Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Renata Knapik-Miazga, szpadzistka AZS AWF Kraków: Paryż na wyciągnięcie ręki

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Renata Knapik-Miazga (pierwsza z lewej) wraz z koleżankami z drużyny
Renata Knapik-Miazga (pierwsza z lewej) wraz z koleżankami z drużyny Polski Związek Szermierki
Renata Knapik-Miazga z AZS AWF Kraków wraz z koleżankami z drużyny: Martyną Swatowską-Wenglarczyk, Ewą Trzebińską i Magdaleną Pawłowską została mistrzynią świata w szpadzie.

Ogromne gratulacje, pokazałyście charakter, wygrywając pojedynki na styku z Koreankami i w finale z Włoszkami.

Było bardzo trudno. Powiem szczerze, że na mistrzostwa przyjechałam dość mocno przemęczona psychicznie. Źle się czułam już przed wyjazdem. Nie mogłam się zrelaksować, nic mi nie sprawiało przyjemności. Czułam, że nie jest to ta forma, z jaką chciałam przyjechać na MŚ. Wypierałam to, przygotowywałam się do turnieju bardzo solidnie, mimo to nie byłam w stanie lepiej powalczyć w turnieju indywidualnym. Przegrałam z Koreanką 5:6. To nie była presja dużego turnieju. Nie tylko mi nie poszło, koleżankom także. Musiałyśmy się mocno pozbierać przed drużynówką.

I udało się!

Wiedziałyśmy, że wszystko się może wydarzyć, ale powinnyśmy sobie poradzić z wejściem do najlepszej czwórki. Dzięki wysokiemu rankingowi miałyśmy dużą szansę. W półfinale i finale to już była wojna! To daje satysfakcję, że wywalczyłyśmy te medale. Mecze nam się nie układały, w obu był przegrany początek. Z Włoszkami ten pojedynek już się „sypał”. Było już bardzo trudno, by jeszcze odwrócić losy meczu. Czuć było, że Włoszki są bardzo dobre, a my byłyśmy cały czas pod presją. One w działaniach defensywnych są po prostu genialne.

Mecz się nie układał od początku, ale pani swoją walkę wygrała.

Tak, ta walka zbliżyła nas do wiary, że jeszcze może się udać. Gdybym ją przegrała, to pod względem mentalnym mogło być różnie. A tak, to byłyśmy już blisko kontaktu. Cieszę się, że udało mi się przełamać. Nie dramatyzowałyśmy, ale widziałyśmy, że sytuacja jest nieciekawa. Rosella Fiamingo popełniła błąd. Sprawiała wrażenie, że chce wynik utrzymać. Czułam, że mogę ją zdominować. Z taktycznego punktu widzenia ona się zachowywała poprawnie, bo jest defensywną zawodniczką.

Przełamałyście gospodynie imprezy!

To zwycięstwo było więc niesamowite, do tej pory nie dociera do mnie to, co zrobiłyśmy. Ten wynik w dużej mierze zbliża nas do kwalifikacji olimpijskiej. Niewiele już trzeba dołożyć, by pojechać do Paryża.

No właśnie, co musicie zrobić, by za rok walczyć na igrzyskach?

Nie liczę tego, ale musimy być powtarzalne, kwalifikować się do najlepszych ósemek w Pucharach Świata. Jesteśmy wysoko w rankingu, na 4. miejscu, nikt nas na razie nie przeskoczy. Przypuszczam, że w czwórce się utrzymamy. Prawda jest taka, że wyższe pozycje nie zapewniają większego spokoju, bo cała ósemka jest bardzo mocna.

Ten złoty medal drużynowy to pani życiowe pod względem sportowym osiągnięcie?

Im dalej w las, tym większe sukcesy osiągam. Na pewno mistrzostwo świata to jest coś wielkiego. To największy sukces naszej drużyny poza kwalifikacją olimpijską do poprzednich igrzysk. W ubiegłym roku brązowy medal w drużynie był niesamowity, niespodziewany. A w tym roku medal był w zasięgu, czwórka na pewno, ale zwycięstwa w MŚ nikt od nas nie wymagał. Mamy jeszcze rezerwy, mamy nad czym pracować.

Jeśli wszystko się pomyślnie ułoży, będziecie miały kwalifikację olimpijską to do Paryża pojedziecie w roli faworytek jako mistrzynie świata.

Na pewno tak, ale nie będziemy się tym przejmować, nie poddamy się tej presji. Przed ostatnimi igrzyskami byłyśmy liderkami klasyfikacji generalnej, liderkami Pucharu Świata, wygrałyśmy pięć turniejów i wróciłyśmy bez medalu. Teraz mamy większe doświadczenie. Wtedy byłyśmy mocne, ale teraz też jesteśmy. W porównaniu do poprzednich MŚ teraz walczyła z nami Ewa Trzebińska, która wróciła po kontuzji i po ciąży.

Można powiedzieć, że Igrzyska Europejskie w Krakowie to była trochę zasłona dymna, zajęłyście w nich 7. miejsce.

Wydaje mi się, że moja forma ogólna była dużo lepsza. Choć z perspektywy czasu żałuję, że nie odpuściłam startu indywidualnego. Ale teraz motywacja była olbrzymia ze względu na punkty do kwalifikacji olimpijskiej, to mi dodało skrzydeł. W ogóle cały miesiąc kosztował mnie wiele. Nie spodziewałam się tak pozytywnego obrotu sprawy. Chcę odpocząć i pocieszyć się tym medalem.

Ten sukces wyśniła wam Martyna Swatowska-Wenglarczyk?

Tak, rano wstała, powiedziała, że wygrała z Fiamingo jednym trafieniem. Pośmiałyśmy się. Powiedziała, że bardzo źle spała, Ewa też, a więc wiedziałyśmy, że musi się udać, bo jak Martyna źle śpi, to mamy sukces.

Przy założeniach, że będziecie miały tę kwalifikację olimpijską, jaki jest regulamin powołań do drużyny na igrzyska?

Nie znam jeszcze regulaminu, jestem liderką listy Polskiego Związku Szermierczego, jestem 16. na liście światowej, ale jeszcze jest cały rok przed nami. Na razie muszę odpocząć przed podjęciem rywalizacji, bo ona będzie kosztować wiele zdrowia. Wszystko ładnie wygląda na zdjęciach, ale to trudny temat, wielowątkowy. Myślę, że PZSzerm przemyśli sprawę, jak nas nie wyeksploatować, bo sezon jest długi. A mamy bardzo duże szanse i trzeba się zastanowić, gdzie położyć akcent na mocny trening. Są pewne starty, które nie muszą być priorytetowe. Mam nadzieję, że przygotowania będą robione z głową, na zasadzie współpracy z klubem, z zawodnikami, okraszone rozmową. Możemy się różnić, ale warto rozmawiać. Jesteśmy doświadczone, mamy doświadczonych trenerów. Więcej wymyśli grupa ludzi niż jeden człowiek. Pomysły miałyśmy dobre i zmiany podczas turnieju drużynowego wynikały z rozmowy. Myślę, że sam trener nie miałby śmiałości, by podjąć sam decyzji o ryzykownej zmianie, a my taką decyzję wspólnie podjęłyśmy. Dzięki temu na planszę wyszła Magda Pawłowska, wygrała z Koreanką i wróciłyśmy do meczu. To była znacząca walka. Liczę, że PZSzerm zadba o naszą drużynę i że wyciągniemy wnioski bogatsi o doświadczenie tego, co było przed igrzyskami w Tokio.

Wyjechała pani od razu do Stanów Zjednoczonych. W jakim celu?

Chcę trochę popracować, trochę odpocząć. Jestem w Nowym Jorku na zaproszenie klubu New York Fencing Academy. Jestem w ośrodku, w którym jest mnóstwo dzieci i trenerów. Nawiązaliśmy kontakt w marcu. Potem były bardzo poważne rozmowy, zaproszenie i jeszcze nie wiem, co z tego wyniknie. Były takie plany, że nawet zostanę, ale na razie porozglądam się, mam bilet powrotny. W Nowym Jorku jestem do 17 sierpnia, dzień później wracam na obóz kadry wojewódzkiej. Trudno mówić o tym, że się nie marzy o sukcesie olimpijskim, oczywiście, że się marzy, ale nie mogę ponieść wielkiego kosztu zdrowotnego, który ponosiłam przez ostatnie lata. Nikt go nie widzi, a jeśli artykułuję pewne problemy, to one są bagatelizowane. Gdy sama trenowałam, jeździłam na Węgry czy do Francji, to dostawałam zgodę na to, ale w różny sposób było to komentowane. Te głosy dochodzą do mnie i to jest dla mnie nieprzyjemne. Nie dlatego ponoszę takie koszty, rodzinne i finansowe również, żeby sobie posiedzieć we Francji, robię to dla wyniku sportowego. Mam co robić w Polsce. Mam nadzieję, że w dobrej atmosferze wszyscy się dogadamy. Póki co staram się komunikować i dbać o to, by było dobrze. W drużynie jesteśmy w stanie się dogadać, jest szeroka grupa osób, które chcą trenować, chcą jechać na igrzyska. To jest pocieszające. Jest z czego budować i mam nadzieję, że to wypali.

A może być taka sytuacja, że pani wróci do USA jesienią i będzie łączyć pobyt tam z treningami?

Chciałabym, by powodem mojego wyjazdu nie były sprawy bytowe. Mam dobrego trenera w Polsce. Chciałabym, by było fajnie, normalnie, byśmy wszyscy się wspierali. Ale żeby były możliwe treningi za granicą, bo to lepszy bodziec, by konfrontować się z zagranicznymi zawodniczkami. Wszyscy zadajemy sobie z tego sprawę. Włoszki, Francuzki, Chinki mają inne warunki zarówno szkoleniowe jak i finansowe, ale my musimy to zrobić po swojemu, brać przykład z tych, do których jesteśmy zbliżone np. jeśli chodzi o system szkolenia. Rozmawiając, można wiele zrobić.

Po igrzyskach nie będzie żadnych przeszkód by wyjechać do USA na dłużej?

Nie będzie żadnych przeszkód. Teraz też nie ma, ale są chęci osiągnięcia ewentualnego sukcesu olimpijskiego. Na ten moment nie jestem w stanie powiedzieć niczego więcej na ten temat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska