Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Semir Stilić i Alan Uryga wracają na Reymonta

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
Pierwszy zagrał dla Wisły Kraków dokładnie 100 razy, drugi 66, strzelając przy tym 17 bramek. W niedzielę obaj przyjadą na stadion przy ul. Reymonta by znów wystąpić w Wiśle, ale tym razem tej z Płocka, która będzie najbliższym rywalem „Białej Gwiazdy”. Mowa oczywiście o Alanie Urydze i Semirze Stiliciu, którzy jeszcze w poprzednim sezonie wybiegali na boisko w krakowskiej drużynie. W lecie zmienili jednak barwy i teraz grają dla „Nafciarzy”.

Zarówno Uryga, jak i Stilić nie trafili do Płocka w letniej przerwie między sezonami, a dopiero po rozpoczęciu nowych rozgrywek. Pierwszy z tej dwójki, po tym jak Wisła Kraków nie przedłużyła z nim kontraktu, dość długo szukał nowego klubu. W pewnym momencie Uryga był bliski podpisania umowy z Jagiellonią Białystok, później mówiło się o jego wyjeździe do Turcji. Ostatecznie na początku września wylądował w ekipie „Nafciarzy”. Zresztą dokładnie w tym samym momencie co Stilić. Obaj podpisali kontrakty tego samego dnia. Bośniak też zresztą przez dobre kilka tygodni szukał klubu, po tym jak dość nieoczekiwanie pod koniec lipca rozwiązał za porozumieniem stron kontrakt z „Białą Gwiazdą”.

Stilić jako pierwszy doczekał się debiutu w Wiśle Płock. Miało to miejsce 1 października w konfrontacji z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Dłużej czekał na to Uryga, którego trener Jerzy Brzęczek wystawił w wyjściowym składzie dopiero w niedawnym spotkaniu z Lechem Poznań. I Uryga po tym spotkaniu został zapamiętany przede wszystkim z błędu, jaki popełnił przy drugiej bramce dla „Kolejorza”, którą zdobył Christian Gytkjaer.

– Rzeczywiście, na ten mój debiut patrzy się przede wszystkim przez pryzmat tego błędu i straconej bramki – przyznaje Alan Uryga. – Rozmawiałem jednak po tym spotkaniu z trenerem Jerzym Brzęczkiem i szkoleniowiec przyznał, że poza tym potknięciem zaliczyłem niezłe spotkanie. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, jak długą miałem przerwę. Trener absolutnie mnie nie przekreśla, na pewno dostanę jeszcze swoją szansę, choć nie wiem, czy nastąpi to w spotkaniu z Wisłą Kraków. W kadrze meczowej powinienem się jednak znaleźć.

Dodajmy, że Uryga ostatnio dorzucił do swojego dorobku jeszcze parę minut w konfrontacji z Arką Gdynia. Coraz lepszy okres w Płocku zaczyna mieć natomiast Stilić. We wspomnianym meczu z Lechem strzelił swoją pierwszą bramkę dla „Nafciarzy”. Dobre spotkanie rozegrał również przeciwko Arce, po którym wybrany został zresztą najlepszym zawodnikiem tego starcia.
– Semir rzeczywiście zaczyna dochodzić do swojej najlepszej formy – przyznaje Uryga. – Widać to na treningach, również w meczach. Zaczyna łapać ten swój luz, co przenosi się na udane zagrania.

Obaj już ostrzą sobie apetyty na przyjazd do Krakowa. – Nie będę ukrywał, że rozmawialiśmy z Semirem na ten temat – zdradza Uryga. – Na pewno będę odczuwał duży dreszczyk emocji przed przyjazdem na Reymonta. Myślę, że Semir również. Wrócą wspomnienia, spotkamy starych, dobrych znajomych. Wiadomo jednak, że na boisku będziemy chcieli jednak jak najlepiej dla swojego obecnego zespołu. Potrzebujemy punktów i z takim też nastawieniem przyjedziemy na mecz z Wisłą Kraków, choć wiadomo, że łatwo to nie przyjdzie, bo czekać na nas będzie bardzo wymagający przeciwnik.

Co ciekawe, obie Wisły w tym sezonie spotkały się już dwa razy. Najpierw w lidze, a następnie w 1/16 finału Pucharu Polski. Oba te spotkania wygrała „Biała Gwiazda” (1:0 i 2:1). W obu decydujące bramki padały w samych końcówkach. – Pamiętam szczególnie ten mecz ligowy – mówi Uryga. – Jeszcze nie byłem wtedy zawodnikiem Wisły Płock i oglądałem to spotkanie w domu w Krakowie. To był bardzo wyrównany mecz i równie dobrze w końcówce mogli wygrać gospodarze. Dobrze jednak wtedy w sytuacji z Mateuszem Piątkowskim zachował się Michał Buchalik, który akurat wskoczył do bramki w miejsce kontuzjowanego Juliana Cuesty. Skrócił kąt i Mateusz przestrzelił w końcówce spotkania, a chwilę później gola dla krakowian zdobył Carlitos. Nie można wykluczyć, że teraz też emocje będą do ostatnich minut.

Wisła Płock po czterech porażkach z rzędu, ostatnio ograła po dobrym meczu na swoim stadionie 2:0 Arkę Gdynia. Czy to oznacza, że podopieczni trenera Jerzego Brzęczka właśnie złapali odpowiednią formę na końcówkę rozgrywek w tym roku?
– Prawda jest taka, że my już wcześniej wcale nie graliśmy tak źle, jak wskazywać mogłyby na to nasze wyniki – mówi Uryga. – Brakowało po prostu trochę szczęścia, przytrafiały się nam również błędy indywidualne, jak choćby mnie w Poznaniu. Myślę jednak, że jesteśmy solidnym zespołem i żadnej drużynie w ekstraklasie łatwo o punkty z nami nie będzie.

Były wiślak szans na dobry wynik w Krakowie upatruje jeszcze w jednej rzeczy. – Wisła raptem trzy dni po meczu z nami ma derby Krakowa – mówi piłkarz. – Krakowianie na pewno będą mówić, że koncentrują się tylko na spotkaniu z nami, ale dobrze wiem, jak to jest w rzeczywistości. Sam tak twierdziłem, gdy grałem w Krakowie, a prawda jest taka, że wiślacy już z tyłu głowy będą mieli te środowe derby. Pamiętam, że nawet tak było, gdy mecze w lidze dzielił cały tydzień. Już wtedy człowiek podświadomie myślał, że za chwilę są derby. A co dopiero teraz, gdy zawodnicy Wisły zagrają z Cracovią raptem trzy dni później. To może być dla nas szansa, żeby tę ich koncentrację na derbach wykorzystać i w Krakowie powalczyć o dobry wynik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska