Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Hudzik, Soła Oświęcim: Ważne, żeby stale iść do przodu, choćby małymi krokami

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Mateusz Hudzik staje przed życiową szansą.
Mateusz Hudzik staje przed życiową szansą.
Rozmowa z MATEUSZEM HUDZIKIEM, obrońcą Soły Oświęcim, uczniem klasy trzeciej Gimnazjum nr 2 w Chełmku, powołanym do reprezentacji Polski U-16

- W jakich okolicznościach dowiedział się Pan o powołaniu na rozpoczynające się w poniedziałek, 30 stycznia, w Szamotułach, zgrupowanie reprezentacji Polski szesnastolatków?

- Po powrocie ze szkoły tata zaczął się do mnie tajemniczo uśmiechać i serdecznie gratulować. Podkreślał, że ma dla mnie urodzinowy prezent, bo 6 stycznia jest moje święto. Wprawdzie kilkanaście dni od tego minęło, ale rzeczywiście, powołanie do młodzieżowej reprezentacji Polski na tygodniowe zgrupowanie w Szamotułach było dla mnie chyba najlepszym prezentem urodzinowym, jaki tylko mogłem sobie wymarzyć.

- Jakie uczucia towarzyszą Panu przed wyprawą do Szamotuł, gdzie trzeb będzie się zameldować już 30 stycznia?
- Na pewno z jednej strony jest wielka radość. Z drugiej jest też lekki dreszczyk emocji. Jestem jednym z dwóch zawodników powołanych - że tak powiem - z małego miasta. Pozostali wywodzą się z ośrodków, gdzie jest ekstraklasowa drużyna piłkarska. Jeden chłopiec na co dzień jest wiązany z Eintrachtem Frankfurt. Zatem konkurencja jest spora. Ważne, żeby umieć dobrze się sprzedać. Spodziewam się, że przejdziemy też jakieś testy wydolnościowe, ale od tej strony jestem spokojny.

- Jak Pan myśli, jaka jest recepta na przetarcie szlaku do reprezentacji narodowej?
- Wydaje mi się, że najprostszą receptą jest cierpliwość i wykonywanie swoich obowiązków oraz staranie się iść do przodu małymi krokami.

- Może Pan nieco rozwinąć ten wątek...
Zaczynałem w rodzinnym Chełmku, gdzie udało mi się razem z drużyną awansowa do wojewódzkiej ligi trampkarzy. Walczyliśmy tam tylko przez pół roku. Spadliśmy, ale ja na kolejny sezon pozostałem na najwyższym szczeblu w Małopolsce wśród trampkarzy, ale już w barwach Górnika Libiąż. Od jesieni trafiłem do oświęcimskiej Soły, gdzie występuję w lidze wojewódzkiej juniorów młodszych, a także grywam w juniorach starszych. Wydaje mi się, że młodzi chłopcy nie powinni się bać przenosin do klubów, które otwierają przed zawodnikiem szerokie możliwości. To właśnie występy w Sole utorowały mi drogę do reprezentacji Małopolski. W niej walczymy w rozgrywkach makroregionalnych z reprezentacjami świętokrzyskiego, lubelskiego i podkarpackiego. Po jesieni jesteśmy, czyli Małopolska, liderem rozgrywek. Pokonaliśmy Podkarpacie 1:0 i Lublin 3:1 natomiast z reprezentacją województwa świętokrzyskiego zremisowaliśmy 1:1. Przed nami rewanże. Do finału mistrzostw Polski kwalifikują się dwa zespoły.

- Czy zawsze występował Pan na pozycji stopera?
- Nie. Na początku swojej przygody piłką, czyli w czasach występu w Chełmku, byłem napastnikiem. Potrafiłem zdobyć 50 goli w sezonie. To było w czasach gry Chełmka w wadowickiej okręgówce. Wiadomo, że tam łatwiej się zdobywa gole niż w lepszych ligach.

- Pół setki strzelonych goli musi jednak robić wrażenie. Skąd nagłe przesunięcie do obrony?
- Wszystko przez centymetry (śmiech).

- Centymetry?!
- W pewnym momencie „wyciągnęło” mnie do góry. Teraz mam 188 cm wzrostu. Od klasy pierwszej gimnazjum trener Paweł Sidorowicz uznał, że lepszy pożytek z mojego wzrostu będzie jednak w defensywie i tak już zostało.

- Faktycznie, wzrost predysponuje Pana bardziej do gry w siatkówkę...
- Trafione. Mój brat Damian jest siatkarzem. U nas „centymetry” są rodzinne, bo brat ma 203 cm. Przygodę z siatkówką zaczynał późno, bo w klasie pierwszej liceum. Przez rok był w Kęczaninie, a teraz broni barw Resovii Rzeszów. Ma już w dorobku mistrzostwo Polski juniorów. Być może przed nim są większe możliwości przebicia się do sportu przez duże „S”, ale ja swojej szansy też nie będę chciał zmarnować. Zrobię wszystko, żeby nie skończyło się na jednym powołaniu do kadry narodowej.

- Czy jednak po przekwalifikowaniu na obrońcę nie ciągnęło Pana do strzelania goli?
- Na początku może trochę żal było mi strzelonych bramek. Jednak szybko o tym zapomniałem i teraz nie zamieniłbym się już na żadną inną pozycję. Teraz także mogę strzelać gole. Z racji moich centymetrów wchodzę w pole karne przeciwników przy stałych fragmentach. W juniorach młodszych mam już trzy trafienia, a w starszych jedno. Trenuję też z pierwszym zespołem Soły, występującym w III lidze.

- Dlaczego nie wróciłby Pan już do ataku?
- Bo gra na stoperze uczy odpowiedzialności i ...pokory, jakże potrzebnej w sporcie. Nie można popełnić błędu, bo za mną jest już tylko bramkarz. Nie można się też tej pozycji bać. Dla mnie uczucie sportowego strachu jest obce i na razie wychodzi mi to tylko na dobre.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska