MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przepustka do raju

Artur Drożdżak
W 1918 roku dla wielu Polaków, głównie tych żyjących z handlu, podróż do Wiedenia była jak wyjazd do raju
W 1918 roku dla wielu Polaków, głównie tych żyjących z handlu, podróż do Wiedenia była jak wyjazd do raju rep. Adam Wojnar
Dla jednych rajem jest Australia, dla innych Ameryka lub Wyspy Kanaryjskie. W 1919 r. raj znajdował się o wiele bliżej, bo w Austrii, a małżeństwo Stanisława i Kazimierz K. ułatwiali jak mogli zamożnym kupcom dostanie się do niego.

Problem z wjazdem do raju pojawił się w 1918 r., gdy powstała niepodległa Polska i inne nowe państwa. Okazało się, że wymagane są paszporty i wizy wyjazdowe wystawiane przez władze wojskowe, a to rodziło pokusę nadużyć.

Afera wybuchła pod koniec 1919 r., gdy jeden z urzędników zwrócił uwagę Jonasowi H. i Salomonowi S., zamożnym kupcom z Rzeszowa, że ich wizy są podrobione. Wątpliwy wydawał się także podpis generała Karola Piaseckiego.

Obaj kupcy zaklinali się, że wszystko jest w porządku. Nie kryli, że dokumentów potrzebowali, bo od lat jeździli handlować do Wiednia i Pragi, a po upadku ck Austro-Węgier zaczęli mieć z tym kłopoty. Sprawą fałszywek zajęła się żandarmeria wojskowa, jako że chodziło o podrobienie podpisu generała i dokumenty pod-legające kontroli wojskowej.

Żandarmerii wojskowej udało się zarekwirować 72 paszporty z podrobionymi wizami

Kupcy przyciśnięci do mu-ru wyznali, kogo w Krakowie prosili o pomoc, by przypieszyć wydanie im wiz. Szybko odtworzono łańcuszek ludzi , z których każdy inkasował drobną sumkę za usługę, i po nitce dotarto do kłębka, czyli do mecenasa Jana M. z ul. Grodzkiej w Krakowie. On z kolei wskazał
na małżonków K.

- To im oddawałem paszporty, a co dalej się działo, nie wiem - bronił się mecenas.
Stanisława K., lat 25, matka trójki dzieci, zamieszkała przy ul. Bożego Ciała, trafiła za kratki. Jej mąż, o 7 lat starszy Kazimierz K., poruszył niebo i ziemię, by wydobyć żonę z więzienia, ale przez długie miesiące nie było to możliwe. Wynajęty adwokat dr Wilhelm Goldblatt argumentował
w pismach, że "dzieci Stanisławy K. w wieku 4, 5 i 8 lat są opuszczone, a ona sama schorowana,
bo areszt podkopał jej zdrowie".

W końcu Stanisława K. zaczęła mówić, ale do winy ciągle się nie przyznawała. Podała nazwiska poruczników, którzy mogli podsuwać do podpisu fałszywe wizy generałowi Piaseckiemu. A kto je mógł wyrabiać?

Tego nie wiedziała, lecz z jej ust padły nazwiska dwóch ordynansów. Żandarmi poszli tym tropem, przesłuchali dziesiątki osób, zarekwirowali 72 paszporty z podrobionymi wizami. Ostatecznie sprawa znalazła swój finał w sądzie we wrześniu 1920 r.

Małżeństwo K. oskarżono o to, że "wspólnie i w porozumieniu sami lub przez pośredników podrobili wizy wyjazdowe". Stanisława K. i jej mąż do winy się nie przyznali. Ko- bie ta broniła się, że robiła wszystko z dobrego serca, by ludzie nie stali po kilka godzin w kolejkach. Miał jej pomagać porucznik K., referent biura paszportowego.

- Żyłam z nim towarzysko, bywałam z nim w cukierni i nie namawiałam do nadużyć - tłumaczyła się. Za pośrednictwo w wyrobieniu wiz dostawała od 100 do 200 koron. - To adwokat Jan M. brał 1000 koron za wyrobienie wiz - twierdziła, ten jednak zaprzeczał. 19 listopada 1921 r. sąd chciał ogłosić wyrok, ale małżonków K. na sali nie było, więc rozprawę odroczono. Jak się szybko okazało, oboje uciekli zagranicę. Ponoć do wiedeńskiego raju,do którego kilka miesięcy sami załatwiali przepustki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska