MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Seksowni przemytnicy

Artur Drożdżak
Dwóch zawodowych przemytników zgodziło się przekraczać granicę z trzema amatorami, ale nie wynikło z tego nic dobrego. Padły strzały, zginął jeden mężczyzna, drugi został ranny. Tylko trzech żółtodziobów wyszło z tego bez szwanku.

Wydarzenia nocy z 5 na 6 grudnia 1919 r. dokładnie opisywał w 17 punktach raport straży granicznej. Wynikało z niego, że pogranicznik Wacław Sternicki z kolegą Hieronimem Kamińskim usłyszeli, jak napisano, trzask łamanych gałęzi po niemieckiej stronie granicy. Strażnicy odczekali 5 minut i zaczaili się na przemytników, którzy między wsiami Dąb a Jeleń (dziś dzielnica Jaworzna) przepłynęli Przemszę i wyszli na brzeg po polskiej stronie. Mimo wezwania posiłków nikt pogranicznikom nie przybył na pomoc, a do najbliższego posterunku były dwa kilometry.

Pogranicznicy krzyknęli zwyczajowe: ręce góry, ale z pięciu mężczyzn w miejscu stanęło tylko trzech. Dwaj pozostali rzucili się do ucieczki i to w ich kierunku poleciał grad pocisków. Policzono potem, że padło 17 strzałów, jeden trafił Józefa W., który ciężko ranny w brzuch skonał na miejscu, kolejna kula przebiła ramię drugiego przemytnika Aleksandra S., który dopiero wtedy przemyślał sprawę i sycząc z bólu dał się obezwładnić.

Pozostali trzej osobnicy 41-letni Józef M., 24-letni Stanisław H. i 26-letni Antoni L. bali się nawet oddychać. Ranny Aleksander S. został przewieziony do szpitala, a pozostałą trójkę osadzono w areszcie i oskarżono o to, że "używając podstępu usiłowali wbrew zakazowi przewieźć między wartowniami z zagranicy towary o wartości ponad 2000 marek i do tego pomagali sobie wzajemnie oraz innemu sprawcy (zabitemu Józefowi W.)

Waga kontrabandy, czyli liści tytoniowych, tabaki, cygar nie była mała, bo w sumie wynosiła 18 kg. Stwierdzono, że "towar należycie był wyschnięty" i składał się m.in. z 2 kg tabaki w opakowaniu papierowym, 2 kg tytoniu tzw. prasówki w pudle kartonowym, cygar w 4 pudełkach po 100 sztuk (2 kg), cygar w pudełkach drewnianych po 50 sztuk (2 kg), 79 sztuk cygar w papierze (350 gr.). Pod dostatkiem było też bibułki i tytoniu, a wszystko zmieściło się w wielkim worze.

Amatorzy (żonaci) tłumaczyli się racjonalnie, że poszli na niemiecką stronę w celach towarzyskich, by odwiedzić dziewczyny. Sędzia w listopadzie 1920 r. uniewinnił całą trójkę, bo, jak napisał w uzasadnieniu wyroku, "ma nieodparte wrażenie, że to nie oni, a właśnie Aleksander S. i Józef W. przemycali tytoń i cygara. Rannego Aleksandra S. nie udało się postawić przed sądem, zwiał ze szpitala. W aktach sprawy jest widoczny odręczny dopisek sędziego: zarządzić inwigilację podejrzanego. Miał rację, bo Temida powinna zajmować się prawdziwymi przestępcami, a nie facetami, którzy chcieli sobie tylko skoczyć w bok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska