Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Redaktor naczelny "Press": To Nowak ma nas przeprosić

Magdalena Stokłosa
archiwum
Minister transportu pozywa "Wprost" do sądu. Tekst o jego rzekomych układach z biznesmenami wywołał burzę. - Dziennikarze muszą patrzeć politykom na ręce. Nawet jeżeli czasem zdarzy im się pomylić. A kto będzie dbał o demokrację, jeżeli takimi pozwami będzie się doprowadzać do upadku kolejnych tytułów? - mówi w rozmowie z Magdaleną Stokłosą Andrzej Skworz, redaktor naczelny miesięcznika "Press".

Sławomir Nowak zamierza domagać się od wydawcy tygodnika "Wprost" przeprosin za artykuł "o zegarkach". Miałyby one pojawić się we wszystkich mediach, które cytowały tekst. Adwokat ministra Roman Giertych oszacował koszt takich przeprosin na 30 milionów złotych, dlatego domaga się sądowego zakazu ewentualnej sprzedaży "Wprost". Chodzi o tzw. "zabezpieczenie powództwa", aby tygodnik miał z czego zapłacić. To próba zastraszenia?
I sądowy zakaz sprzedaży, i suma, którą "Wprost" miałby zapłacić za przeprosiny w tak wielu mediach, to oczywista próba zamknięcia ust dziennikarzom.

30 milionów złotych to chyba precedens?

Takiej kwoty w Polsce nie było. Żadnego medium w Polsce nie stać na to, by zapłacić taką sumę za przeprosiny. Pamiętamy, że w 1997 roku Aleksander Kwaśniewski zażądał 2,5 mln zł zadośćuczynienia od dziennika "Życie" Tomasza Wołka. Chodziło o tekst "Wakacje z agentem", który opisywał spotkania w czasie wakacji w Cetniewie Aleksandra Kwaśniewskiego z agentem Wladymirem Ałganowem. To również były pieniądze, na które tamtej redakcji nie było stać. "Wprost" być może mogłoby pozwolić sobie na 2,5-3 miliony na przeprosiny, ale na pewno nie na 30 milionów. Bo zaznaczmy, że minister nie chce się tutaj wzbogacić. Na tyle wycenia publikację przeprosin we wszystkich mediach.

Pojawiają się głosy, że skoro ktoś obraził, to musi przeprosić i już.

To jest absolutne niezrozumienie roli mediów. Nie można w ten sposób na to patrzeć, bo to jest tak, jakby za wykroczenie drogowe skazywać na karę śmierci. Moim zdaniem, lepsza dla Polski jest sytuacja, kiedy trzy tytuły pomawiają jednego ministra i przegrywają proces, niż żeby jeden minister doprowadził do zamknięcia tytułu. Dziennikarze muszą patrzeć politykom na ręce. Nawet jeżeli czasem zdarzy im się pomylić. A kto będzie dbał o demokrację, jeżeli takimi pozwami będzie się doprowadzać do upadku kolejnych tytułów?

Bo przegrana tygodnika jest równoznaczna z jego końcem.

Ewidentnie, choć - moim zdaniem - przegranej nie będzie. Wróćmy do samego spornego tekstu, który ukazał się 21 kwietnia, "Nowak - złote dziecko Tuska", napisanego przez Michała Majewskiego, Sylwestra Latkowskiego i Cezarego Bielakowskiego. Tam nie ma nic takiego, za co dziennikarze powinni przepraszać. To raczej minister powinien przeprosić Polaków za to, że jest podejrzewany o to, iż dogaduje się z biznesmenami, którzy żyją z przetargów prowadzonych przy współudziale spółek Skarbu Państwa. To minister powinien się tłumaczyć z tego, że przyjmuje od biznesmenów zaproszenia do klubów, w których sam stolik kosztuje 20 tysięcy złotych, zaś kolacja to koszt rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. To jest absolutnie niedopuszczalne, aby opinia publiczna nie miała jasnej wiedzy na temat tego, czy minister przypadkiem nie przekracza swoich kompetencji. Afera Rywina odsunęła środowisko biznesowe od polityki i powinniśmy się tych standardów trzymać, a minister Nowak je łamie.

Co kieruje teraz Sławomirem Nowakiem? Strasząc takimi kwotami wydawcę "Wprost" próbuje ratować reputację?
Nie sądzę, by minister przejmował się reputacją. On ma tylko jedną osobę, na której opinii mu zależy. Tym, do kogo adresuje wszystkie swoje zachowania, ten proces, taką sumę - to wyłącznie Donald Tusk. Nieprzypadkowo ta żałosna próba zastraszenia dziennikarzy ma miejsce właśnie po artykule zatytułowanym "Złote dziecko Tuska". Nowak musi teraz udowodnić premierowi, że dziennikarze nie mogą napisać takiej prawdy.

Prawdy?
Przecież Nowak rozmawiał z dziennikarzami i potwierdził znaczną część ich ustaleń. Naprawdę w tym tekście nia ma nic takiego, co mogłoby doprowadzić dziennikarzy do skazania. W związku z tym jedyne, co Nowak mógł zrobić, to nakrzyczeć na dziennikarzy i ich zastraszyć. Wtedy przynajmniej na jakiś czas opinia publiczna uzna, że minister ma rację.

Ale podobno nie na opinii publicznej, ale na Donaldzie Tusku ministrowi zależy?

I wygląda na to, że Tusk na razie jest zadowolony. Zamiast skierować Centralne Biuro Antykorupcyjne do zbadania sprawy, która ewidentnie dla tych służb się nadaje, premier przyjmuje wyjaśnienia ministra na wiarę.

Jak powinny się teraz zachować media w Polsce?

Uważam, że każdy polityk ma prawo zachowywać się głupio, ale od tego są dziennikarze, żeby dać mu po łapach. Obecną sytuację media powinny wykorzystać, by jeszcze bardziej przyjrzeć się działaniom Ministerstwa Transportu i Sławomira Nowaka. Nasz ruch powinien polegać po pierwsze na pisaniu wspólnych petycji i protestów w obronie "Wprost". Po drugie, powinniśmy dokładnie prześwietlić to, co robi minister Nowak i jego resort. Jeżeli nie chce się tym zająć CBA, to niech wyręczą je dziennikarze. Sumy, o których mówi się w artykule "Wprost", są przecież gigantyczne.

Czyli musimy pisać o ministrze, a nie na przykład solidarnie przestać o nim pisać wcale.

Musimy zachowywać się jak dziennikarze. I to nie dlatego, żeby zrobić na złość ministrowi Nowakowi, ale po to, by Polacy wiedzieli, że stoimy na straży publicznych pieniędzy. Aby na publicznych środkach nie zarabiały firmy kolegów ministra. Poza tym powinniśmy udowodnić sobie jako środowisku, że coś nas jednak łączy. To jest dobra okazja, bo "Wprost" nie jest tytułem uwielbianym szczególnie przez prawicę lub lewicę. Tym łatwiej kolegom reprezentującym obie strony stanąć w obronie atakowanych dziennikarzy.

Drugoplanowym bohaterem całego zamieszania jest były minister Roman Giertych.

Smutna ta jego rola. Trudno mi powiedzieć, czy więcej złego zrobił jako niedobry minister edukacji narodowej czy teraz, atakując dziennikarzy. Bo tutaj, w tej konkretnej sprawie, trzeba bezwzględnie stanąć po stronie dziennikarzy.

Taki atak zmieni dziennikarstwo? Autorzy tekstów będą bali się pisać o politykach źle, by nie narazić się na podobny pozew wiążący się z zamknięciem gazety?

Krótkoterminowo to tak zadziała. "Wprost" pewnie siłą rzeczy trochę się przestraszy. I dlatego tak ważna jest rola innych mediów. Piszmy o nieprawidłowościach jak najwięcej. Krytyka jest wpisana w zawód ministra. Pan Nowak nie musi siedzieć w bmw, podjeżdżać po drzwi resortu, żeby mu buty nie zamokły i nie musi wymieniać parkietów w ministerstwie za nasze pieniądze. Może podobne rzeczy robić, ale jako prywatny biznesmen u siebie w Gdańsku. A media muszą patrzeć, czy politycy nie zwariowali i nie wydają naszych pieniędzy na rzeczy absolutnie zbędne.

Rozmawiała Magdalena Stokłosa

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska