Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smecz towarzyski. Uprzedmiotowienie dyskusji

Przemek Franczak
Z trzech bezpardonowych ataków na Polskę, które przypuszczono w ostatnim czasie - ze strony Komisji Europejskiej, agencji Standard&Poor’s oraz kapitana reprezentacji Szwecji w piłce ręcznej Tobiasa Karlssona - największe oburzenie w narodzie wywołał chyba ten ostatni. W obronie prawa do oglądania cheerleaderek w przerwach meczów na Euro skrzyknięto się jeszcze skuteczniej niż przy hockach-klockach z Trybunałem Konstytucyjnym, bo ponad podziałami. Dobrze, że obrona terytorialna jest w powijakach, bo jeszcze armia członków klubów paintballowych gotowa byłaby ruszyć przez Bałtyk, by osobiście wybić Szwedom z głowy równościowe postulaty.

Może rzeczywiście nie powinniśmy przejmować się innymi rzeczami. Premier Beata Szydło dzielnie wzięła na siebie rolę Wiedźmina walczącego wykutymi na blachę zaklęciami z demonem zjednoczonej Europy. Inna sprawa, że ci europosłowie wiedzą, że gdzieś dzwoni, tylko nie za bardzo wiedzą, o co zapytać. Prztykać się z kolei ze światem wielkiej finansjery to jednak ryzyko - oni potrafią puszczać w skarpetkach. Choć ja nie przestaję się dziwić, że instytucja w rodzaju S&P może jednym ruchem, przestawiając dwie litery alfabetu, wywrócić do góry nogami prawie każdą gospodarkę świata. Stąd może jednak bierze się drugi człon jej nazwy.

Tak czy inaczej, na widelec został nabity Karlsson, doszukujący się w występach cheerleaderek przejawów uprzedmiotowienia kobiet. My, jak to my, oczywiście zupełnie niepotrzebnie wzięliśmy to do siebie. Szwedzki szczypiornista - co za cudowna zbitka - ma przecież świadomość, że gimnastykujące się publicznie dziewczyny są gatunkiem występującym nie tylko nad Wisłą. Mleko jednak się rozlało, bo my znów poczuliśmy się zakałą postępowego świata. A wtedy działa u nas bardzo silny mechanizm wyparcia. Wiecie, taki na zasadzie: „Uprzedmioto..., co? Tak, i jeszcze ksenofobię i homofobię nam wmówcie! I pogromy!”.

Tezę Karlssona należy więc wykpić, co sprawia pewne trudności, bo jednak trzeba wziąć stronę tych, którzy lubią sobie popatrzeć, z piwem w ręce, na wykonujące różne figury skąpo ubrane dziewczyny, czasem nastoletnie. Same zainteresowane mówią, że po prostu kochają tańczyć. Hm, nie chcę ich rozczarować, ale to jednak nie Teatr Bolszoj, tu mało kto podziwia taneczne umiejętności. Ale skoro to nie jest praca przymusowa... Polscy kibice lękać się nie muszą, cheerleaderki nie znikną, a parytetu uprzedmiatawiania, czyli ich pracy na zmiany z cheerleaderami, nikt nie wprowadzi. A gdyby nawet, to jednak wystawcie sobie, że mimo wszystko są na świecie sprawy ważniejsze od machania pomponami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska