Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Scena w Bramie Słowackiego: przedstawienie "Przyjaciele" pachnie naftaliną

Łukasz Maciejewski
Katarzyna Zawiślak-Dolny i Błażej Wójcik
Katarzyna Zawiślak-Dolny i Błażej Wójcik fot. archiwum
"Przyjaciele" na Scenie w Bramie Słowackiego to rodzaj teatralnego, niespecjalnie szlachetnego bibelotu. Kilka przyjemnych piosenek, kilka różnej klasy żartów sankcjonowanych nazwiskiem Dostojewskiego. Można tego słuchać, ale żeby od razu organizować premierę?

Wertyński jest wiecznie żywy, o Dostojewskim nie wspominając. Literacka klasyka rosyjska ma się w Polsce bardzo dobrze. Widowisko Tadeusza Zięby bazuje na tego typu popularnych resentymentach, nie proponując jednak niczego więcej. Nie ma wprawdzie kalinki, wódki i Lenina, mamy za to pozostałe "atrakcje".

Tytuł ma sens podwójny. W sensie dramaturgicznym, chociaż w widowisku ciężko doszukać się jakiegokolwiek trudu inscenizacyjnego, chodzi o wywiedzioną z opowiadania Dostojewskiego wymianę korespondencji dwojga byłych przyjaciół, spośród których jeden zadłużył się u drugiego, a pierwszy chciałby odebrać wpłaconą kwotę. Panowie chcą się spotkać i nie potrafią, prawią sobie dusery i przeklinają dzień, w którym się poznali. Najpierw piszą, potem wstają i śpiewają. To już wszystko.

Artystycznie natomiast spektakl przypomina dosyć przypadkowe spotkanie muzykalnych kumpli z teatru, którzy postanowili zrobić coś "na boku". Tadeusz Zięba i Błażej Wójcik, wspomagani przez Karolinę Kazoń i Katarzynę Zawiślak-Dolny, śpiewają Wertyńskiego, nicując songi obłymi scenkami dramaturgicznymi. Miałoby to być może jakiś urok, gdyby nie było do tego stopnia tandetne.

Kostium Błażeja Wójcika - błyszcząca, ruska koszulina - przypomina zemstę scenografa. Urodziwa Katarzyna Zawiślak-Dolny występuje natomiast w czymś, co można by określić dezabilem niższej klasy. Dla odmiany akompaniujący aktorom muzycy - Halina Jarczyk (również autorka opracowania muzycznego) i Jacek Hołubowski, zostali poprzebierani w paradne stroje marynarzy z dziecięcej bajki. To jakiś dowcip?
"Przyjaciele" na Scenie w Bramie z pewnością znajdą entuzjastów. Spektakl jest z założenia oldskulowy, staroświecki do tego stopnia, że na kilometr pachnie naftaliną, nieantagonizujący, nie zadający pytań. Bo przestrogi, żeby nie zapożyczać się u przyjaciół i oddawać pieniądze na czas, nie nazwałbym odkryciami Kolumba. Tymczasem Tadeuszowi Ziębie chodzi jedynie o to, żeby było miło. To szczyt ambicji.

Przedstawienie trwa odpowiednio krótko (godzinę z hakiem), żeby widzowie nie znudzili się konsekwentnie, ale raczej bez sensu powtarzanym schematem narracyjnym: gadanie, piosenka, gadanie.

A fakt, że historyjka o dwóch gamoniach i ich niekoniecznie wiernych żonach, którzy handryczą się o 350 rubli w srebrze, wzmacniana jakimiś pożal się Boże wizualizacjami, ma się nijak do przejmujących pieśni Wertyńskiego, chyba nie była przedmiotem jakichkolwiek sporów artystycznych. Piosenki śpiewane są przecież po rosyjsku. "My nie gawarim pa ruski".

Wybieramy Ludzi Roku 2011. Zobacz listę kandydatów i oddaj głos!

Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska