Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spindoktorant. Składka na bogatych

Marcin Kędryna
archiwum
Ministrowie zdrowia i finansów, pani Leszczyna i pan Domański, ogłosili plan reformy składek zdrowotnych. Reforma ma przywrócić sprawiedliwość panującą w czasach przed tym, jak zły PiS wprowadził sztandarowy projekt premiera Morawieckiego, perfidnie nazwany Polskim Ładem. Sprawiedliwość polegała na tym, że pracujący na etatach składkę na NFZ, czyli utrzymanie systemu ochrony zdrowia, płacili w wysokości wynikającej z ich zarobków. Im wyższy dochód, tym wyższa składka.

Natomiast przedsiębiorcy, sól naszej gospodarki, płacili zryczałtowaną kwotę. Konkretnie tyle, ile otrzymujący minimalną pensję. Dlaczegożby mieli płacić więcej, skoro przecież nic więcej by za to nie dostali? A i tak żyje im się trudniej, bo przecież nie mają urlopów, nie chroni ich kodeks pracy, nikt im nie dopłaca do wczasów, strojów roboczych ani nie funduje w upały wody.

Tak o tym mówią rzeczeni przedsiębiorcy. Problem polega na tym, że większość z tych, którzy mówią, to tzw. samozatrudnieni.

Ludzie mają to do siebie, że trudno im się przyznać do tego, że dali się zrobić w konia. Wspaniałym przykładem takiej sytuacji są właśnie samozatrudnieni.

Pamiętam, że kiedy pojawił się pomysł przechodzenia z etatów na działalność, tłumaczono, że pracodawca oszczędzonymi na składkach pieniędzmi podzieli się z pracownikiem. Efekt był taki, że się nie dzielił, a przy okazji pracownicy tracili ochronę prawa pracy. A przez płacenie minimalnych składek emerytalnych szansę na inną niż głodową emeryturę.

Samozatrudnieni często mówią, że są okradani. Coś w tym jest, z tym że nie są wcale okradani przez ZUS czy NFZ. Okradani są przez własnych pracodawców, w tym przypadku nazywanych zleceniodawcami, klientami etc. Dzięki samozatrudnionym pracodawcy oszczędzają. Wykonujący identyczną pracę pracownicy etatowi kosztują ich zdecydowanie więcej, a do tego są chronieni przez kodeks pracy. Nie można więc przesadzać z ich wykorzystywaniem.

Samozatrudnieni, zwykle gdy przechodzą na emeryturę, wysuwają wobec rządzących słusznie niesłuszne pretensje. Niesłuszne, bo wysokość (choć bardziej niskość) ich emerytur wynika ze składek. Słusznie, bo rządzący nie powinni pozwalać na zastępowanie etatów samozatrudnieniem.

To emerytury, ale wróćmy do składki zdrowotnej. Polski Ład zrównał traktowanie etatowców i osób prowadzących działalność gospodarczą. I jedni, i drudzy mieli płacić jednakowy procent swoich dochodów.

Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak ochrona zdrowia jest droga. A przede wszystkim z tego, że nie ma granicznej kwoty, jaką można na nią wydać. O tym, jak bardzo sobie nie zdają sprawy, jest przekonanie, że pieniądze zbierane przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy mają jakiś znaczący wpływ na cokolwiek.

A przecież gdyby budżet NFZ podzielić przez dni w roku, wyjdzie, że Fundusz dziennie wydaje prawie dwa razy więcej niż Orkiestra co roku zbiera w finale.
Ludzie tego nie ogarniają. Właściwie nie ma się czemu dziwić. Można to sobie łatwo wyjaśnić: ani 280 milionów, ani tym bardziej 140 miliardów nikt na oczy nie widział.

„Składka zdrowotna jest ubezpieczeniem na wypadek choroby. Progresja podatkowa nie powinna być więc stosowana wobec składek zdrowotnych” - napisał na niegdysiejszym Twitterze Ryszard Petru.
Brzmi to logicznie. Natychmiast odezwały się głosy poparcia.
Na przykład: „To nie jest podatek! Płacimy za dostęp do usługi opieki zdrowotnej. Na takim samym poziomie dostępu”. Brzmi to logicznie. Tyle że w tej logice niekoniecznie mieści się pomysł, żeby z „tego samego poziomu dostępu” prowadzący działalność płacili wielokrotnie mniej niż etatowcy. Słychać więc głosy, by parapodatek wszystkim zamienić w ubezpieczenie. Wszystkim, czyli etatowcom też.

Ubezpieczenia to sprawdzony pomysł. W takiej na przykład Ameryce za ubezpieczenie zdrowotne siebie i dwójki swoich dzieci mój kolega płaci miesięcznie dwa tysiące dolarów. W zamian ma mniej więcej to samo, co gwarantuje NFZ. Osiem tysięcy złotych miesięcznie. Da się pewnie taniej. Ale nie taniej niż tzw. Obamacare - to z 500 dolarów, ale za to dostanie się mniej niż u nas w NFZ.

Jeżeli rządowy projekt wejdzie w życie, to, po pierwsze, będzie mniej pieniędzy w NFZ, co jest bezdyskusyjnie złe. Po drugie, niezbyt rozgarnięci ludzie będą się dawać namówić na samozatrudnienie. Będą płacić niższe składki emerytalne, więc będzie mniej pieniędzy na emerytury. Oszczędzą korporacje. I może właśnie o to chodzi.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Spindoktorant. Składka na bogatych - Plus Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska