Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wdowczyk powinien zakończyć eksperymenty. Niech w składzie Wisły Kraków grają najlepsi

Bartosz Karcz
Marcus Da Silva strzela trzeciego gola dla Arki z mocno wątpliwego rzutu karnego
Marcus Da Silva strzela trzeciego gola dla Arki z mocno wątpliwego rzutu karnego Fot. karolina misztal
Wisła Kraków. Najwyższa pora, by trener Dariusz Wdowczyk zakończył kosztowne eksperymenty.

W minionym tygodniu najwięcej mówiło się o ewentualnej sprzedaży Wisły. To, kto jest potencjalnym kupcem ciągle pozostaje tajemnicą, co rodziło przez ostatnie dni mnóstwo spekulacji, w tym te najbardziej fantastyczne o arabskich szejkach czy Chińczykach z grubym portfelem. Jedno jest pewne, piłkarskiej Wisły nie przejmie TS Wisła, bo po prostu nie ma na to pieniędzy. Dobrze też, że potencjalny kupiec nie będzie przy podejmowaniu decyzji brał pod uwagę tego, jak „Biała Gwiazda” zaprezentowała się w meczu z Arką Gdynia (0:3). Gdyby tak było, to uciekłby bowiem tam, gdzie pieprz rośnie...

Trzeba powiedzieć sobie szczerze - tak słabego meczu, szczególnie jeśli chodzi o pierwszą połowę, Wisła nie zagrała od bardzo dawna. Nawet w minionym sezonie, gdy krakowianie notowali długą serię bez zwycięstwa, nie byli w meczach tak bezradni, jak przed przerwą w Gdyni.

Jeśli szukać przyczyn tej sromotnej porażki, to pierwszy powinien uderzyć się w piersi trener Dariusz Wdowczyk. To on wystawił taką, a nie inną jedenastkę. Zostawił przede wszystkim na ławce dwóch najlepszych obrońców, jakich ma w kadrze, czyli Arkadiusza Głowackiego i Richarda Guzmicsa (Węgra chce sprowadzić do siebie Steaua Bukareszt, ale oferuje Wiśle za mało pieniędzy - przyp. red.). Taki eksperyment udał się co prawda w domowym meczu, z Pogonią Szczecin, ale w Gdyni efekt był taki, że obrona Wisły wyglądała jak szwajcarski ser.

Słabo wypadła też druga linia. Strata goniła stratę, a proste błędy sypały się jeden za drugim. Wystarczy popatrzeć na okoliczności, w jakich padły dwie pierwsze bramki piątkowego wieczoru. Najpierw mieliśmy fatalny błąd Petara Brleka, a następnie zły wybór Adama Mójty, który, wyprowadzając atak, zamiast podać na skrzydło do Patryka Małeckiego, który miał przed sobą wolną strefę, zagrał do pilnowanego Pawła Brożka. Efektem była strata, a po chwili gol dla Arki.

- Popełniliśmy proste błędy i zostaliśmy za nie ukarani - mówi Paweł Brożek. - Nasza gra w pierwszej połowie wyglądała katastrofalnie. W drugiej przejęliśmy inicjatywę i mieliśmy swoje sytuacje. Na wszystkim zaważyła jednak ta pierwsza połowa. Nie powiem jednak, że trzeba o niej zapomnieć. Wprost przeciwnie, trzeba ją bardzo dobrze zapamiętać! I wyciągnąć z niej wnioski.

Brożek delikatnie zasugerował również w swojej wypowiedzi, że skoro zaczął się już sezon ligowy, to może czas skończyć z eksperymentami i po prostu wystawiać najsilniejszy skład, jaki jest do dyspozycji. Pytany o kolejne spotkanie z Lechią Gdańsk mówi bowiem: -Mam nadzieję, że nasz skład będzie już optymalny po powrocie do gry naszych reprezentantów i przede wszystkim Arka Głowackiego.

Zapytany, czy to oznacza, że jego zdaniem skład, jaki wyszedł na Arkę, powinien być inny, odparł: - Ja nie decyduję, ale mamy teraz większe pole manewru niż choćby w poprzednim sezonie...

Osobną sprawą jest postawa Michała Miśkiewicza. Dalecy jesteśmy od tego, żeby z bramkarza Wisły robić głównego winowajcę porażki w Gdyni, ale fakty są również takie, że na jego konto powędrował drugi gol tego spotkania (w jakimś stopniu do spółki z Mójtą). A pamiętając, że „Misiek” zawalił również bramkę w spotkaniu z Pogonią, to nie mogą dziwić pytania o to, czy w meczu z Lechią między słupki wejdzie Łukasz Załuska. Miśkiewicza, który po meczu w Gdyni był wyraźnie podłamany, mocno zirytowały jednak tego typu sugestie.

- Jak chcecie jego wstawiać do bramki, to proszę bardzo, zobaczymy, jak ten eksperyment się uda - mówił bramkarz Wisły do dziennikarzy, a po chwili dodał już nieco spokojniej: - Ja będę robił wszystko, żeby o tym meczu zapomnieć. Będę chciał udowodnić trenerom, że to był kolejny wypadek przy pracy. Czasami się tak zdarza. Najłatwiej jest dobić kogoś, jak seriami się coś nie udaje. Takie życie, że raz się jest na górze, raz na dole. Teraz jestem na dole, ale za chwilę mogę coś wybronić i te same osoby, które teraz krytykują, będą mnie klepać po plecach.

Wiślacy mają czas do soboty, żeby w spokoju na zgrupowaniu w Gniewinie wyciągnąć wnioski z meczu z Arką i przygotować się do znacznie lepszej gry w spotkaniu z Lechią.

- Takie coś, jak w Gdyni, nie ma prawa się już w naszym wykonaniu powtórzyć w tym sezonie - mówi Tomasz Cywka. - Przegraliśmy 0:3, nie był to nasz dzień, nie był to nasz mecz. Ale to wcale nie oznacza, że w Gdańsku musi być tak samo. Takie rzeczy w piłce czasami się zdarzają. Oby nie było ich już więcej w tym sezonie i obyśmy szybko wrócili na zwycięskie tory.

Czy to wszystko są tylko słowa i czy w Gdańsku rzeczywiście zobaczymy już inną, lepszą Wisłę, przekonamy się w najbliższą sobotę.

Tu znajdziesz więcej najnowszych informacji o piłkarzach Wisły Kraków

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wdowczyk powinien zakończyć eksperymenty. Niech w składzie Wisły Kraków grają najlepsi - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska