Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Dzieński: Jeszcze nie zaczęliśmy wspinać się na igrzyska

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Marcin Dzieński jest ambasadorem wrocławskich World Games
Marcin Dzieński jest ambasadorem wrocławskich World Games fot marek szawdyn
- Rok minął, a na razie nie powstała kadra olimpijska, nie ma żadnego programu przygotowań - mówi tarnowianin Marcin Dzieński, mistrz świata we wspinaczce na czas.

- Od niespełna roku wiadomo, że wspinaczka sportowa będzie obecna na igrzyskach olimpijskich w Tokio w 2020 roku, niedawno oficjalnie zatwierdzono program tej imprezy. Co dzieje się w związku z tym w tej dyscyplinie w Polsce?

- Tak naprawdę to nic się nie dzieje. Nic się nie zmieniło, nie powstała żadna kadra, nie ma specjalnego programu, na razie wszystko jest po staremu. Każdy trenuje sam i przygotowuje się we własnym zakresie do swoich zawodów. Zawodnicy są zdani sami na siebie.

- Nikt się na ten temat nie zająknął nawet słowem?

- Ktoś napomknął nieśmiało, że w przyszłym roku ma by kadra A i kadra B. Ale to wszystko, nic konkretnego się nie dzieje. Idzie to jak krew z nosa. Moim zdaniem już dawno powinno być coś ustalone.

- Wspinaczka na igrzyskach ma być formą trójboju i składać się z trzech konkurencji: wspinania na czas, na prowadzenie i boulderingu. Planowane są już zawody w takiej olimpijskiej formule?

- Na mistrzostwach świata w Innsbrucku w 2018 roku mają być właśnie zawody w trójboju, jako dodatkowa konkurencja rozgrywana w jeden dzień. Tym bardziej potrzebne byłoby opracowanie jakichś rozwiązań, pomysłów. Bo chodzi też o to, że te trzy konkurencje zupełnie się wykluczają. W zasadzie stworzono nowy sport i nie będzie łatwo się przekwalifikować.

- Właśnie, takie rozwiązanie, żeby połączyć te trzy rodzaje wspinaczki w jedną konkurencję, spotkało się z krytyką w waszym środowisku.

- Bo to jest tak, jakbyś trenował sprint na 100 metrów i nagle kazali ci biegać też maraton. Lub na odwrót. We wspinaczce sportowej powstały wąskie specjalizacje i na siłę próbuje to się teraz zmieniać. Gdyby w Tokio były trzy osobne konkurencje - a krążą plotki, że coś takiego jest jeszcze możliwe - to byłoby spełnienie marzeń. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że tak się stanie cztery lata później, w Paryżu lub Los Angeles. Chaos jeszcze potęguje fakt, że na razie nie są znane zasady kwalifikacji na igrzyska, gdyby międzynarodowa federacja dała wytyczne, to byłoby łatwiej się przygotowywać. To ciągle niewiadoma.

- Pojawia się dylemat: może odpuścić Tokio i poczekać na następne igrzyska?

- Gdybym miał teraz 18 lat, to nastawiałbym się na 2024, ale mam 24 i nie wiem, czy pociągnę tak długo. Chodzą po głowie też takie myśli, żeby olać trójbój i robić swoje na Pucharach Świata i mistrzostwach. One nadal będą rozgrywane według starych zasad. Z drugiej strony - igrzyska to igrzyska. A propos Tokio, to miałem już okazję postawić tam pierwsze kroki. Zbudowano tam pierwszą ścianę do wspinaczki na czas i w kwietniu, na początku sezonu czołowi zawodnicy zostali zaproszeni na pokazowe zawody. Japończycy urządzili niezłe show. Byłoby miło tam wrócić.

- Igrzyska to szansa. Na sporty olimpijskie idzie znacznie więcej pieniędzy.

- Medal na mistrzostwach świata w dyscyplinie olimpijskiej daje takie stypendium, że naprawdę można trenować na poziomie. Wspinacze do tej pory musieli radzić sobie w inny sposób.

- A Pan jako mistrz świata ma teraz stypendium olimpijski czy nie?

Nieolimpijskie. Pytałem księgową w Polskim Związku Alpinizmu (wspinaczka sportowa znajduje się pod jego skrzydłami - red.), jak to teraz wygląda, ale nic się nie zmieniło. Stypendium po MŚ miałem na niecały rok, bo obowiązywało do kolejnej imprezy - teraz mamy mistrzostwa Europy (start w piątek we włoskim Val di Fassa - red.). W sportach olimpijskich wygląda to inaczej.

- Ale wy już takowym jesteście, przynajmniej w teorii. Może trzeba do ministerstwa zapukać?

- Może. Ale ja powinienem trenować, a nie chodzić po gabinetach.

- To prawda, że wspinacze na czas najgorzej wychodzą na tej zmianie?

- Trudno powiedzieć. Na pewno my sprinterzy zatraciliśmy całą technikę wspinania. Przepraszam, dziewczyna mi teraz krzyczy, że to nieprawda (śmiech). No dobra, jest tak: nadal potrafimy się wspinać, ale poniekąd straciliśmy koordynację potrzebną np. do wspinaczki na prowadzenie. Ale jest to do nadrobienia. Specjalista od boulderingu biegać po ścianie też nie potrafi. Wydaje mi się, że szanse są równe. Choć gdybym 10 lat temu wiedział, że będzie trójbój na igrzyskach, to trenowałbym trójbój. Nie w porę się to trochę wydarzyło, ale nie ma co się użalać.

- Wiadomo już, jak będzie wyglądać olimpijska rywalizacja?

- Najpierw mamy biec na czas, potem bouldering i na prowadzenie. Wszystko ma się odbyć w ciągu jednego dnia. Federacja głowi się, jakby to fajnie rozwiązać.

- Pan wprowadził już do treningu nowe elementy?

- Coś tam robimy, ale na razie wszystko było podporządkowane World Games, które w lipcu organizowane są we Wrocławiu. To dla mnie najważniejsza impreza w tym roku, nie dość że prestiżowe zawody, to jeszcze w Polsce. Chcę tam zdobyć medal, więc w stu procentach skupiam się na sprincie.

- Dwa lata wystarczą, żeby się przygotować do igrzysk olimpijskich?

- Ciężko to wyliczyć. Choć wszystko jest możliwe.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska