Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Zieliński: Mocna Cracovia to nie jest bajka z mchu i paproci

Rozmawiali Przemysław Franczak i Jacek Żukowski
Trener Jacek Zieliński
Trener Jacek Zieliński Anna Kaczmarz / Dziennik Polski /Polska Press
- Chcemy stworzyć zespół, który będzie się liczył w lidze co roku, a nie okazjonalnie - mówi Jacek Zieliński, trener Cracovii.

Sukces sukcesem, puchary pucharami, ale zaczniemy przewrotnie: nie żal Panu tego brązowego medalu?

Nie myślę o rzeczach, które są poza moim zasięgiem. Można gdybać, ale cieszymy się z tego, co jest. Nie w tym roku, to medal będzie w przyszłym.

Poza zasięgiem? Brakowało naprawdę niewiele.

Jest parę przyczyn, dlaczego nie byliśmy na 3. miejscu. Z drugiej strony, kto w lipcu ubiegłego roku mówił, że Cracovia zdobędzie medal? Nie słyszałem czegoś takiego. Ani w moich wypowiedziach, ani w opiniach piłkarzy. Prasa zrobiła z tego nasz cel i musieliśmy się potem z tym borykać.

Jak się okazało, wytypowano was do walki o podium całkiem słusznie.

Ale medalu nie było, czyli jeszcze do niego nie dorośliśmy.

Dorośliście jednak do opinii, które krążyły na wasz temat po poprzednim sezonie. Opinii o Cracovii Zielińskiego, która będzie w stanie bić się o czołowe miejsca.

Nie wyszło z brązowym medalem, trudno. Zagłębie miało superfinisz, trzeba to docenić. Żalu nie mamy, choć może jest małe uczucie niedosytu. Sezon trzeba jednak uznać za udany.

Nawet bardzo. Przed rozgrywkami brałby Pan to 4. miejsce w ciemno?

Zdecydowanie. Patrząc na to, jakie zespół miały Legia, Lech, jaką pakę montowała Lechia, to oznaczało dobry wynik. Chcieliśmy być jak najwyżej, ale o pucharach nikt nie marzył.

Gdy wygraliście grupę spadkową w ubiegłym sezonie, to podkreślał Pan, że Cracovia ma potencjał. Spodziewał się Pan, że aż taki?

Cały czas mówiłem, że naszym celem jest to, by nie grać non stop o utrzymanie, tylko o pierwszą ósemkę. A w niej nie tylko być jako dekoracja, ale coś w niej zrobić. Ten zespół, który obejmowałem 20 kwietnia ubiegłego roku niewiele się zmienił do tego czasu. W jedenastce z ostatniego meczu z Lechią było siedmiu piłkarzy z pierwszego mojego spotkania w Cracovii, a na ławce było jeszcze trzech piłkarzy. To więc ta sama ekipa. Drużyna zrobiła spory postęp bez głośnych transferów.

Zrobił Pan wynik ponad stan?

Trudno powiedzieć. Zrobiliśmy bardzo dobry wynik w klubie, który nie ma największego budżetu i nie wiadomo jakiej kadry. A czy ponad stan? Cracovia może mieć zespół, który w przyszłości będzie cały czas walczył o czołowe miejsca.

Gdy zimą odchodził Deniss Rakels i nie udało się nikogo pozyskać w jego miejsce, nie miał Pan chwili zwątpienia, że jednak się nie uda?

Nie było takiego momentu, ale wiedziałem, że będzie zdecydowanie trudniej. Straciliśmy zawodnika, który strzelił nam 30 procent bramek. Mówienie o pucharach i bębnienie o medalu było więc śmieszne. Bo na jakiej podstawie? To tak, jakby z Legii wyjąć Nikolicia. Jak by ona wtedy wyglądała?

Wszystko w głowie trenera, żeby sobie z taką sytuacją poradzić.

I poradziliśmy sobie, tak jak mogliśmy. Potem wypadł jeszcze Damian Dąbrowski. To były naprawdę duże ubytki. W efekcie musieliśmy zacząć grać trochę inaczej. Mówiło się o zadyszkach, kryzysach, ale w rundzie finałowej zdobyliśmy 13 punktów i to nam daje 2. miejsce.

Fakt, że wiosną byliście zespołem bardziej wyrachowanym, mniej efektownym, wynikał tylko z braku Rakelsa?

Nie tylko, bo również rywale inaczej do nas podchodzili. Wyczerpał się element zaskoczenia. Bez Dąbrowskiego inaczej wyglądała też geografia środka zespołu. Dlatego w rundzie finałowej postawiliśmy na grę efektywną, a nie efektowną.

Który mecz tego sezonu najlepiej opisuje Pańską filozofię i spojrzenie na Cracovię?

Z Lechem, wygrany 5:2. Tam było wszystko, co trener chciałby widzieć w swojej drużynie.

Wiosna mogła być spokojniejsza. Gdyby Pan mógł cofnąć czas, to zrobiłby Pan te same transfery zimą?

Pyrdek i Adamczyk to są chłopcy przyszłościowi. Bejana obserwowaliśmy i sądziłem, że gdy pozna naszą filozofię gry, będziemy mieli z niego pociechę i to się sprawdziło. Karaczanakow na razie nie wypalił, nie złapał chemii z drużyną. Barierą jest język. Vestenicky to był transfer last minute, nie było czasu się zastanawiać, trzeba było go brać. Być może trzeba było bardziej pochylić się nad napastnikiem? Może defensywnym pomocnikiem? Ale kto przypuszczał, że Dąbrowski złapie kontuzję, a Covilo wypadnie na pierwsze mecze? Ale z drugiej strony, przesunięcie Bartka Kapustki do środka dało mu możliwość rozwoju, nie ma więc tego złego.

Puchary sprawiają, że teraz częściej dzwonią do Pana piłkarze z innych klubów?

Tak, to dodatkowy argument. Jest duże zainteresowanie.

A dla Pana jest to karta przetargowa w rozmowach z prezesem Filipiakiem?

Jest to karta przetargowa, by zwiększyć stan posiadania kadry i jej stan jakościowy. Musimy mieć 22 zawodników, po dwóch na każdą pozycję. Jeśli chcemy grać w lidze o czołowe pozycje, a chcemy, to nie może być tak jak teraz, że sezon ograliśmy 14-15 zawodnikami.

Jaka jest wizja rozwoju Cracovii?

Żeby stworzyć zespół, który będzie się liczył w lidze co roku, a nie okazjonalnie.

Łatwej byłoby Panu rozwijać ten zespół, w sensie szkoleniowym, bez pucharów?

Nie, puchary nie są problemem. To jest fajna przygoda. Okres przygotowawczy i tak zaczęlibyśmy w podobnym terminie. Wiadomo, trzeba być nieco wcześniej przygotowanym na pierwszy mecz pucharowy. Problemem może być logistyka, zgłaszanie kadry do UEFA. Sprawy transferowe muszą być dopięte do 30 czerwca. Duże wyzwanie, a czasu jest bardzo mało.

A jaki będzie cel w LE?

Teraz o tym nie myślimy. Jesteśmy pierwszy raz w pucharach, trzeba tego dotknąć. Na początek jest pierwsza runda, przebrnijmy ją, a później będziemy się zastanawiać, co dalej. Polskie zespoły jeśli chodzi o puchary, raczej dalekosiężnych planów nie snują.

Michał Probierz mówi, że puchary są pocałunkiem śmierci dla polskich zespołów.

Ja już przeżywałem puchary w Grodzisku, gdzie nie weszliśmy do fazy grupowej. W Lechu Poznań była piękna przygoda. Mam inne spojrzenie na grę w pucharach.

Była piękna przygoda, ale odbiło się to na lidze.

Owszem, dlatego mówię o zwiększeniu kadry. Jeśli będzie to spełnione, to damy sobie radę w krajowych rozgrywkach. Jeśli chcemy o czymś marzyć, to utrzymując obecny stan posiadania - może z wyjątkiem Bartka Kapustki - potrzebujemy czterech-pięciu konkretnych zawodników.

Mateusz Szczepaniak jest konkretny?

Na pewno wyróżnia się w polskiej lidze, więc tak. Szukamy zawodników, którzy pasują do mojej koncepcji, takich, którzy podniosą jakość drużyny.

A gdyby Kapustka swoją decyzję o przyszłości uzależniał wyłącznie od Pańskiej opinii, to co by mu Pan doradził? Ekstraklasa naprawdę stała się już dla niego za ciasna?

Ma ten komfort, że każde z rozwiązań będzie dla niego dobre. Zrobił ogromny postęp, ale jeśli by został u nas, to miałby możliwość jeszcze się rozwinąć. A jeśli odejdzie - to też będzie dobry ruch, może wskoczyć do zupełnie innego pociągu.

Część zysków z jego sprzedaży pójdzie na transfery?

Od dawna o tym mówiliśmy, że część pieniędzy będzie szła na dobre wzmocnienie drużyny.

Czyli jego transfer może sfinansować przyszły sukces?

Jest to możliwe.

A nowego Kapustkę ma Pan już na oku?

Takie perełki nie rodzą się na kamieniu, tylko raz na kilka, kilkanaście lat. Lewandowski, Kapustka… Ale dokładnie penetrujemy jednak rynki, więc kto wie.

Więcej goli od Cracovii strzeliła tylko Legia, wy za to sporo ich też traciliście. To też determinuje kierunek transferowych poszukiwań?

Chcemy poprawić grę w obronie całego zespołu, ale do tej formacji szykujemy dwa transfery. Nie ukrywam też, że rozglądamy się za bramkarzem, którego pojawienie się zaostrzyłoby rywalizację.

Na ostatnich zajęciach przed urlopami mówił Pan piłkarzom: „dobra robota” czy „panowie, za chwilę jedziemy dalej”?

Po ostatnim treningu życzyłem im spokojnych wakacji, bez przygód, a dłużej rozmawialiśmy po meczu z Lechią. Gratulowaliśmy sobie dobrej roboty, a ze wszystkich ust padło zapewnienie, że nie zatrzymujemy się i gramy o to samo w przyszłym roku.

Jeśli nie o coś więcej.

No właśnie.

Mistrzostwo to jest realna sprawa czy - że zacytujemy Pańskie ulubione powiedzenie - bajka z mchu i paproci?

Papier wszystko przyjmie. Też byśmy chcieli się podłączyć do walki o tytuł, ale najpierw trzeba stworzyć zespół, który będzie miał taką możliwość. Szabelką można machać zawsze, natomiast prędzej czy później szabelka z ręki wypadnie. Albo się stępi. Natomiast gdy ma się podwaliny, to można mówić o dużych celach. Legia i Lech mogą mówić o nich co roku, tam fundamenty mają od lat, a my dopiero je budujemy. Skupiamy się na tym, żeby być czołową drużyną ligi.

O ile Legia przerasta konkurencję budżetem, to klasą sportową niekoniecznie.

Ale summa summarum to taki zespół, że zdobyli Puchar Polski i mistrzostwo. Póki co Legia jest o parę długości przed polską ligą, choć na boisku nie zawsze to widać. Ale nieraz tak jest, że w piłce pieniądze nie grają.

Leicester, sensacyjny mistrz Anglii. Dobry drogowskaz.

Nie tylko dla nas. To zawsze są fajne historie, gdy taki klub jest w stanie utrzeć nosa faworytom. Ale myślę, że to już się w Anglii nie powtórzy, nikt sobie na to nie pozwoli. Geografia piłki wróci tam na stare tory.

A wy w Polsce postaracie się o coś zgoła innego.

My postaramy się, żeby było ciekawie.

Więcej informacji o Cracovii

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska