Najpiękniejszy miejski plac na tej połówce globusa został zamieniony w komercyjne monstrum, którego jedyną ofertą są kiermasze, targi, podłej jakości imprezy, wata cukrowa i trylion ogródków piwnych, które wdzierają się na każdy metr kwadratowy Rynku. Nie ma przestrzeni, jest za to nieznośny hałas, gorszy nawet od śpiewu występującej dziś na Błoniach Celine Dion, której głos nadaje się jedynie
do cięcia blach w HTS-ie.
Nie chcę zresztą zapeszać - teraz będzie przydługa dygresja - ale w naszym mieście niewiele było udanych koncertów megagwiazd. Bob Dylan zapewne nigdy nie zapomni własnego, który zagrał
na początku lat 90. na stadionie Cracovii.
Z nieba lała mu się na głowę ściana wody, a publiczność zamiast spijać słowa z jego ust, drżała
w obawie, że za chwilę legendę rocka porazi prąd. A w przerwach między piosenkami krzyczano: "Bob, lepiej ubierz gumiaki!".
Ale do meritum, co by nie robić z gęby cholewy, nomen omen. W sercu kulturalnej stolicy Europy kulturą zdecydowanie nie pachnie, zajeżdża za to festynem i karkówką z grilla. Zamiast oparów sztuki, łyka się coś zupełnie innego. Skutki są opłakane, bo wyrafinowana krakowska publiczność zbiesiła się już na amen. Przykład z Teatru Słowackiego: podczas spektaklu na widowni zadzwoniła komórka.
Aktorzy zamarli w dziwacznych pozach, wściekłym wzrokiem wypatrując ignoranta. Ów, niezrażony pomrukiem dezaprobaty, przyłożył ucho do aparatu. Głośne "halo" wyprostowało głównego aktora, "cześć" zwaliło z nóg resztę obsady. Potem było nawet zabawnie. "Nie mogę rozmawiać, bo w teatrze jestem. Nieee, chu...o". Ja tak się czuję, kiedy muszę przejść przez Rynek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?