MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Spełnił marzenie o lataniu. Zasiada za sterami Jastrzębia

Paweł Chwał
Dominik Duda  ma 30 lat i za sobą wiele godzin lotów i szkoleń, dzięki którym może zasiadać za sterami legendarnych F-16
Dominik Duda ma 30 lat i za sobą wiele godzin lotów i szkoleń, dzięki którym może zasiadać za sterami legendarnych F-16 Mariusz Adamski - air2air.net
Pochodzący z podtarnowskich Ryglic kapitan Dominik Duda został Pilotem Roku w 31. Bazie Lotnictwa Taktycznego Poznań-Krzesiny. Dominik należy do elitarnej grupy najlepszych pilotów wojskowych w Polsce, którzy latają legendarnymi amerykańskimi myśliwcami F-16.

Tata Kazimierz - były żużlowiec tarnowskiej Unii w wiraże na torze wchodził z prędkością około 100 kilometrów na godzinę. Grzegorz, starszy z jego synów - mistrz Europy w samochodowych wyścigach górskich rozwija na zawodach prędkości co najmniej dwukrotnie większe. Obaj nie mają się jednak co mierzyć z najmłodszym z rodziny Dudów. Dominik, kapitan sił powietrznych RP należy do elitarnej grupy pilotów, którzy latają słynnym amerykańskim samolotem wielozadaniowym F-16. Myśliwiec może rozwinąć prędkość nawet 2300 kilometrów na godzinę, nieosiągalną dla kierowcy motocykla czy samochodu.

Skąd takie zamiłowanie do dużych prędkości w rodzinie Dudów z Ryglic? - Nie mam zielonego pojęcia. Mój tata wprawdzie, mimo swoich 83 lat, nadal jeździ na motorze MZ, ale demonem prędkości bym go nie nazwał - mówi z uśmiechem Kazimierz Duda (rocznik 1951).

Wycofał się po wypadku

Senior rodziny w latach 70-tych przez siedem sezonów bronił barw tarnowskiej Unii, która występowała wówczas na II-ligowych torach. Jeździł w drużynie m.in. z Marianem Wardzałą. - Dobrze zapowiadającą się karierę przerywały mu co chwilę wypadki i kontuzje. Kazik nie bał się prędkości, ale w końcu sam wycofał się. Uznał chyba, że nie ma co kusić losu - mówi Wardzała, były zawodnik i trener Jaskółek.

Na zakończenie kariery zawodniczej, jak przyznaje sam Kazimierz Duda, złożyły się dwa powody. Po pierwsze wypadek na torze we Wrocławiu, który przypłacił pęknięciem podstawy czaszki i licznymi złamaniami oraz nagła śmierć 3,5-letniej córki, która przegrała walkę z nowotworem.

Całkowitego rozbratu z motoryzacja jednak nie wziął. Założył w Ryglicach własny warsztat samochodowy. To właśnie w nim pasją do spalin, silników i smarów zaraził się starszy zdwóch synów: Grzegorz.

Czterolatek w warsztacie

- Kiedy inni chodzili grać w piłkę czy oglądali telewizję Grzesiek odpoczywał w... warsztacie - wspomina mama Elżbieta, emerytowana nauczycielka miejscowej "podstawówki". Przyszły mistrz Europy w samochodowych wyścigach górskich bacznie przyglądał się temu co działo się w warsztacie. Był na tyle pojętny, że gdy raz zabrakło w nim ojca, sam zdiagnozował usterkę w samochodzie klienta. - Doskonale wiedział, co należy zrobić w tej konkretnej sytuacji. A miał wtedy zaledwie cztery, góra pięć lat - wspominają rodzice.

W ósmej klasie szkoły podstawowej Grzegorz kupił swoje pierwsze auto. Był to niemal kompletnie zniszczony, przerdzewiały, z sypiącym się silnikiem ford capri. Kosztem wielu wyrzeczeń i nieprzespanych nocy odremontował go tak, że po kilku miesiącach samochód wyglądał jak nowy.

Ściganie zaczynał na volkswagenie scirocco, którym już w pierwszym roku startów wygrał siedem eliminacji rajdów amatorskich (KJS), będąc rewelacją zawodów.

Mistrz w jeździe pod górę

Po kilku latach startów w rajdach skoncentrował się na wyścigach górskich. - To stosunkowo młoda, ale bardzo dynamicznie rozwijająca się dyscyplina motorowa. W przeciwieństwie do rajdów jeżdżę w samochodzie sam, bez pilota, a wyznaczone odcinki trasy muszą prowadzić pod górę - opowiada.

Zdobył pod rząd dziesięć tytułów Mistrza Polski. Od trzech lat rywalizuje z najlepszymi kierowcami na trasach Europy Centralnej, m.in. w krajach byłej Jugosławii, Czechach, Austrii i we Włoszech. W minionym sezonie powtórzył sukces sprzed roku zwyciężając rywalizację zarówno w swojej grupie, jak również w klasyfikacji generalnej mistrzostw.

Grzegorz Duda (37 lat) lubi ryzyko i często je podejmuje, ale - jak wyjaśnia - w granicach rozsądku. - Jeżdżę szybko, ale dopóki mam kontrolę nad samochodem i wiem, czego mogę się po nim spodziewać - podkreśla. Jego marzeniem jest start w rajdzie Dakar. - Lubię stawiać sobie cele i mocno wierzę w to, że za kilka lat uda mi się również ten zrealizować - mówi Grzegorz, który swoimi umiejętnościami chętnie dzieli się z młodymi kierowcami, którzy pod jego okiem coraz lepiej radzą sobie na zawodach. Z dumą patrzy również na pierwsze sukcesy swojego 8-letniego syna, który - wszystko na to wskazuje przejął w genach po tacie i dziadku zamiłowanie do szybkiej jazdy. - Karol świetnie radzi sobie na gokartach. Należy do niego nuż między innymi rekord toru w jego kategorii wiekowej - zauważa starszy z braci Dudów .

Marzenia o lataniu

Młodszy o siedem lat od niego Dominik od dziecka marzył o lataniu. Miał zaledwie kilka lat, jak pierwszy raz wzbił się w górę w szybowcu, który pilotował znajomy jego taty. - Od tego momentu krok po kroku robił wszystko, aby dopiąć swego i kiedyś samemu zostać pilotem - przyznaje Kazimierz Duda.

Rodzice nie zdziwili się więc szczególnie, kiedy syn w ósmej klasie podstawówki zakomunikował w domu, że będzie zdawał do liceum lotniczego przy Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. - Do obleganej szkoły dostał się, mimo że o jedno miejsce ubiegało się wówczas aż dwudziestu chętnych - przypomina sobie Kazimierz Duda. Będąc w liceum Dominik zdobył m.in. licencję szybowcową, licencję na samoloty turystyczne, licencję na samoloty sportowe. Latał na słynnej Wildze i Zlinie.

Po liceum kontynuował studia w szkole oficerskiej w Dęblinie, zdobywając tytuł magistra inżyniera na kierunku lotnictwo i kosmonautyka. Dzisiaj jest kapitanem Wojska Polskiego. Pełni służbę w 2. Skrzydle Lotnictwa Taktycznego Sił Powietrznych RP i stacjonuje w bazie wojskowej w Poznaniu-Krzesinach.

Pilot roku w Krzesinach

Dominik Duda w styczniu odebrał prestiżowy tytuł Pilota Roku w swojej bazie. - Z racji służby trudno złapać go choćby na chwilę, nawet na komórkę. Rzadko przyjeżdża też do domu. Góra, jeden dwa razy w roku. Ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić - mówi tata.

Rygliczanin był w gronie kilkunastu pilotów z Polski zaproszonych na elitarne ćwiczenia lotnicze Red Flag na Alasce, organizowane przez siły zbrojne USA z udziałem sojuszników. Wcześniej przez 2,5 roku szkolił się pod okiem amerykańskich pilotów wojskowych, a przez 1,5 roku wykonywał samodzielne loty na F-16.

W internecie można zobaczyć sporo zdjęć, m.in. jego autorstwa i filmów z podniebnych manewrów i pozorowanych walk powietrznych, prowadzonych wspólnie przez pilotów z Polski i hiszpańskich sił powietrznych w rejonie Saragossy. - Kiedyś, jak szedł do liceum martwiliśmy się o niego, czy wytrzyma wojskowy rygor. Wtedy myślałem nawet, że po kilku dniach zadzwoni, abym go zabrał i przywiózł do domu. Chęć zostania pilotem była jednak w jego przypadku tak silna, że żadne niewygody i przeciwności nie były w stanie go zniechęcić. Dzisiaj może być z siebie dumny- mówi Kazimierz, senior rodziny.

Inny kierunek obrała trzecia z rodzeństwa Dudów. Beata pracuje w Lublinie jako ceniony pediatra nefrolog (specjalista od problemów z nerkami u dzieci). Także wysoko mierzy. Jest już blisko medycznej profesury.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska