MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sękowa mlekiem zasłynie?

Halina Gajda
Halina Gajda
Małgorzata Paszko od lat hoduje krowy. To z ich mleka sądecka firma produkuje nabiał Łemkowyna.
Małgorzata Paszko od lat hoduje krowy. To z ich mleka sądecka firma produkuje nabiał Łemkowyna. Halina Gajda
Szczęśliwe krowy dają dobre mleko. Z niego powstają twarów, śmietana i masło Łemkowyna. Z mleka banickich kóz powstają sery wędzone, długodojrzewające, z ziołami, a nawet typu feta.

Górale mają swoje oscypki, Łącko - śliwowicę, a my nabiał pod wspólnym godłem Łemkowyna. Twaróg, masło, śmietana, a nawet jogurt i kefir produkowane są z mleka od szczęśliwych, bortniańskich krów. Szkoda tylko, że mało kto o nich wie. Tak samo, jak o banickich kozich serach. Rarytasy godne kulinarnych salonów. Może ktoś powalczy o to, by wpisać je na listę produktów regionalnych.

Ksiądz : szczęśliwe bydło, które je, co tylko chce

- Pełna ekologia, na każdym etapie - mówi Magdalena Paszko, która o ponad dwudziestu lat z mężem Janem, hoduje bydło mleczne. Gospodarstwo odziedziczyli po rodzicach męża.

Stado liczy osiemnaście krów. Jak na nasze lokalne warunki jest więc spore. Każda ma swoje imię i miejsce w oborze. W Bartnem podobnych gospodarstw jest kilkadziesiąt, wszystkie produkują właśnie mleko. Tylko Paszkowie, rocznie oddają go prawie 70 tysięcy litrów. - W 1994 roku pojawił się u nas odbiorca z Dąbrowy koło Nowego Sącza, zaproponował współpracę, która trwa do dzisiaj - mówi Adam Kuziak, sołtys wsi. - Owocem są właśnie wspomniane produkty Łemkowyna - dodaje.

Na rynku pojawiły się kilka miesięcy temu, tyle że poza Bartnem nikt tak naprawdę o nich nie wie. Kulinarna niespodzianka wyszła na jaw na ostatniej, wyjazdowej sesji sękowskiej rady gminy, na której gościli przedstawiciele powiatu, m.in. radna Iwona Tumidajewicz.

- To jest naprawdę pyszne - relacjonowała na żywo konsumpcję. - Mamy coś swojego, o czym nikt nie wie - mówiła głośno.

W czym tkwi sekret smaku? Pewnie w czarownej okolicy i samych krowach. O ich niezwykłości, godzinami może opowiadać ks. Mirosław Cidyło, proboszcz prawosławnej parafii w Bartnem. Komu jak komu, ale jemu wierzyć trzeba, bo przecież poza tym, że jest duchownym, to również weterynarzem ze sporym doświadczeniem.

- Gdy kilka lat temu zawitałem w okolice Gorlic, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to spokojne, leżące na łące lub pasące się krowy. Jeszcze bardziej zdumiało mnie ich zachowanie w porze dojenia - opisywał. - Na zawołanie gospodarza schodziły z góry, gęsiego, według starszeństwa ustawiały się do rzecznego wodopoju, ba ustępowały sobie nawet miejsca, a później w spokoju szły do dojenia. Każda na swoje miejsce w oborze, nieśpiesznie, bez nerwów. Jakby z przyjemnością oddawały mleko - komentował.

Patrząc na nie, pomyślał, one muszą być szczęśliwe...

- Krowy starannie wybierały nawet gatunki roślin, które jadły, pozostawiając „niesmaczne”. Jakże szczęśliwa jest istota, która może wybierać to, co je. Do mleka przenosi się nawet zapach ziół, którymi karmi się krowa. I ten biblijny napój jest w zasięgu naszych rąk - relacjonował z przejęciem.

Oryginalny bukiet zapachowy, prosto z łąki

Drugie, równie smaczne źródło wypływa z Banicy, a konkretnie spod dachu Jędrzeja Jakubowskiego. Zaczęło się równo dziesięć lat temu. Pierwsza, niepozorna kozia parka - Prima i Białka miały być swoistą ozdobą gospodarstwa agroturystycznego. Jakoś tak się porobiło, że z czasem do dwójki zaczęło dołączać kolejne, kolejne, kolejne. Dzisiaj stadko liczy 34 starsze kozy i 18 młodych. Jak to kozy, nie mają szczególnych wymagań. Można wręcz powiedzieć, że to takie małe, żywe kosiarki - przydomowe kwiatki nie mają z nimi szans.

- Wiadomo, koza wymaga też systematycznego dojenia - opowiada ze śmiechem pan Jędrzej. - Więc doiłem. Najpierw dla siebie i gości, ale gdy kóz przybywało, trzeba było coś z tym mlekiem zacząć robić. Padło, dosyć oczywiście, na sery. Najpierw te najprostsze, twarogowe - dodaje.

W wyrobie kozich serów ma misję - udowodnić, że wcale, ale to wcale nie śmierdzą, jak wielu twierdzi, tylko mają swój specyficzny bukiet zapachów.

- I to jest w nich najpiękniejsze -zapewnia,

Te banickie są szczególne, bo dostatek ziół daje się wyczuć nie tylko jako dodatek do gotowych już serów, ale też w samym mleku. - Po paru latach udało mi się opracować własne receptury - mówi skromnie.

Pleśniowy, dojrzewający w piwie miodowym, w typie fety, wędzone, długo dojrzewające oraz te, które potrzebują trochę mniej czasu w piwnicy, podpuszczkowe, z dodatkiem ziół. Zdjęcia wkleja na portalu społecznościowym. Już od samego patrzenia cieknie ślinka. Dwa lata temu, podczas Agropromocji w Nawojowej dostał pierwszą nagrodę za ser „starciuch”.

Kto weźmie sprawy w swoje ręce?

Zarówno nabiał z mleka od krów z Bartnego, jak i sery pana Jędrzeja nadawałyby się na produkty regionalne. Tylko ktoś musiałby się tym zająć. Tak jak to stało się w przypadku uściańskich kiszonych rydzów, zachwalanych między innymi jako idealna przekąska do... czystych trunków.

Starania o wpis na pewno łatwe nie są, bo potrzebna jest rekomendacja, choćby Małopolskiej Rady ds. Produktów Tradycyjnych i Dziedzictwa Kulinarnego. Poza tym, trzeba przedstawić historię wyrobu, udowodnić wykorzystanie tradycyjnej technologii oraz surowców wykorzystywanych do wytworzenia produktów.

Małgorzata Małuch, wójt gminy Sękowa, nie raz mówiła o tym, jak ważne jest promowanie gminy, również, jeśli chodzi o kwestie tradycji kulinarnych.

- Mamy tak wspaniałe produkty, że faktycznie, trzeba się będzie zastanowić nad fajną, oryginalną promocją - zapowiada.

Okazja być może nadarzy się wkrótce. Jest bowiem całkiem realne, że właśnie w gminie Sękowa Ewa Wachowicz będzie zagrywała jeden z odcinków swojego kulinarnego programu „Ewa Gotuje”. - Może udałoby się, żeby przygotowała coś czy to z wykorzystaniem czy to serów z Bartnego czy łemkowskiego nabiału - snuje plany Iwona Tumidajewicz, szefowa tamtejszego ośrodka kultury.

Ma też inny pomysł.

- Bory Tucholskie mają swoje specyficzne miody, dlaczego by takich nie poszukać u nas. Przecież znaczna część gminy leży w Naturze 2000 - zastanawia się. - Można by je rozlewać do buteleczek w kształcie orlika, symbolu gminy i sprzedawać - dodaje.

Propozycją chce zarazić sękowskich pszczelarzy.

Mariusz Filar, właściciel sklepów w sieci Delikatesy Centrum o łemkowskiej marce wprawdzie dowiedział się od nas, ale niejako na własnym przykładzie przekonał się, że wielu klientów szuka lokalnych produktów. - Prosty przykład - piwo z Grybowa, którego nigdy na półkach nie było za wiele - przywołuje.

Stanisław Kaszyk, prezes Lokalnej Grupy Działania Beskid Gorlicki temat produktów regionalnych łapie w lot: przecież można by mały sklepik z takimi otworzyć! - Są pieniądze na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej, właśnie dla mieszkańców wsi - od razu znajduje sposób. -- Czemu by nie spróbować - zachęca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska