Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Wójcik (Górnik Libiąż): To był bilet w jedną stronę

Jerzy Zaborski
Jerzy Zaborski
Mariusz Wójcik prowadzi obecnie Górnika Libiąż w oświęcimskiej okręgówce.
Mariusz Wójcik prowadzi obecnie Górnika Libiąż w oświęcimskiej okręgówce. Fot. Jerzy Zaborski
Mariusz Wójcik, obecnie trener Górnika Libiąż, występującego w oświęcimskiej okręgówce, w karierze zawodniczej stanął u wrót najwyższego szczebla rozgrywkowego w Polsce. To było jeszcze w innej epoce, w której wiele do powiedzenia mieli generałowie. Dla obecnego pokolenia zawodników to może wydawać się jako science fiction.

Przygoda z futbolem Mariusza Wójcika rozwijała się prawidłowo. Pochodzący z Brzeszcz chłopak terminował w szkółce piłkarskiej Gwarka Zabrze. W juniorach sięgnął po 4. miejsce w Polsce. W turnieju finałowym, w Poznaniu, po przeciwnej stronie barykady miał Andrzeja Juskowiaka. Po ukończeniu szkółki wrócił do Brzeszcz, ale wkrótce zmienił barwy klubowe na Unię Oświęcim. Dla 22-latka możliwość występów w grupie bielsko–katowicko–opolsko–częstochowskiej III ligi piłkarskiej była kolejnym krokiem naprzód. W Oświęcimiu występował jednak tylko jesienią.

– Zdecydowałem się na przeprowadzkę do krakowskiego Hutnika, który był wtedy czołowym zespołem w pierwszej lidze, będącej w latach 90. minionego stulecia najwyższym szczeblem rozgrywkowym – wspomina Mariusz Wójcik. – Wtedy na Suchych Stawach występowali m.in. Leszek Walan­kiewicz czy Leszek Kra­czkiewicz i wielu innych.

Pojechał z Hutnikiem na obóz do Limanowej. Był przekonany, że trafi do składu pierwszoligowca. Sportowo się spodobał. Nie przypuszczał jednak, że na przeszkodzie w sportowym rozwoju staną obiektywne przeszkody.

Do woja marsz, do woja...

– Okazało się, że po powrocie ze zgrupowania w klubie czekało na mnie imienne wezwanie do odbycia zasadniczej służby wojskowej – wspomina Mariusz Wójcik. – Gdyby popularnie zwany przez młodych ludzi „bilet” nie był imienny, wówczas można byłoby całą sprawę jeszcze jakoś odkręcić. Jednak generałowie wiedzieli, co robią. Pamiętam, że wtedy powstawał Krakowski Okręg Wojskowy. Wodzowie chcieli mieć solidną drużynę piłkarską. Pozostałem w Krakowie, ale przeniosłem się do Wawelu, którego bramki strzegł wtedy Artur Sarnat. W obronie występowali m.in. Artur Tyrka czy Krzysztof Szary.

W Wawelu Wójcik został kapitanem. Podpisał dwuletni kontrakt z trzecioligowcem, więc występował w nim także po zakończeniu zasadniczej służby wojskowej.
– Miło wspominam tamten okres. Był on dla mnie nowym doświadczeniem. Byłem łącznikiem pomiędzy władzami klubu i drużyną – wspomina Mariusz Wójcik. – Wiadomo, że kontakt z szefostwem oznaczał odwiedzanie gabinetów wojskowych generałów.

W Wawelu przegrał dwa awanse o zaplecze ekstraklasy; z Unią Tarnów i Cracovią.

Drugie podejście do piłkarskich salonów

Wójcik zdecydował się na przeprowadzkę do krakowskiej Wisły, walczącej na zapleczu ekstraklasy. W sezonie 1995/96 świętował z nią awans na krajowe salony, a Wawel wtedy awansował do II ligi.

– Właśnie z tego okresu mam najlepsze wspomnienia – podkreśla Mariusz Wójcik. – Feta z okazji awansu „Białej Gwiazdy” na krakowskim Rynku, wraz z kibicami, to było coś wspaniałego. W nagrodę za awans polecieliśmy także na 10 dni do Stanów Zjednoczonych, na zaproszenie jednej z drużyn polonijnych z New Jersey.

Przyznaje się do popełnionych błędów

Wójcikowi nie było jednak dane wystąpić na ekstraklasowych boiskach. Jak mówi, nie ustrzegł się błędów młodości. Zabrakło mu też cierpliwości.

– Po wywalczeniu awansu, w nowym okresie przygotowawczym, nie pojechałem z drużyną „Białej Gwiazdy”, prowadzonej przez Henryka Apostela na zgrupowanie do Austrii – wyjawia Wójcik – Prowadziłem rozmowy z kilkoma klubami występującymi na krajowych salonach. Nie wziąłem jednak poprawki na to, że w ówczesnych czasach zawodnicy Wisły nie byli do kupienia. Wtedy nie było takich czasów jak obecnie, że zawodnik po wygaśnięciu kontraktu może wybrać sobie nowy klub.

Skonfliktowany z trenerem musiał szukać klubu poza Krakowem. Wybrał trzecioligowy Świt Krzeszowice. Potem, zimą 1997 roku, był jeszcze „romans” z Sokołem Tychy, gdzie ekstraklasa zawitała w wyniku dziwnego układu z Pniew. Jednak wtedy w Tychach sztuczny twór także się rozsypał.

Ostatecznie Mariusz Wójcik trafił do Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, na zapleczu ekstraklasy, ale w pierwszym meczu przeciwko Radomiakowi zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. – W efekcie cztery razy lądowałem na stole operacyjnym. Więcej czasu spędzałem w gabinetach lekarskich niż w klubie. Musiałem wziąć odpowiedzialność za rodzinę, więc poszedłem do pracy, kończąc z futbolem – mówiąc te słowa w głosie przebiła się nutka niedosytu.

Jego niektórzy koledzy z boiska zaistnieli w wielkiej piłce, zdobywając mistrzostwa Polski. Bogdan Zając jest asystentem selekcjonera reprezentacji Polski, Adama Nawałki. – W życiu trzeba dokonywać wyborów, a niektóre moje, patrząc na nie z perspektywy czasu, nie były do końca trafione – przyznaje Wójcik. – Gdybym, przychodząc do Oświęcimia, nie zwolnił się z kopalni, być może nie dostałbym powołania do wojska. Górnicy byli od niego reklamowani. Gdybym pozostał na górniczym etacie, dzisiaj byłbym już 48-letnim emerytem. Dlaczego kiedyś najsilniejsze w Polsce były śląskie kluby? Ano dlatego, że na Śląsk zjeżdżali najlepsi zawodnicy z całego kraju. Byli na etatach górników dołowych, więc wojsko ich nie ruszało. Jak dostali rezerwę, mogli wracać w rodzinne strony. Niestety, przychodząc do Unii, musiałem się zwolnić z kopalni Brzeszcze, będąc wtedy zawodnikiem miejscowego Górnika, bo w Oświęcimiu musiałem zostać pracownikiem miejscowych zakładów chemicznych. Piłkarze mieli komfort trenowania w godzinach pracy, więc opuszczali fabrykę po dwóch godzinach. Takie były czasy, że przy zmianie barw klubowych wyrywano zawodnika z korzeniami. Później, będąc w Wiśle, niepotrzebnie na własną rękę szukałem nowego klubu. Jednak nikomu niczego nie zazdroszczę. Cieszę się z tego, że mam rodzinę, a przy piłce pozostaję jako trener.

Syn Kamil też gra, jednak jest inny niż ojciec

Piłkarskie tradycje kontynuuje syn Kamil, obecnie zawodnik Jawiszowic, występujących w oświęcimskiej okręgówce. Jest innego pokroju niż ojciec. Wójcik–senior występował na „wahadle”. Jako kryjący obrońca, w systemie gry trójką defensorów z jednym klasycznym stoperem, podłączał się do akcji ofensywnych. Wykorzystywał swój główny atut, czyli szybkość. 21-letni Wójcik–junior grywa w środku pola. Jego atutem jest technika operowania piłką. Podobnie jak kiedyś tata, jest pracownikiem kopalni.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska