Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledztwo ws. wypadku fiakra na Krupówkach umorzone. Podejrzany nie żyje

Tomasz Mateusiak
Tomasz Mateusiak
Po 5 miesiącach od wypadku w wyniku którego rozpędzone konie zabiły na Krupówkach swego właściciela ma miejsce drugi akt tego dramatu. W sobotę w Witowie samobójstwo popełnił 50-letni mężczyzna, którego prokuratura zaledwie 3 dni wcześniej oskarżyła o spowodowanie wypadku. Góral, który targnął się na swoje życie 28 lutego miał prowadzić wóz zakopiańskich służb miejskich. To ta maszyna podczas pracy na deptaku spłoszyła zwierzęta.

Czytaj także: Wypadek na Krupówkach. Samochód spłoszył konia. Woźnica walczy o życie

Nie miał szans przeżyć
Do tragicznego wypadku z udziałem koni doszło 28 lutego wieczorem. Rozwieszający na Krupówkach ozdoby wóz służb miejskich "Tesko" podjechał zbyt blisko koni. Dwa spłoszone przez niego zwierzęta zaczęła uciekać w dół ulicy ciągnąć za sobą bryczkę, na której siedział 80-letni wozak - najstarszy ze wszystkich pracujących w Zakopanem. Po kilku metrach mężczyzna spadł z kozła, ale jego ręka zaklinowała się w lejcach. Konie ciągnęły go wiec tak długo, aż uderzył głową o kamienny murek. Choć pomoc nadeszła szybko górala nie udało się uratować. Zmarł tej samej nocy w szpitalu.

Ruszyło śledztwo

Niemal natychmiast po wypadku rozpoczęło się śledztwo, które miało ustalić kto odpowiada za tragedię. Zakopiańscy prokuratorzy powołali biegłych, a ci ustalili, że winę za spłoszenie koni ponosi kierowca samochodu technicznego. W minioną środę (9 lipca) 50-letni Andrzej S. z Witowa (w feralnym dniu kierował samochodem) usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do 8 lat więzienia. Jak mówi szef zakopiańskiej prokuratury Zbigniew Lis oskarżony zarzuty przyjął ze względnym spokojem. W piątek (11 lipca) do prokuratury przyszedł adwokat. Oświadczył, że będzie bronił S.

Nie wytrzymał traumy?

Dziś wiadomo, że do rozprawy nie dojdzie. W sobotę rano martwego Andrzeja S. znaleziono w okolicach domu. Wszystko wskazuje, że popełnił samobójstwo. Dlaczego to zrobił? Jego najbliżsi nie są w stanie rozmawiać. Jest w szoku. Bardziej wylewni są dalsi krewni. Twierdzą, że Andrzej S. nie wytrzymał psychicznie sprawy związanej z wypadkiem. Wyrzucał sobie, że przez niego zginął człowiek. W Witowie mówi się też, że ostatecznie załamała go świadomość, że został oskarżony. Zdaniem górali dodatkowo mógł bać się też o materialny los swojej rodziny w razie ew. odsiadki. W rodzinnej wsi S. ludzie powtarzają informacje, jakoby rodzina zmarłego w lutym wozaka nie oczekując nawet na decyzję prokuratury wytoczyła S. proces cywilny, w którym domagała się 200 tys. złotych odszkodowania.

Nic nie wskazywało na to, że będzie druga tragedia

- Nie wiem czy to fakt oskarżenia spowodował, że mężczyzna targnął się na swoje życie - mówi prokurator Lis. - Wolę wierzyć, że nie. Zmarły mężczyzna moim zdaniem nieźle znosić całą sprawę. Podczas przesłuchań dopytywał o szczegóły i pytał co mu grozi. Chciał się też bronić skoro miał adwokata. Choć istniała taka możliwość nie przydzieliliśmy mu opieki psychologa. Wydawało się, że nie ma takiej potrzeby.

Jak dodaje prokurator to co się stało jest też ogromną traumą dla prokuratora, który prowadził sprawę. Zdaniem Lisa jego pracownik jest przybity sytuacją. Śledczy uważa jednak, że postąpiono słusznie stawiając zarzuty. Kolejne dowody zebrane w sprawie potwierdzały, że to on spowodował wypadek.

Okazuje się też, że sytuacja S. wcale nie była tak tragiczna, jak mówią jego sąsiedzi. Jeszcze w zeszłym tygodniu pomoc swemu pracownikowi zaoferował pracodawca, czyli Tatrzańska Grupa Kapitałowa "Tesko". - Nasz pracownik miał do dyspozycji 2 prawników. Dla mnie dobro pracowników jest bardzo ważne, dlatego nie wyobrażałem sobie innego scenariusza - wyjaśnia Jerzy Piotrowski, prezes spółki. - Co do pomocy psychologa, ja nie jestem wykształcony w tym kierunku, więc nie mogłem stwierdzić jaki jest stan psychiczny - dodaje.

Nieprawdziwa jest też informacja, że nad zmarłym wisiało widmo procesu cywilnego o odszkodowanie dla rodziny zmarłego w lutym fiakra.

- Nie pozwaliśmy tego człowieka do sądu - powiedział "Krakowskiej" syn zmarłego górala. - Co więcej, nigdy nie mieliśmy nawet takiego zamiaru. W lutym doszło do wypadku i nikt nie spowodował go umyślnie. Dziś mamy podwójną tragedię.

WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CO TY WIESZ O SĘDZIOWANIU?"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska