Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rabka: Dzwoniła na 112, ale pomocy nie uzyskała. "Komisariat to nie jest informacja telefoniczna"

Łukasz Bobek
Maria Sarka nie rozumie, dlaczego policja jej nie pomogła
Maria Sarka nie rozumie, dlaczego policja jej nie pomogła archwium
Po co taki numer 112, gdzie dzwoniąc tam, nie można uzyskać pomocy - pyta rozgoryczona Maria Sarka, mieszkanka Rabki-Zdroju. Kobieta wykręciła ten numer, gdy jej synowa potrzebowała pilnie pomocy medycznej. Zamiast do dyspozytora pogotowia dodzwoniła się jednak na miejscowy komisariat policji.

- A tam nie chciano mi pomóc. Oficer dyżurny nawet nie znał numeru do szpitala - mówi zdziwiona rabczanka. Policja przyznaje, że był taki telefon, ale twierdzi, że funkcjonariusz, który go odebrał, nie popełnił błędu. - Pani przede wszystkim nie powiedziała, że potrzebuje pomocy, a jedynie numeru do lekarza dyżurnego. A my takiej bazy numerów nie mamy - broni podwładnego komendant komisariatu podinsp. Robert Bartosz.

Sytuacja miała miejsce 10 marca. - To była niedziela. Pamiętam dobrze, bo akurat miałam dyżur w muzeum, gdzie pracuję jako przewodnik zwiedzających. W drodze powrotnej do domu odwiedziłam syna i synową, która od dwóch dni źle się czuła. Gdy ją zobaczyłam, zdenerwowałam się. Miała 40 stopni gorączki, jakieś plamy na twarzy. W nerwach wybrałam więc numer 112, żeby wezwać pomoc - opowiada pani Maria. No i zaczęły się problemy.

Okazuje się bowiem, że w rejonie Rabki numer alarmowy nie jest przekierowywany do centralnej dyspozytorni w Krakowie, ale na miejscowy komisariat policji.

- Zdziwiłam się, gdy odebrał policjant. Powiedziałam mu, że pilnie potrzebuję kontaktu z jakimś lekarzem ze szpitala w Rabce, prosiłam, żeby mi podał numer kontaktowy. Ten jednak odparł, że się chyba pomyliłam, że to policja i on mi numeru nie poda. Poprosiłam jeszcze raz, żeby ten numer znalazł. Wtedy pan wymienił cyfrę 9, po czym przerwał i stwierdził, że nie zna numeru do szpitala - relacjonuje pani Maria.

Ostatecznie po krótkiej rozmowie kobieta się rozłączyła. Razem z synem opatuliła synową kocem i na wpół przytomną zawiozła do szpitala. Na miejscu okazało się, że dziewczyna wymaga hospitalizacji. Z lecznicy została wypisana dopiero po tygodniu.

Teraz synowa czuje się już lepiej, a pani Maria postanowiła zgłosić sprawę - jej zdaniem - nieodpowiedniego traktowania dzwoniącego przez policję.

Kobieta twierdzi, że policjant nawet nie spytał się jej, co się właściwie dzieje, czy aby czasem nie wysłać do niej karetki pogotowia. - Tak moim zdaniem nie powinno być. Wiem, że być może nieco chaotycznie mówiłam, ale to jest numer alarmowy 112, gdzie ludzie dzwonią po pomoc, a nie po to, by sobie porozmawiać. Dla mnie nie do pomyślenia jest, że rabczańscy policjanci nie znają numeru do szpitala - oburza się Maria Sarka.

Szef miejscowego komisariatu uznał jednak, że jego pracownik nie złamał przepisów.

- Komisariat policji to nie jest informacja telefoniczna. Policjanci znają numery alarmowe, ale nie znają wszystkich numerów telefonów do lekarzy czy do szpitala. My tak samo jak każdy inny człowiek musimy korzystać z książki telefonicznej czy z internetu, żeby znaleźć numer - mówi podinsp. Robert Bartosz.

Ponadto, jak dodaje Bartosz, z rozmowy telefonicznej - którą odsłuchiwał kilka razy - nie wynikało, że pani potrzebuje pomocy. - Kobieta mówiła spokojnie, nie wspomniała, że komuś dzieje się krzywda. Spytała tylko o numer telefonu, na co oficer dyżurny odpowiedział jej, że nie poda jej tego numeru, bo go nie zna. Zaczął jej dyktować numer telefonu alarmowego, ale pani się rozłączyła - wyjaśnia komendant komisariatu.

Jak dodaje, gdyby padło choć jedno słowo, że potrzebna jest pilna pomoc, policjant miałby obowiązek skierować na miejsce karetkę.

Do pani Marii takie tłumaczenia nie trafiają. - Skoro numery 112 są przekierowywane w Rabce na policję, oficer dyżurny powinien dopytać, co się dzieje, czy nie trzeba wysłać pomocy - mówi kobieta.

Ten zarzut komendant Bartosz odpiera, mówiąc, że już nieraz zdarzały się sytuacje, że ktoś włączył telefon komórkowy bez karty SIM. Na ekranie pojawił mu się komunikat, że są dostępne jedynie połączenie alarmowe. - Więc dzwonią z prośbą o pomoc przy telefonie - mówi Robert Bartosz.

Numer 112 z rejonu Rabki będzie łączyć z rabczańską komendą przez najbliższe kilka miesięcy. Docelowo ma zostać przełączany do dyspozytorni w Krakowie. - Mamy na to czas do końca tego roku - mówi Monika Frenkiel, rzeczniczka prasowa wojewody małopolskiego, który odpowiada za wprowadzenie w życie nowego systemu dyspozytorni numeru alarmowego. Krakowski operator może wysłać na miejsce karetkę pogotowia, a także powiadomić o zdarzeniu straż pożarną i policję.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska