Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator Wrona: Raz żądałem kary śmierci. To był ostatni wykonany wyrok

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Artur Wrona już 34 lat pracuje jako prokurator. Zaczynał w Tarnowie, teraz kieruje Prokuraturą Apelacyjną w Krakowie.
Artur Wrona już 34 lat pracuje jako prokurator. Zaczynał w Tarnowie, teraz kieruje Prokuraturą Apelacyjną w Krakowie. fot. Andrzej Banaś
O żądaniu przed laty kary śmierci, najtrudniejszych śledztwach, zmianach w prokuraturze i konieczności wprowadzenia nowego prawa - mówi Artur Wrona, od pięciu lat szef Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.

Jak długo jest Pan prokuratorem?
34 lata.

Pamięta Pan swój pierwszy akt oskarżenia?
Pierwszy dotyczący zabójstwa. Sprawa mocno utkwiła mi w pamięci. Był rok 1984, podtarnowska miejscowość, zbrodnia.

Kto zabił?
Młody chłopak zgwałcił i zamordował staruszkę. Pierwszy raz w tak poważnej sprawie prowadziłem oględziny, wizję lokalną z udziałem sprawcy, zabezpieczałem istotne dowody. Od początku miałem przekonanie, że nie wszystkie osoby odpowiedziały za dokonanie tego zabójstwa. Podejrzany nie wyjawił, kto z nim wtedy był.

Jest tajemnica.
Zagadka, ale teraz już nastąpiło przedawnienie ścigania. Chłopak został skazany na 15 lat i tyle odsiedział. Potem, po latach, miałem jeszcze z nim do czynienia w sprawie o alimenty.

Zdarzyło się Panu żądać kary śmierci?
Raz. To ostatnia taka kara śmierci wykonana w Polsce w 1988 r.

Był Pan podczas jej wykonania, widział to Pan na własne oczy?
Nie.

Bo...
Takie wtedy obowiązywały zasady. Poszedł inny prokurator.

Nowe czasy, nowy kodeks. Wiem, ze córka poszła w Pana ślady. Pracuje w prokuraturze rejonowej i koordynuje wszystkie postępowania w Krakowie dotyczące przestępstw "na wnuczka". Zachęcał ją Pan do tego zawodu?
Nie odradzałem. To była jej decyzja. No, może trochę zachęcałem.

Czasem dzwoni i pyta o radę?
Odpowiem tak: jej mąż też jest prokuratorem i wzajemnie wymieniają poglądy. Ale oczywiście czasami rozmawiamy o sprawach.

Co Pan powie ludziom po studiach, którzy zastanawiają się, czy zostać prokuratorami?
Że to jest najciekawszy zawód prawniczy. Dlatego go wykonuję. Oczywiście na początku są i sprawy mniej ciekawe, ale może dla nas, a nie dla ludzi, którzy są pokrzywdzonymi. Potem zdarzają się trudne śledztwa, spektakularne. I jest satysfakcja, że udało się je rozwikłać, także wówczas, gdy można pomóc pokrzywdzonym.

Najważniejsze dziś śledztwo w prokuraturze apelacyjnej w Krakowie to...
Sprawa domniemanych więzień CIA w Polsce, a ostatnio sprawa znanego gdańskiego mecenasa Marcina D. i wyłudzenie 13 mln zł świadczeń z Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych. Ta druga nie ze względu na skomplikowanie materii, ale z uwagi na osobę podejrzanego i zainteresowanie medialne, które na sobie skupia. W związku z tym traktujemy to śledztwo ze szczególną uwagą.

Dobiega końca sprawa Brunona Kwietnia, który odpowiada za przygotowanie do zamachu terrorystycznego na Sejm RP i podżeganie innych do zamachu. Nie obawia się Pan wpadki prokuratury?
Nie. Wydaje się, ze przedstawiliśmy mocny materiał dowodowy w tej sprawie, zwłaszcza w odniesieniu do podstawowego zarzutu, bo były jeszcze inne np. nielegalnego posiadania broni. Ale wyrokuje oczywiście niezawisły sąd. Naszym zdaniem Brunon Kwiecień dopuścił się przestępstw, które są zawarte w akcie oskarżenia. W mediach jest opinia, że to była sprawa nadmuchana, ale w moim odczuciu miała poważny wymiar. Interwencja ABW przerwała działalność oskarżonego w odpowiednim czasie, bo istniało realne niebezpieczeństwo. Oskarżony zmierzał do celu.

A sprawa zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary?
Otrzymaliśmy ją z Prokuratury Generalnej po przeniesieniu jej z Poznania. Była dla nas priorytetowa. Nie chcę oceniać, w jaki sposób była prowadzona w innej jednostce, ale my doszliśmy do nowych dowodów i dlatego postawiliśmy w stan oskarżenia Aleksandra G. za podżeganie do zabójstwa dziennikarza. Sprawa trudna, poszlakowa, bo prowadzona po 20 latach od zdarzenia. Jaki będzie efekt w sądzie, trudno powiedzieć. Sukcesem nie było wysłanie aktu oskarżenia, będzie nim prawomocny wyrok.

W krakowskiej Prokuraturze Apelacyjnej powstał nowy wydział do walki z przestępczością gospodarczą.
To wynika ze zmiany i rozszerzenia katalogu spraw, którymi się zajmujemy. Kiedyś była to mafia paliwowa, a dziś przestępczość narkotykowa i dopalacze, wyłudzenia podatku VAT-u, pranie brudnych pieniędzy.

To już ponad pięć lat, gdy jest Pan szefem w apelacji. Podsumujmy. Porażki?
O tym łatwiej. Nie udało się pozyskać nowej siedziby. Myśleliśmy o usytuowaniu tam całości prokuratury, w tym okręgowej i rejonowych. Mamy od 2010 r. działkę pod budowę na ul. Rydla, ale nie udało się porozumieć z Agencją Mienia Wojskowego w sprawie dojazdu do tej działki i pozyskać pozwolenia na budowę. To pozwoliłoby uniknąć wynajmu pomieszczeń, a to spore koszty. Mamy szansę na inną lokalizację, ale jest jeszcze za wcześnie, by o tym mówić. Nie chcę zapeszać.

Sukcesy?
Udało się przeprowadzić prokuraturę przez trudny okres, uniknęliśmy szczególnych wpadek, które miałyby rozgłos medialny. Udało się odciąć prokuraturę od politycznych wpływów.

Nie miał Pan telefonów od polityków?
Nie, nigdy. Raz mi się to zdarzyło, ale bardzo dawno temu, jeszcze w latach 90. w Tarnowie, gdy kierowałem tam prokuraturą. To dawne czasy.

Wielu doświadczonych prokuratorów pracuje w Instytucie Pamięci Narodowej. Mają tam coraz mniej spraw.
Wielu z nich przeszło do IPN z prokuratur rejonowych. Przepracowali tam ponad 10 lat i nie mieli możliwości awansu. Teraz trzeba opracować pomysł na ich przeniesienie do prokuratury powszechnej. I to taki, by na tym nie stracili.

Ustawę o prokuraturze napisano jeszcze w 1985 roku. Wymaga zmiany?
Jest potrzeba jej zmiany. Nie nowelizacji, ale napisania nowego prawa po zasięgnięciu opinii praktyków. I dopiero do tego dopasować nowy regulamin urzędowania, bo obecny jest atrapą, którą próbuje się dostosować do nowej procedury.

No właśnie. Od 1 lipca zmienił się kodeks postępowania karnego. To wyzwanie czy szansa dla śledczych?
To jest zupełnie inna rola prokuratora w sądzie. Inaczej teraz przygotowuje się akt oskarżenia i prokurator ma być bardziej ofensywny. Ma na wokandzie przedstawić dowody, które zgromadził w postępowaniu przygotowawczym. Teraz to on ma przesłuchiwać świadków, a nie sąd, jak to było do tej pory

Jesteście przygotowani?
To wiąże się ze zmianą mentalności, ale wszystko okaże się za jakiś czas, gdy na wokandę wejdą sprawy skierowane tam pod rządami nowych przepisów. Na razie jeszcze toczą się po staremu.

20 lat chodzę do sądu i zwykle jest tak, że prokurator dwa razy zabiera głos. Gdy odczytuje akt oskarżenia i gdy na koniec procesu rzuca formułkę, że podtrzymuje tezy aktu oskarżenia i domaga się kary. Tu następuje koniec pracy w sądzie.Tak było, ale teraz takie podejście już przechodzi do historii.

Autor aktu oskarżenia ma go osobiście bronić w sądzie.
To dobre rozwiązanie, choć kłopotem może być kalendarz rozpraw. Nie na poziomie prokuratorów z apelacji, ale takich z prokuratur rejonowych, którzy mają więcej spraw. To trudne, ale da się zrobić. Sąd też powinien na to pozwolić, bo to dla niego będzie korzystniejsze rozwiązanie, gdy autor aktu oskarżenia będzie walczył o sukces na wokandzie.

Sprawdziłem w sądach rejonowych. W ub.r. wpływało miesięcznie ponad 100 aktów oskarżenia, teraz po zmianie przepisów jest ich 10 razy mniej.
To początki. Mamy nowy sposób prowadzenia, zbierania dowodów i sposób pisania aktu oskarżenia. Myślę, że to jest chwilowy zastój. Wiele spraw zakończono na koniec czerwca i nie względów statystycznych, ale by zamknąć rozpoczęte sprawy na starych zasadach. Najbliższy rok da odpowiedź, jak radzimy sobie z nowym prawem.

Co teraz jest palącym problemem prokuratury: kadry czy pieniądze?
Przestarzały sprzęt komputerowy. Nowa procedura powoduje, że digitalizacja akt jest potrzebą chwili. Mamy sprzęt na poziomie prokuratury apelacyjnej i okręgowej, ale nie rejonowych. To wyzwanie, by zdobyć środki na ten cel. Aby w sądzie prokurator mógł przeprowadzić dowody, nie będzie szedł z aktami sprawy, które mogą liczyć wiele tomów. To już nie te czasy.

Artur Wrona już 34 lat pracuje jako prokurator. Zaczynał w Tarnowie, teraz kieruje Prokuraturą Apelacyjną w Krakowie

Artur Wrona Karierę zaczynał w 1981 r. w Prokuraturze Rejonowej w Tarnowie. Potem pracował w prokuraturze w Bochni, a następnie ponownie w Tarnowie. Tam od maja 1991 r. do lutego 2002 r. kierował tą prokuraturą.Od 2002 r. prok. Wrona pracował w krakowskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej. W 2007 r. został naczelnikiem oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. W styczniu 2008 r. ówczesny minister sprawiedliwości powołał go na stanowisko szefa Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Szefem Prokuratury Apelacyjnej jest od 2010 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska