Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siłacz z Krynicy: Lina była gorąca jak żelazko

Łukasz Madej
archiwum zawodnika
- Tanio skóry nie sprzedałem. Wiem, co teraz trzeba poprawić, wyeliminować - mówi Tomasz Kowal, strongman z Krynicy-Zdroju, który w Indiach rywalizował przy niemal pięćdziesięciostopniowym upale.

Za Panem inauguracyjny start tego sezonu Pucharu Świata. Impreza odbyła się w Indiach.
Była ogromna. Wystartowało trzynastu zawodników z całego świata.

Pan zawody zakończył na piątym miejscu.
Dźwigaliśmy w słońcu, w morderczym upale przy czterdziestu siedmiu stopniach. Pod tym względem była masakra, naprawdę.

Pierwszy raz walczył Pan w takich warunkach?
Pierwszy, i niech pan sobie pomyśli, że ciągnie autobus, który waży dwadzieścia ton, a lina jest tak gorąca, jakby się żelazka dotykało. Do tego „spacer farmera”, załadunek kowadła, które waży sto pięćdziesiąt kilogramów... Opuszki palców mam pozdzierane.

Zobacz także. Siłacz Tomasz Kowal: Taką żonę sobie wymarzyłem [ZDJĘCIA]
Nie obyło się też bez innych przeszkód.
Po przyjeździe okazało się, że organizator zmienił konkurencje. A ja nie dość, że i tak miałem tylko cztery tygodnie na przygotowania, bo przecież ten Puchar miał być na początku maja, to przez ten cały czas co innego „klepałem”.

Zapytał Pan, skąd taka decyzja organizatorów?
Tak, usłyszałem, że takie jest ich prawo, i tyle. Dorzucili sobie, co chcieli, wie pan jak to jest - pod innych zawodników. No, ale nieważne, swoje trzeba było i tak przecież zrobić. Drugi kłopot to było jedzenie. Mimo że mieszkaliśmy w luksusowych hotelu, w świetnych warunkach, to po pierwszym dniu dostałem bólów żołądka. W Indiach jest inna flora bakteryjna. Wszystko podają na ostro, nie ma łagodnego jedzenia. W sumie to mnie przed tym ostrzegano, więc jakieś środki ze sobą miałem, ale nie sądziłem, że od razu będą ze mną dziać się aż takie rzeczy. Dla mnie były to dwa dni dźwigania i walki z żołądkiem. Widać, mam bardziej wrażliwy od innych, jednak jak już mieliśmy wyjeżdżać, dopadło to też innych chłopaków. Prosili mnie o tabletki.

Miejsce w pierwszej piątce Pucharu Świata nie jest złe.
To dobry prognostyk. Tanio skóry nie sprzedałem. Wiem, co teraz trzeba poprawić, wyeliminować. Cel na ten sezonu Pucharu Świata jest taki, żeby poniżej właśnie piątego miejsca nie schodzić w ogóle. Oby tylko nie pojawiły się żadne kontuzje, bo imprez będzie ogromnie dużo. Za wspieranie mnie dziękuję firmom Erbet i Żelbet.

Właśnie, przed Panem kolejne tysiące kilometrów.
To prawda, choć najważniejsze zawody, czyli mistrzostwa Europy, odbędą się 7 sierpnia w Krynicy. Ale wystartuję też w Malezji, na Białorusi, w Uzbekistanie, polecę też do Los Angeles. Teraz nie było mnie w domu sześć dni, z czego trzydzieści godzin spędziłem w powietrzu.

W styczniu urodził się Pana syn Michałek.
To moje oczko głowie. Dobrze, że żyjemy w takim czasie, że mogłem się połączyć i codziennie go widzieć.

O sportach walki przeczytasz TUTAJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska