Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samotność samorządowca

Marek Bartosik
Marek Nawara
Marek Nawara Andrzej Banaś
Marek Nawara był twardym graczem i trudnym dla innych facetem. Był jednak z tych, co potrafią boleśnie zademonstrować te cechy, ale także wykorzystać je do pozostawienia po sobie czegoś prawdziwego i ważnego.

Marek Nawara zbudował z niczego samorząd wojewódzki w Małopolsce, był jego pierwszym szefem. W samorządzie 20 lat temu dostrzegł swoją szansę i trzymał się jej aż do przedwczesnej śmierci.

Zobacz także: Marszałek Marek Nawara nie żyje

Z wielkimi partiami współpracował, flirtował, walczył, ale nigdy się do nich nie przyłączył. Wybierał niezależność, a to musiało oznaczać samotność. Szczególnie boleśnie doświadczał jej przez ostatnie miesiące.

W bardzo podobnej sytuacji jak w ostatnich miesiącach życia był w 2003 roku.

Po wcześniejszych o rok wyborach, wbrew swoim oczekiwaniom, nie został ponownie marszałkiem Małopolski. Startował w nich jako lider Wspólnoty Małopolskiej, niewielkiego ugrupowania, które utworzył razem z m.in. Andrzejem Sasułą, Jerzym Fedorowiczem czy Beatą Szydło.

Wspólnota po wyborach weszła do koalicji rządzącej Małopolską, ale jako "przystawka", bo rządziły wspólnie PO i PiS, a te nie zgodziły się, aby marszałek z pierwszej kadencji samorządu Marek Nawara objął jakiekolwiek stanowisko.

- Może trzeba było przez te cztery lata więcej czasu poświęcić polityce, tworzeniu układów, zależności? Może należało parę razy przeskoczyć z partii do partii? Ale ja nie mam takiego charakteru. Nie czułbym się dobrze ze świadomością, że zmieniam polityczne kanapy tylko po to, żeby znaleźć sobie na którejś wygodne miejsce - mówił nam wtedy z rozgoryczeniem, z poczuciem odrzucenia, którego wtedy po raz pierwszy doświadczył tak mocno od 1990 roku.

Najpierw Zielonki

Wtedy Komitet Obywatelski wyznaczył go jako kandydata na wójta podkrakowskich Zielonek. Wtedy dotykał go ten rodzaj samotności, ale i satysfakcji, jakie bywają udziałem prekursorów.

Kierowana przez Marka Nawarę gmina jako pierwsza w kraju przejęła odpowiedzialność za podstawową opiekę zdrowotną nad swymi mieszkańcami, wprowadziła instytucję lekarza rodzinnego, przejęła szkoły.
Inwestował w infrastrukturę, tworzył warunki do późniejszego rozkwitu gminy, która dzisiaj jest wielką dzielnicą willową Krakowa. Pracował dla swoich rodzinnych stron. Urodził się przecież w Batowicach. Z tamtejszeego domu dojeżdżał do liceum w Krakowie, potem na studia na AGH, na lekkoatletyczne treningi w Wawelu i Wiśle.

Po latach z pozycji przewodniczącego sejmiku samorządowego dawnego województwa krakowskiego, z listy zwycięskiej wtedy AWS, został posłem. To było konsekwencją jego wyboru i aktywności z czasów solidarnościowej rewolucji.

- Tamte chwile zdecydowały o mojej przyszłości - opowiadał Marek Nawara.
Odrzucony
Zaraz po studiach zaczął pracę w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym Przemysłu Wyrobów Metalowych "Medom".

- 90 proc. załogi zapisało się do "Solidarności", Większość z nas pamiętała, że związek powstał po to, by w kraju wprowadzić zmiany. Ten proces zaczął się razem z podpisaniem Porozumień Sierpniowych. Wkrótce potem w instytucie powstała rada załogi i ja jako bardzo młody człowiek i jeden z liderów zakładowej "Solidarności" zostałem jej przewodniczącym. Tak więc w historycznym Sierpniu zaczęła się tak naprawdę moja publiczna działalność - wspominał.

Jako poseł należał do sześcioosobowego zespołu w Sejmie, który przygotowywał projekty ustaw potrzebnych do wprowadzenia reformy samorządowej, w tym utworzenia samorządu wojewódzkiego.
Kiedy w 1998 roku stała się ona faktem, Nawara stanął przed trudnym wyborem. Jeszcze na kilka lat miał zagwarantowany poselski mandat, ale władze małopolskiej AWS namawiały go, by został marszałkiem.

Przyjęcie tej propozycji oznaczało konieczność oddania fotela przy Wiejskiej. Zdecydował się na ten krok. Polityczni liderzy obiecywali mu stabilność polityczną przez cztery lata, a i potem. Jednak AWS rozpadła się, na arenę polityczną wkroczyły PO i PiS, a Nawarę dotknęło w 2003 roku wspomniane poczucie odrzucenia.

Marszałek

W kolejnych wyborach samorządowych razem z działaczami Wspólnoty wystartował z list PiS.
Spełnił swe marzenie, bo został marszałkiem w wyniku zawarcia koalicji PiS z PSL i LPR. Kiedy politycy PiS próbowali się go pozbyć, zaskoczył ich wyprowadzeniem radnych Wspólnoty Małopolskiej z klubu PiS i zawarciem koalicji z PO. Odwrócił sojusze i pozostał marszałkiem.

- Wiele by się nie dało zmienić - mówił, pytany czy pod wpływem tych doświadczeń jakoś zmieni sposób sprawowania funkcji marszałka. Był przecież oskarżany o apodyktyczność, którą sam wolał nazywać stanowczością. Miał poczucie swej wielkiej samorządowej kompetencji. Znał się znakomicie na prawnych regulacjach funkcjonowania samorządów, rozumiał i umiał wykorzystywać mechanizmy pozyskiwania pieniędzy. Bardzo zależało mu na odbudowie małopolskiej tożsamości i wspólnoty, prestiżu województwa i jego władz.

Najlepszy w Polsce

Tę samoocenę podzielali także jego polityczni przeciwnicy, którzy uznawali go za jednego z najlepszych marszałków w Polsce.

W chwilach dla siebie trudnych powtarzał, że świat nie kończy się na marszałkowaniu... Nie chciał przyznać, że ta funkcja oznaczała dla niego bardzo, bardzo wiele, bo była potwierdzeniem sensu jego życia. Dlatego zapewne mówił nam gorzko: - Przekonałem się, że wystarczy mieć dobre konotacje w polityce, aby coś znaczyć. Odrzucenie, jakie mnie teraz spotyka, jest ewenementem w skali kraju. Politycy chcieli mi udowodnić, że to partie decydują. I mi udowodnili.

- Zawsze był bardzo ambitny, chciał wygrywać, być najlepszym, ale grał fair - wspominał Bogusław Król, szkolny kolega Nawary, jego sąsiad i następca na stanowisku wójta Zielonek.
Do wyborów sprzed paru zaledwie miesięcy Marek Nawara przygotowywał się z poczuciem zwycięstwa i to w dużo trudniejszej walce niż ta polityczna.

Doświadczył w niej pomocy, życzliwości, a nawet modlitwy bardzo wielu ludzi. Wszyscy kibicowali mu przecież, kiedy w szpitalu w austriackiej Karyntii walczył o życie po poważnym wypadku i urazie głowy na narciarskim stoku.

Przez wiele miesięcy przechodził skomplikowane leczenie, a potem trudną rehabilitację, włożył w nią mnóstwo wysiłku. Udało mu się wrócić do niemal pełnej sprawności i do urzędu na stanowisko marszałka, które czekało na niego przez cały okres choroby.

- Poradził sobie z tak ciężkimi problemami zdrowotnymi. Po wypadku w Austrii otarł się przecież o śmierć. Teraz wszystko było już dobrze i myślałam, że może być już tylko lepiej - opowiada jego żona Monika Karlińska.

Ten wypadek go zmienił. Wcześniej był impulsywny, teraz zaczął się częściej uśmiechać.

Poza samorządem

Przed ostatnimi wyborami duże partie proponowały mu co prawda miejsce na swoich listach, ale on stawiał warunki. Chciał pozostać marszałkiem i domagał się przyjęcia na listy innych działaczy jego Wspólnoty Samorządowej. Na tak wiele PO i PiS nie mogły się zgodzić. Marek Nawara liczył więc, że wyborcy pozwolą mu i tym razem odgrywać w sejmiku rolę języczka u wagi. Wspólnota wybory przegrała, znalazła się poza sejmikiem.

Marek Nawara znowu znalazł w takiej sytuacji jak w 2003 roku. Przyjmował do wiadomości, że stało się tak w wyniku demokratycznych wyborów, ale jakiś żal w nim pozostał.

- Nie widział się na aucie, chciał coś robić, ale coś realnego, coś naprawdę - mówi jego wieloletni przyjaciel Andrzej Sasuła. Choć zbliżały się tegoroczne wybory parlamentarne, to nie myślał, by swe nazwisko zaproponować którejś z partii. Wolał pozostać w samorządzie.

- Wiem, że muszę zrobić wszystko, aby ludzie go zapamiętali, by pozostał w pamięci jako wspaniały człowiek i wielki samorządowiec - mówiła nam w środę jego żona Monika Karlińska.

- Marek miał kiedyś pieska o imieniu Hektor. 25 kwietnia na imieniny dostał ode mnie małego labradorka. Oczywiście nazwał go Hektor. Piesek ma dopiero 9 tygodni i tyle mieliśmy z nim radości.
We wtorek Monika Karlińska późno wróciła z pracy.

- Rozmawialiśmy jeszcze o psie, śmialiśmy się. Rano zauważyłam, że się nie budzi. Wezwałam pogotowie, próbowałam go reanimować. Bezskutecznie... - opowiada..

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska