Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków. Maciej Stolarczyk przekonuje, że to nie jest jeszcze czas na euforię

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Grzegorz Dembiński
– Nie czytałem tych opinii wtedy i nie czytam ich teraz. Zdaję sobie sprawę z tego, że często są one formułowane pod wpływem chwili. Dzisiaj jest świetnie, więc są zachwyty, za chwilę może przyjść trudniejszy moment i pojawi się krytyka. To jest początek sezonu i na ocenę mojej osoby, a także drużyny jest stanowczo za wcześnie – studzi emocje po efektownej wygranej 5:2 Wisły Kraków w Poznaniu z Lechem trener „Białej Gwiazdy” Maciej Stolarczyk.

– Jak się Pan czuje po historycznym, najwyższym w historii zwycięstwie Wisły w Poznaniu?
– Bardzo dobrze. Cały czas pracujemy nad tym, żeby zwyciężać. Cieszę się, że plan, który założyliśmy sobie ze sztabem na ten mecz, został zrealizowany. Trzeba jednak pamiętać, że scenariusz spotkania był dramatyczny, przegrywaliśmy 0:2, choć mieliśmy swoje szanse. Później przeciwnik miał jeszcze okazje na 3:0. To, co jednak mnie cieszy, to fakt, że bez względu na sytuację, nasi zawodnicy cały czas szukali okazji, żeby strzelać bramki.

– Zastanawialiśmy się przed meczem, kto stanie w bramce, a tymczasem największym zaskoczeniem była obsada skrzydeł w Wiśle. Szczególnie z Martinem Kostalem trafił Pan w dziesiątkę. Jak Pan dotarł do psychiki tego chłopaka, że aż tak wystrzelił z formą?
– Trzeba Radka Sobolewskiego zapytać, jak to się udało… A tak poważnie, to na treningach każdy z tych chłopaków walczy z całych sił, żeby znaleźć się w pierwszej jedenastce. Tak samo było z Martinem. W tym przypadku plan na Lecha wpłynął na nasze decyzje, związane w wyjściowym składem. Chcę jednak podkreślić, że odesłanie Patryka Małeckiego na ławkę nie jest z mojej strony jakimś sygnałem, że straciłem do niego zaufanie. Przypomnę, że Patryk w każdym meczu, w którym zagrał, potrafił nam wykreować sytuacje podbramkowe. Tym razem postawiłem na Martina, cieszę się z jego gry, bramki, asyst, choć nie wpadałbym w euforię, bo to dopiero jego pierwszy tak spektakularny występ. Czekamy spokojnie na następne.

– Skoro wspomniał Pan o tym, żeby nie wpadać w euforię po meczu z Lechem, to warto przypomnieć, że przynajmniej na początku meczu rywale z łatwością stwarzali sobie sytuacje pod waszą bramką. Gra obronna nie funkcjonowała tak dobrze, jak w poprzednich meczach.
– To wynikało też trochę z naszego pomysłu na ten mecz. Chcieliśmy wyjść wysoko i w związku w tym w pewnych sytuacjach pojawiały się przestrzenie, które Lech potrafił wykorzystać. W Poznaniu mają zawodników na dobrym poziomie, którzy wiedzą, jak atakować. Oczywiście zdaję sobie sprawę z błędów, ale przecież wiadomo, że nie jesteśmy jeszcze idealni. Trzeba pracować każdego dnia nad ich wyeliminowaniem. To cieszy, że wygraliśmy wysoko z Lechem, ale trzeba podchodzić do tego zwycięstwa na chłodno. To jest dopiero początek sezonu, a wysoką dyspozycję należy potwierdzać co tydzień. Teraz przed nami bardzo trudny mecz z Górnikiem Zabrze. Liczę mocno, że kibice nam pomogą wskoczyć w tym spotkaniu od razu na właściwe tory, bo zagramy z bardzo wymagającym rywalem. To drużyna bardzo dobrze budowana przez trenera Marcina Brosza. Są dobrze zorganizowani i łatwo o zwycięstwo nie będzie. Chcemy jednak potwierdzić naszą dobrą dyspozycję z Poznania.

– W piłce nożnej czasami jest tak, że jeden mecz bywa przełomowy dla zespołów. Wygrana po dobrej grze pozwala zawodnikom mocniej uwierzyć w swoje możliwości. Liczy Pan, że spotkanie w Poznaniu będzie dla obecnej Wisły właśnie takim przełomowym momentem?
– Nie ma co ukrywać, że jeśli przegrywasz mecz 0:2, a ostatecznie wygrywasz 5:2, to w głowach zawodników pojawia się przekonanie, że można wyjść z każdej opresji. Nie ma sytuacji bez wyjścia. To jest pozytywny aspekt tej wygranej. Ale czasami trudniej jest potwierdzić swoją wartość w kolejnych meczach. To jest teraz zadanie, której stoi przed nami.

– Ma Pan osobistą satysfakcję nie tylko po meczu z Lechem, ale generalnie po dobrym w wykonaniu Wisły początku sezonu? Nie jest przecież tajemnicą, że nie brakowało osób, które powątpiewały w sens zatrudnienia Pana na stanowisku trenera „Białej Gwiazdy”. Teraz, jeśli popatrzeć choćby w media społecznościowe, to wiele z tych osób bije się w piersi i przyznaje, że pomyliło się z oceną Pana.
– Nie czytałem tych opinii wtedy i nie czytam ich teraz. Zdaję sobie sprawę z tego, że często są one formułowane pod wpływem chwili. Dzisiaj jest świetnie, więc są zachwyty, za chwilę może przyjść trudniejszy moment i pojawi się krytyka. To jest początek sezonu i na ocenę mojej osoby, a także drużyny jest stanowczo za wcześnie. Oczywiście każdy lubi być chwalony, ale jeszcze raz powtórzę, że to nie jest czas na euforię. Trzeba brać się do pracy przed kolejnymi meczami.

– Chwalą Pana jednak nie tylko kibice w internecie, ale również piłkarze. Zdenek Ondrasek powiedział po meczu w Poznaniu, że widać po Panu, że sam grał Pan kiedyś w piłkę i że potrafi Pan dobrze wyczuć odpowiedni balans pomiędzy luzem w szatni, a ciężką pracą.
– Mam w sztabie bardzo dobrych doradców i dzięki ich podpowiedziom oraz codziennej „burzy mózgów” rodzi się coś pozytywnego. Oczywiście cieszę się z opinii Zdenka, ale nie odbieram jej tylko pod swoim adresem, a całego zespołu ludzi, z którymi pracujemy na co dzień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska