Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Wiśle Kraków koniec marzeń o miejscu w czołówce ekstraklasy

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
Mecz z Legią Warszawa przyniósł wszystkim w Wiśle Kraków duże rozczarowanie. Po tym, jak „Biała Gwiazda” kilka tygodni temu ograła mistrzów Polski na ich terenie, spodziewano się przynajmniej dobrego spotkania w wykonaniu podopiecznych Joana Carrillo. Tymczasem krakowianie zagrali bardzo słabo. Nie zrobili wiele, żeby ten mecz przynajmniej zremisować.

Znamienne są słowa Zdenka Ondraska, który zły odpowiadał po zakończeniu meczu na pytania dziennikarzy. Spytany, czego Wiśle w tym meczu zabrakło, odpowiedział z rozbrajającą szczerością: – Walki i bramek!
Rzeczywiście, oglądając ten mecz można było dojść do wniosku, że legionistom bardziej się chciało, włożyli w to spotkanie więcej zaangażowania. Wiśle na dobrą sprawę udało się zdominować przeciwnika tylko przez kilka ostatnich minut pierwszej połowy. To zdecydowanie za mało, żeby myśleć o punktowej zdobyczy z takim przeciwnikiem, jak Legia.
– Mamy pełny stadion, możemy powalczyć o dobre miejsce w tabeli, a zagraliśmy tak, jak zagraliśmy – bezradnie kręcił głową Ondrasek. – Nie ma co szukać wymówek. W domu, na wyjeździe, we wszystkich meczach ekstraklasy, trzeba walczyć dużo, dużo więcej. Legia wygrała z nami w środku pola, ale też walczyła więcej.

Znamiennym jest, że po ostatnim gwizdku trener Wisły Joan Carrillo przepraszał kibiców za postawę drużyny. Hiszpan musiał dostrzec to, co widzieli wszyscy, że jego podopieczni nie byli w stanie dotrzymać kroku rywalom. – Jestem rozczarowany, ale nie będę szukał wymówek – powiedział Carrillo. – Chcieliśmy zagrać lepiej, ale wyszło tak, że to przeciwnik dyktował warunki na boisku.

Wisła w tym meczu nie była w stanie przycisnąć Legii nawet w momencie gdy grała z przewagą jednego zawodnika po czerwonej kartce dla Jarosława Niezgody. Krakowianie do znudzenia rozgrywali piłkę po obwodzie, szukali luk w obronie Legii, ale nie potrafili ich znaleźć. Przywoływany już tutaj Zdenek Ondrasek zwraca natomiast uwagę, że w końcowych fragmentach meczu trzeba było poszukać innego rozwiązania, skoro atak pozycyjny krakowianom zupełnie nie wychodził.
– Próbowaliśmy grać cały czas przez środek, a skoro mamy dwóch napastników, to może trzeba było więcej piłek wrzucać w pole karne – zastanawiał się Czech. – Lubimy grać po ziemi, ale czasami trzeba dośrodkować piłkę w pole karne. Zwłaszcza jak u siebie przegrywasz 0:1. Taka gra po ziemi wiele nam nie dała. Grałem trzydzieści minut i może jedna piłka poleciała w „szesnastkę” Legii w tym czasie.

Porażka z Legią sprawiła, że Wisła już na dobre może zapomnieć o walce o czołowe lokaty w tym sezonie. Na dobrą sprawę krakowianom pozostaje dograć sezon do końca i przynajmniej spróbować osiągnąć lepszy wynik w rundzie finałowej niż przed rokiem, kiedy to zespół jeden mecz wygrał, jeden zremisował i pięć przegrał. Z taką postawą, jak w niedzielę, będzie jednak o to trudno. Krakowianom pozostaje wierzyć, że gra poprawi się gdy do składu wrócą zawodnicy, którzy z Legią zagrać nie mogli. Przede wszystkim Pol Llonch do środka pola, ale też Maciej Sadlok i Jakub Bartkowski na boki obrony.

Powoli zaczyna się już też myślenie o kolejnym sezonie, bo też w składzie Wisły dojdzie zapewne do sporych zmian. Kibice powinni szykować się na odejście weteranów, takich jak Paweł Brożek, Arkadiusz Głowacki, a być może również Rafał Boguski i Patryk Małecki. W przypadku „Bogusia” znamiennym jest fakt, że przestał wychodzić w podstawowym składzie, gdy zaczął zbliżać się do limitu minut, jaki potrzebuje do automatycznego przedłużenia kontraktu na kolejny sezon. Czy to tylko przypadek…?

Z Wisłą zapewne pożegna się również Tomasz Cywka. Piłkarz może niezbyt efektowny, ale pożyteczny. Taki, który w razie potrzeby może zagrać na kilku pozycjach. Przy ul. Reymonta najwyraźniej uznali jednak, że z Cywką nie ma co wiązać przyszłości, skoro do tej pory nikt nie siadł z nim do rozmów o nowym kontrakcie. Wszystko wskazuje natomiast na to, że potencjał w tym zawodniku widzą w Poznaniu, w znacznie silniejszym na ten moment Lechu. Informacja podana na Twitterze przez dziennikarza Krzysztofa Stanowskiego, że Cywka od nowego sezonu na 99 procent będzie zawodnikiem „Kolejorza”, znajduje faktycznie potwierdzenie w zachowaniu piłkarza, który nie zamierzał dementować tych pogłosek. Na pytanie o transfer do Lecha, odparł tylko z lekkim uśmiechem: – Nie chciałbym tego komentować. Jestem na dzisiaj zawodnikiem Wisły, do końca sezonu pozostało pięć meczów i tylko na tym się koncentruję.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska