MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Seksmisja i ja

Jerzy Stuhr
fot. Marcin Makówka
Zostawia Pan wszystkie opowieści o Australii na czas, kiedy Pan wróci do kraju. Trzeba w tym celu czekać jeszcze całe dwa tygodnie, ale przecież miał Pan już tu, przed wyjazdem, sygnał, po którym można było rozpoznać atmosferę czekających Pana atrakcji...

Był taki sygnał, który pewnie nie powinien mnie zaskoczyć, ale jednak wywołał chwilę zadumy nad wiecznością filmowych wrażeń. Pisał mi organizator mojego pobytu w Melbourne i w Sydney, że w przygotowywanym festiwalu polskich filmów zdarzyła mu się rzecz bez precedensu: publiczność wykupiła "na pniu" wszystkie bilety, na pokazy starego przecież obrazu, czyli "Seksmisji". Na inne filmy - bywało różnie. Ale na ten - natychmiast.

Zaiste - zdumiewające.

12 milionów widzów obejrzało dotychczas tę opowieść. Fascynujące jest życie tego tytułu wśród tzw. zwyczajnych widzów.
Istnieją kluby fanów filmu Machulskiego, istnieje podobno "Cywilizacja Seksmisji", jak to ktoś nazwał. Działa jako rodzaj wtajemniczenia. Ludzie przerzucają się cytatami z filmu, rozpoznając w ten sposób swoją przynależność do grupy, czyli do pokoleń seksmisyjnych.

Wiem też o seansach, gdy puszcza się tylko obraz, a całość dialogów ludzie recytują na sali, dając dowód, że znają każde słowo scenariusza. Nie tylko "ciemność widzę, ciemność" czy "chodźmy na wschód, bo tam na pewno będzie jakaś cywilizacja", ale dużo, dużo więcej. To niebywałe!

Dla mnie dodatkowo niebywałe, gdyż sam, jako aktor, bardzo daleko odszedłem już od "Maksia". Nie bardzo umiem odtworzyć sobie emocji tamtego chłopca, który wraz z Albercikiem w wykonaniu Ola Łukaszewicza budził się po latach hibernacji w świecie jednopłciowym, pełnym kobiet.

Do dziś pamiętam niezwykłe znaczenie tego filmu, kiedy powstał. Wszak był to rok 1984. Nieco zelżał wprawdzie stan wojenny, reżim za kilka miesięcy przywrócić miał nawet jesienny Festiwal Polskich Filmów, ale nadal była cenzura, a "towarzysze partyjni" zawiadywali kinematografią.

I wtedy "Seksmisja" zaczęła pełnić swoją rolę polityczną, bo została od początku słusznie zinterpretowana politycznie. Uważano wówczas, że to nie tylko Maksiu i Albercik budzili się z hibernacji, ale cały naród się budzi.

Nie tylko Maksiu i Albercik walczyli z podsłuchami i donosami, świetnie zorganizowanego, babskiego społeczeństwa, to także naród boi się rozmawiać przez telefon. A gdy na końcu filmu okazało się, że wszystko, z czym walczą dwaj mężczyźni jest sztuczną rzeczywistością, stworzoną dla otumanienia społeczeństwa kobiet, wszystko było jasne. Dziś nie ma już tamtej interpretacji, to jasne. Dziś pozostała po prostu komedia. Pewnie trochę dwuznaczna, przede wszystkim radosna, biologiczna, będąca wielką pochwałą życia.

Może więc nic dziwnego, że nie starzeje się i należy do ulubionych, polskich filmów? Z "Seksmisją" przeżyłem kilka miłych momentów. Pamiętam obchody 25-lecia powstania filmu i to tam, gdzie był kręcony, czyli w Kopalni Soli w Wieliczce! Razem z Olem Łukaszewiczem odsłanialiśmy wtedy w kopalni pomnik Maksia i Albercika, a pod ziemią otwarto prawdziwe Muzeum Seksmisji, w którym udało się zgromadzić tak ogromną ilość przedziwnych, trochę już nawet zapomnianych przedmiotów tamtego świata, że aż trudno się było od nich oderwać.

I pamiętam drugą uroczystość, w której głównym bohaterem był hinduski Szwed, zakochany w Wieliczce, który o kopalni kręcił film dla UNESCO.

Wystąpiłem tam jako żywy rekwizyt, bo dali mi woreczek z solą, owinięty fragmentem "Seksmisji" znalezionej w komorze Margielnik, ubrali mnie w mundur przewodników i jako ten przewodnik płynąłem z ludźmi łódką przez dwa nieskończenie piękne tamtejsze jeziorka.

Może więc to drugie życie "Seksmisji" jest jeszcze ciekawsze niż pierwsze? Sam jestem ciekawy, jak sprawdzi się w Australii!

Notowała: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska