Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna. Szymon Kurek, czyli chłopiec z Sierszy bije się o swoje...

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Szybkość Szymona Kurka sprawia, że rywale często uciekają się do faulu na nim.
Szybkość Szymona Kurka sprawia, że rywale często uciekają się do faulu na nim. Fot. Jerzy Zaborski
Rozmowa z 20-letnim SZYMONEM KURKIEM, pomocnikiem Chełmka, występującego w chrzanowskiej okręgówce, ale wychowankiem MKS Trzebinia.

- Mówi Pan o sobie z dumą, że jest chłopcem z Sierszy. Co to dokładnie oznacza?
- W naszym osiedlu czujemy swoją niezależność od Trzebini. Jestem z Sierszy, czyli walczę o swoje. Nie pozwalam się zaszufladkować. Trudno to jakoś jednoznacznie określić.

- Czy podobnie postępuje Pan w piłce nożnej?
- Przynajmniej się staram. Gdybym nie potrafił się rozpychać łokciami, pewnie wdeptaliby mnie w murawę, a przecież dopiero zaczynam przygodę z dorosłym futbolem.

- Jest Pan wychowankiem Trzebini, ale obecnie broni barw Chełmka, wstępującego w okręgówce, czyli o dwie klasy niżej od macierzystego klubu. Współczesna młodzież patrzy tylko wyżej...
- Żeby płynnie przejść w seniorskie granie, po skończeniu wieku juniora trzeba grać, grać i jeszcze raz grać. W Chełmku mam taką możliwość. Czasem trzeba się cofnąć, żeby potem się odbić.

- Przecież w poprzednim sezonie w Trzebini zaliczył Pan już trzecioligowe występy.
- Tak, ale grywaniem epizodów nic się nie wskóra. W Trzebini pokutuje dziwny stereotyp, że wychowanek jest piłkarzem gorszego sortu od obcego. Żeby móc obiektywnie ocenić zawodnika, trzeba mu najpierw dać szansę, a tej zwyczajnie nie dostałem. Grałem przed rokiem drugą połówkę meczu przeciwko Motorowi Lublin, wygranym przez Trzebinię u siebie 3:1. Z kolei w wygranym meczu u siebie z Orlętami Radzyń Podlaski 6:2 wyszedłem w podstawowym składzie. Zaliczyłem nawet asystę, grając przez 70 minut. Wydawało mi się, że zagrałem dobre spotkanie, ale do końca sezonu potem grywałem jedynie epizody. Co można pokazać występując na boisku do trzech do pięciu minut?

- Jednak z Trzebinią wywalczył Pan awans do trzeciej ligi...
- Tego nie neguję. Na pewno dużo dały mi treningi przy Robercie Moskalu. Chcąc zrobić krok naprzód, musiałem jednak podjąć męską decyzję.

- Pamięta Pan swój seniorski debiut?
- Mając 18 lat zaliczyłem już występy na czwartoligowych boiskach. Konkretnego meczu jednak nie pamiętam. Często myślami wracam do potyczki na własnym boisku przeciwko Michałowiance. To była końcówka sezonu, kiedy w korespondencyjnej walce o mistrzostwo grupy zachodniej z Jutrzenką liczył się każdy punkt. Jakakolwiek strata mogła być brzemienna w skutkach. Wszedłem na boisko na ostatnie trzy minuty. Wydawało mi się, że w tak krótkim czasie nic nie mogę zrobić. Jednak dostałem podanie od Kuby Pająka, po którym znalazłem się przed bramkarzem. Obronił mój strzał i skończyło się remisem 1:1. A mogłem zostać bohaterem spotkania (śmiech). Zaczynając wcześnie seniorskie granie, przy większych możliwościach wykazania się na boisku, dzisiaj moja pozycja mogłaby być zupełnie inna.

- Czy Chełmek był dla Pana jedynym kierunkiem po odejściu z Trzebini?
- Najpierw myślałem o Unii Oświęcim, gdzie też jest sporo młodzieży. Jednak latem testowano tam wielu graczy. Poza tym na „moją” pozycję jest tam kilku zawodników. Chciałem grać, więc wolałem podjąć walkę w okręgówce. Nie żałuję wyboru Chełmka. Mamy tutaj świetnie rozumiejącą się paczkę.

- Jednak sezon zaczynał Pan na ławce rezerwowych.
- Nic dziwnego. Musiałem pokazać ile jestem wart. W meczu przeciwko Brzezinie Osiek wszedłem z ławki, a moje trafienie uratowało nam punkt. Skończyło się remisem 1:1. To był trzeci mecz jesieni. Od tamtego czasu wychodzę w podstawowym składzie. Wywalczyłem go sobie pazurami, a jestem przecież młodzieżowcem. Pamiętajmy, że w tym sezonie nie ma dla nich przywileju gwarantowania miejsca na boisku. Zgodnie z regulaminem obowiązującym w poprzednich latach, w każdym meczu przez 90 minut musiało występować dwóch takich zawodników. Zatem nikt mi nie daje niczego na kredyt. Za okazane zaufanie staram się odwdzięczyć trenerowi Sidorowiczowi, który stawia na mnie, a konkurencja na mojej pozycji jest spora.

- Ile zdobył Pan już goli w Chełmku?
- Dwa. Trafiłem także na 2:0 w meczu na własnym boisku przeciwko Żarkom.

- Punktuje Pan też asystami. Miło popatrzeć, jak po skrzydle pokazuje Pan plecy rywalom...
- Taka jest specyfika mojej pozycji, czyli występów na bocznej pomocy. Mogę tutaj wykorzystać swój główny atut, czyli szybkość. Uzbierałem też dwie asysty. Pewnie, że nie można żyć tylko statystykami, ale w pewien sposób dają one trenerowi obraz zawodnika. Jeśli będę miał na uwadze kolektyw, a taki mamy w Chełmku, statystyki same przyjdą.

- Podobno szybkości nie da się wytrenować. Trzeba się z nią urodzić...
- Szybkość mam chyba po tacie, Andrzeju. On też występował na boku, ale obrony. Grał w grupach młodzieżowych Górnika Siersza. Doszedł do seniorów w trzeciej lidze, ale przez kontuzje szybko skończył przygodę z seniorką piłką. Teraz jest moim sędzią. Ogląda każdy mecz i koryguje błędy.

- Na jak długo związał się Pan z Chełmkiem?
- Do końca sezonu. Jak zdobędę doświadczenie, to wcale nie jest powiedziane, że muszę wrócić do Trzebini.

- O co walczy Chełmek?
- O punkty. Nie ma parcia na awans, żeby naszej młodej drużynie grało się łatwiej. Nie miałbym jednak nic przeciwko, gdyby w swojej przygodzie z seniorską piłką udało się zaliczyć drugi już awans. Prywatny cel mam taki, żeby pokazać macierzystemu klubowi, że nie jestem taki słaby, jak mnie tam oceniono.

- Co Pan robi poza piłką nożną?
- Uczę się w wieczorowym liceum, więc z tym roku będę miał na głowie także maturę. Zatem poza piłką także mam coś do wygrania.

- Wiąże Pan swoją przyszłość ze sportem, czy może są jakieś inne plany na przyszłość?
- Najpierw muszę zdać maturę. A co potem? Może wybiorę się na wychowanie fizyczne do oświęcimskiej PWSZ, jak to jest w przypadku jednego z kolegów z drużyny. Bliskość szkoły nie kolidowałaby mi z grą w piłkę. Po trzech latach mógłbym kontynuować naukę na uczelni w Katowicach lub Krakowie. Skoro jestem chłopakiem z Sierszy, to jak już się za coś wezmę, to muszę doprowadzić do końca. Nie chodzi tylko o sprawy piłkarskie, ale także osobiste.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska