Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Orłowski (Puszcza Niepołomice): Zaraz wracam do domu, ucałuję synka

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Marcin Orłowski (nr 19) i jego koledzy mieli po meczu ze Stomilem powody do radości
Marcin Orłowski (nr 19) i jego koledzy mieli po meczu ze Stomilem powody do radości Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Po zdobyciu gola na 1:1 w meczu ze Stomilem Olsztyn piłkarze Puszczy podbiegli w kierunku trybuny i wykonali "kołyskę". Komu była dedykowana? - W niedzielę (17 września - przyp.) urodził się mój synek, Michał - wyjaśnił po wykonanej pracy Marcin Orłowski, napastnik "Żubrów".

- To nasze pierwsze dziecko - dodał 29-letni piłkarz, pochodzący z zachodniej Polski. - Żona rodziła w szpitalu w Krakowie, od piątku wszyscy już jesteśmy w domu, jesteśmy szczęśliwi... W tym tygodniu było trochę zamieszania, napięty harmonogram, ale przygotowałem się w miarę dobrze do meczu. Przyjechała teściowa, pomogła nam, ja mogłem skoncentrować się na grze.

- Zaraz wracam do domu, ucałuję synka. Cieszę się, że i w życiu prywatnym i zawodowym układa się w miarę dobrze. Oby tak dalej - mówił Orłowski kilkanaście minut po zwycięskim (3:1) spotkaniu z olsztyńską drużyną.

Ten mecz jednak zaczął układać się dobrze dla niepołomiczan dopiero w drugiej połowie. Po pierwszej przegrywali.

- Niby mieliśmy przewagę w posiadaniu piłki, ale nie było klarownych sytuacji. Stomil nie stosował jakiegoś "wysokiego" pressingu, przyjmował nas na swojej połowie, czekając na nasz błąd - analizował "Orzeł". - No i się doczekał, by był niepotrzebny faul w polu karnym. Rywale zdobyli z tego karnego bramkę, a potem mieli sytuację na 2:0 i gdyby Marcin (Staniszewski) wtedy fenomenalnie nie obronił, to mogłoby być ciężko.

Co zdarzyło się później?

- Padło trochę mocnych słów. Wyszliśmy na drugą połowę jeszcze mocniej zmobilizowani. Wiedzieliśmy, że musimy odrobić stratę, bo Stomil był drużyną do ogrania - stwierdził Orłowski.

Sam najbliższy zdobycia gola był w 53 minucie, zaraz po wyrównującej bramce. Główkował wówczas nad poprzeczką.

- Szkoda, że nie strzeliłem bramki, bo piłka w tym meczu mnie często szukała. Ale najważniejsze jest zwycięstwo, najważniejsze są trzy punkty - podkreślił.

Niepołomiczanie zdobyli je po trzech meczach, po których byli rozczarowani, w tym czasie wzbogacili się tylko o punkt. W sobotę pracy nie utrudniało im boisko, mimo intensywnych opadów przez kilkadziesiąt godzin przed meczem, z powodów których wiele spotkań w Krakowie i okolicach odwołano.

- Było dosyć grząskie, ale na tyle dobrze przygotowane, że można było - co pokazaliśmy w drugiej połowie - grać piłką po ziemi, kombinacyjnie. Przeprowadziliśmy wiele akcji oskrzydlających, co rusz kotłowało się pod bramką Stomilu. Strzeliliśmy trzy bramki i pokazaliśmy, moim zdaniem, niezły futbol.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marcin Orłowski (Puszcza Niepołomice): Zaraz wracam do domu, ucałuję synka - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska