MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rewolta w Liszkach

Artur Drożdżak
Józef W., lat 20, wyrobnik rolny bez majątku, syn członka Polskiego Stronnictwa Ludowego, bardzo podpadł władzy, bo w 1932 roku wyczytał w wolnej prasie, że można dopuścić się legalnie rewolty przeciwko najważniejszym urzędom państwowym i postanowił z tego skorzystać.

Józef W. rewolucję postanowił rozpocząć w podkrakowskich Liszkach. Szybko jednak został zatrzymany i postawiono go w stan oskarżenia, że "przez zbieranie podpisów na deklaracji żądającej rozwiązania Sejmu i przeprowadzenia nowych wyborów i ustąpienia rządu demonstracyjnie okazywał lekceważenie instytucjom państwowym".

Chłop do winy się nie poczuwał, ale poczuł słabość wielką w lędźwiach, gdy 15 grudnia 1932 r. usłyszał orzeczenie starosty, skazujące go na 50 zł grzywny z zamianą na 5 dni aresztu i na pokrycie kosztów postępowania w wysokości 6 zł 20 gr.

Nasz rewolucjonista zrozumiał, że bez pomocy fachowca, który od lat wyciera togą sądowe korytarze, niewiele wskóra. Wynajął adwokata dr Leona Warenhaupta, który złożył odwołanie od wyroku. Ale prokurator też nie odpuszczał i przed sądem przekonywał, że obwiniony Józef W. zbierał w Liszkach podpisy pod deklaracją, w której na pierwszym miejscu wytłuszczono frazę, iż "żądamy ustąpienia rządów sanacji, żądamy rozwiązania sejmu, uczciwych, a nie sfałszowanych wyborów, żądamy powołania rządu ludowego".

- To żądanie w logiczny sposób nasuwa wniosek, że obecny sejm pochodzi z wyborów nieuczciwych i sfałszowanych, a w następstwie i rząd dotknięty jest tymi cechami - przekonywał oskarżyciel publiczny.
Sąd Okręgowy w Krakowie dał mu wiarę i po raz drugi 14 marca 1933 r. Józef W. został skazany, ale wyrok był surowszy: 100 zł grzywny z zamianą na 14 dni aresztu i 10 zł kosztów sądowych.

Bo według sądu, Józef W. nakłaniając ludzi do podpisywania deklaracji w miejscu publicznym okazywał niechęć i lekceważenie do instytucji państwowych, jakimi są sejm i rząd. Rolnikowi rewolucjoniście nie pomogło tłumaczenie, że działał na podstawie dziennika "Piast" z 11 grudnia 1932 r., gdzie na stronie nr 4 zamieszczono artykuł zatytułowany "Żądamy ustąpienia rządów sanacji".

Józef W. uznał, że skoro tekst nie został skonfiskowany przez cenzurę, to może bezkarnie taką petycję sporządzić, powielić i żądać pod nią podpisów obywateli. Sąd to tłumaczenie pominął, uznając, że treść i forma petycji miały świadczyć o niechęci do obecnych instytucji państwowych. Za okoliczności obciążające uznano także to, że Józef W. działał "zbyt śmiało wśród chłopów, jako narzędzie jednej partii".

"Wielce karygodne jest tego rodzaju wystąpienie oskarżonego, który świadomie, w czasie ogólnej depresji, podburzał umysły spokojnych obywateli wzbudzając niechęć do obecnego rządu, co mogłoby sprowadzić wprost nieobliczalne skutki demoralizujące masy" - pisał sąd, okoliczności łagodzących żadnych nie widząc.

Gdy odrzucono apelację, Józef W. wysłał skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, w której podnosił jeszcze raz argument, że w gazecie "Piast" często były konfiskaty tekstów, więc skoro puszczono powyższy artykuł, widocznie nic zdrożnego w nim nie było. - A zbieranie podpisów to żadne wykroczenie i wcale nie było w tym "demonstracyjnego okazywania niechęci".

Kasację jednak odrzucono, a chłop swoje poglądy mógł swobodnie wyrażać już tylko za kratkami. Tak to bywa, kiedy się bezgranicznie wierzy wolnej prasie i nie czyta tekstu ze zrozumieniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska