Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smutny los Samuela Zborowskiego, magnata, który zlekceważył króla

Mateusz Drożdż
Samuel Zborowski. Zdaniem Pawła Jasienicy nie był on spiskowcem, bo na takowego się nie nadawał
Samuel Zborowski. Zdaniem Pawła Jasienicy nie był on spiskowcem, bo na takowego się nie nadawał
Tak do końca nie wiadomo, dlaczego rankiem 26 maja 1584 roku przy baszcie Senatorskiej na Zamku Królewskim na Wawelu, miecz katowski oddzielił tę głowę od ciała. Czy chodziło o stare, czy nowe grzechy samego skazańca, czy może miało to pokazać siłę władzy królewskiej i wziąć szlachtę i magnaterię za przysłowiowy pysk?

Odciętą głowę przyszyto potem do ciała, a trumna z okienkiem umożliwiającym wgląd w spoczywającego wewnątrz nieboszczyka była atrakcją i argumentem w dyskusji na sejmikach szlacheckich, dopóki nie zagrożono jej utopieniem.
Wieszcz narodowy stworzył na podstawie tej historii prawie cały dramat, wybitny malarz - obraz, a skorzystali z niej także inni twórcy kultury.

Młodzieniec żwawy
Początkowo wydawało się, że Samuel oraz jego bracia Jan, Andrzej i Piotr Zborowscy herbu Jastrzębiec zrobią wielką karierę.
Nie tylko pochodzili z możnej i wpływowej rodziny magnackiej z Małopolski, ale i pomogli w wyborze na króla Rzeczypospolitej Henryka Walezego, gromadząc mu głosy na sejmikach w Wielkopolsce, Małopolsce i na Rusi. Piotr był wojewodą krakowskim, a pozostałym marzyło się, aby Andrzej został kanclerzem, Jan - hetmanem, i by Samuel skorzystał z królewskiej łaski.

Ten ostatni, jak pisał pamiętnikarz z epoki, był to "młodzieniec żwawy i płochy, niemający innego chwalebnego przymiotu oprócz zręczności jeżdżenia na koniu i w używaniu kopii". I narobił sobie tymi umiejętnościami problemów już dwa dni po koronacji Henryka Walezego w lutym 1574 roku.

Turniej na Wawelu
Na zamku wawelskim zorganizowano turniej rycerski. Nawieziono na dziedziniec piasku, którym posypano arenę zmagań, i w który szlachcice pragnący sławy wbijali swoje kopie, aby wyzwać do walki innych chętnych. Gdy kopię wbitą przez Zborowskiego, wyjął sługa innego magnata, kasztelana wojnickiego, Jana Tęczyńskiego, Samuel uznał to za obrazę swojego rodu.

Do walki wydelegował swojego służącego, a sam wyzwał na pojedynek Tęczyńskiego. Do walki nie doszło, bo Tęczyński nie chciał się potykać, za to obaj panowie spotkali się chyba dość przypadkowo przy jednej z bram na zamek.

Od słów przeszli do rękoczynów, a konkretniej, rozsierdzony do żywego Zborowski walnął ciężkim czekanem w głowę, ale nie Tęczyńskiego, tylko kasztelana przemyskiego Andrzeja Wapowskiego, który próbował obu magnatów rozdzielić.

Polała się krew, Zborowski przezornie ulotnił się do miasta, a ludzie Tęczyńskiego zaprowadzili poszkodowanego na zamek przed oblicze króla, pokazując mu jaskrawy, krwawy i gorący przykład pogwałcenia prawa.

Zakażenie i... koniec
Sam Wapowski przez trzy dni chętniej pokazywał wszystkim swoją ranę i o niej opowiadał, niż dbał o jej leczenie. Złapał zakażenie i zmarł. Wówczas Zborowski został oskarżony o morderstwo pod bokiem monarchy. To już nie były przelewki, za to groziła kara na gardle lub nawet - co było jeszcze gorsze dla każdego szlachcica - pozbawienie szlachectwa.

Król musiał zareagować, był jednak bardzo łaskawy - w końcu zawdzięczał Zborowskim wiele - Samuela skazał na wygnanie z kraju i zabrał mu majątek. Ku oburzeniu części szlachty, zabrane dobra przekazał jednak… członkowi rodziny Zborowskich, który scedował je na dzieci Samuela. Banita tymczasem ewakuował się do Siedmiogrodu, gdzie wszedł na służbę u księcia Stefana Batorego.

Magnaci w opozycji
Ten już wkrótce został nowym królem polskim, znów m.in. dzięki poparciu Zborowskich. Jan Zborowski został kasztelanem gnieźnieńskim, ale jego rodzina nie otrzymała więcej awansów, a Samuel - ułaskawienia. Magnaci poczuli się urażeni i przeszli do opozycji. Za ich sprawą kilka województw odmówiło podatków uchwalonych przez sejm i przygotowywanych na wojnę moskiewską.

Sam Samuel, przebywający na Zaporożu na czele Kozaków, urządzał najazdy na Mołdawię i tureckie pogranicze, co mogło sprowokować niepotrzebną wojnę z sułtanem. Wielokrotnie łamał też wyrok przebywając na terenach swojego rodu, gdzie oczywiście nikt nie śmiał go aresztować. Bracia próbowali mu pomóc prosząc o królewską łaskę. Pozwolono mu wziąć udział w kampanii moskiewskiej, gdzie liczyli, że wykaże się odwagą - której nigdy mu nie brakowało - a król go nagrodzi i anuluje wyrok.

Nie wyszło. Jedni mówili, że dlatego, iż Samuel się nie wykazał, inni - że zawistni nie dali mu się wykazać, a jeszcze inni - że dzięki tej banicji król szachował cały ród opozycyjny. Choć od razu trzeba przyznać, że kasztelan gnieźnieński Jan Zborowski był lojalny i oddany królowi.

Przeciwko królowi
Wojna z Moskwą zakończyła się sukcesem, ale szlachta zaczęła przeciwstawiać się teraz polityce króla, głosząc, że władca pragnie ograniczyć złotą wolność i zwiększyć władzę króla. Sejmiki zaczęły odmawiać podatków, sejm w 1582 roku podburzony przez opozycję rozszedł się bez ustaleń, a Samuel znów drażnił Turków, ryzykując wywołanie wojny.

W dodatku przechwycono listy Zborowskich, gdzie król był nazywany dość obelżywie i które mogły sugerować, że organizowany jest spisek lub nawet zamach na króla.

Bezkarny?
W końcu w 1584 roku pewny swej bezkarności Samuel przyjechał w pobliże Krakowa. Miał z sobą silną kompanię, ale jawne łamanie prawa zirytowało kanclerza, hetmana i starostę krakowskiego Jana Zamoyskiego. Wydał rozkaz aresztowania banity, co nastąpiło nocą z 11 na 12 maja w Piekarach niedaleko Proszowic, gdzie Zborowski odwiedził swoją siostrzenicę, a oddział zostawił w sąsiedniej wsi.

Ludzie Jana Zamoyskiego otoczyli dwór, a przyszły hetman wielki koronny Stanisław Żółkiewski osobiście rąbiąc toporem, otworzył tylne drzwi. Więźnia przewieziono do Krakowa.

- Co zrobić z więźniem? - miał zapytać kanclerz króla.
- "Canis mortuus non mordet" [Martwy pies nie kąsa - red.] odpowiedział po łacinie, nieznający polskiego król.
Majowym rankiem...

Rankiem 26 maja 1584 roku pod basztę Senatorską przyprowadzono więźnia. Ten dał jednemu z obecnych chustkę z prośbą: "Rozmoczże ją we krwi mojej, dajże synowi", a następnie poprosił kata o możliwość modlitwy, dodając, że gdy wypowie po raz trzeci słowo "Jezus!" będzie gotowy.

Powiedział to tak strasznym głosem, że kat… uciekł. Miecz chwycił któryś z hajduków i uderzył, a odcięta głowa spadła z pieńka, potoczyła się, podskakując trzy razy na trawie. Ciało i głowę wydano rodzinie. Ta postanowiła pomścić śmierć Samuela.

30 maja na polecenie Andrzeja Zborowskiego ogłoszono na czterech krańcach Rynku w Krakowie uroczystą deklarację o bezprawnym ścięciu Samuela. O krzywdzie doznanej z ręki Jana Zamoyskiego rodzina skarżyła się szlachcie.
Kanclerza i hetmana, bliskiego współpracownika króla, nazywała gwałcicielem prawa, przywilejów szlacheckich, który się sprzysiągł przeciwko rodowi Zborowskich.

Groźby Zborowskich
Na sejmiku w Proszowicach Zborowscy obstawili kościół, gdzie obradowano, swoimi hajdukami, a obok kościoła postawiono wóz z cynową trumną Samuela. Całość zasmołowano, ale przez szybkę można było oglądać głowę zabitego, przyszytą ponownie do ciała.

Zborowscy grozili, że ten dowód rzeczowy przywiozą na obrady sejmu. Pomysł upadł, gdy król zagroził, że każe zwłoki wrzucić do Wisły, jeśli nie zostaną one zostawione w spokoju w grobie. Wówczas rodzina zaczęła myśleć o zastąpieniu trumny malowidłem w działaniach propagandowych. Sprawa ucichła, gdy na sejmie w 1585 roku oskarżono Krzysztofa i Andrzeja Zborowskich o spiski z zagranicą i skazano Krzysztofa na banicję i utratę dóbr.

Zdaniem Pawła Jasienicy, Samuel nie był spiskowcem, bo "nadawał się najwyżej na tuzinkowego dowódcę chorągwi jazdy. By zmyć z siebie banicję, uczestniczył w wojnie moskiewskiej, która tylu innym przyniosła sławę, i niczym się nie odznaczył".

Królewski błąd
Wydaje się, że jego ścięcie za stare grzechy bez udowodnienia nowych było błędem króla i kanclerza. Jednak równocześnie król i kanclerz pokazali siłę i charakter. Być może sprawa miała posłużyć do zastraszenia magnaterii, gdyż sejmiki szybko się uspokoiły.

Król Stefan Batory z tego już nie skorzystał, bo zmarł w grudniu 1586 roku, a bezwzględność w rozprawieniu się z opozycją osłabiła popularność wśród szlachty Jana Zamoyskiego i być może przekreśliła jego szanse na wybór na tron Rzeczypospolitej.

Napisz do autora:
[email protected]

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska