Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Hausner: Polsce katastrofa nie grozi

Elżbieta Cegła
fot. Andrzej Banaś
Z prof. Jerzym Hausnerem, członkiem Rady Polityki Pieniężnej, kierownikiem Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie - rozmawia Elżbieta Cegła

Gdyby, jak francuski aktor i biznesmen Gerard Depardieu, zarabiał Pan rocznie milion euro i musiał zapłacić od tej sumy 75 proc. podatku, to uciekłby Pan z Polski i poprosił o obywatelstwo innego państwa?Nie grozi mi taka sytuacja. Ujmując zaś prawę czysto hipotetycznie, jestem pewien, że nie zachowałbym się tak. Uważam postępowanie tego wybitnego aktora za naganne. A jednocześnie sądzę, że 75-procentowa stawka podatkowa to gruba przesada.

Polacy na szczęście nie płacą aż tak wysokich podatków, ale i tak narzekamy na zbytni fiskalizm ze strony państwa, chociaż nasze realne podatki są niskie…Są faktycznie niskie. Tym bardziej że zdecydowaną większość podatników indywidualnych obejmuje stawka 19-procentowa; przy tym rzeczywiste opodatkowanie sięga 14 procent. Uważam jednocześnie, że nie uda się utrzymać w przyszłości tak niskiego opodatkowania, jeśli będziemy hołdować przekonaniu, że "tylko głupi płaci podatki". Wszyscy powinniśmy rzetelnie płacić podatki, a wtedy będą mogły być niskie. Obywatelskie nastawienie do tej podstawowej powinności długo się jednak nie wykształci, jeśli nasze państwo nie będzie bardziej sprawne w wypełnianiu swych funkcji i świadczeniu usług publicznych. Trzeba też myśleć o pewnych modyfikacjach naszego systemu podatkowego, co szczególnie dotyczy podatku od wartości nieruchomości.

Zmiany potrzebne są w wielu dziedzinach. Koniec świata odwołano, ale w państwie polskim źle się dzieje: dominuje politykierstwo, niewidzialna ręka rynku nie zawsze sprawnie nim kieruje - podobnie zresztą jak i państwo, firmy bankrutują, rośnie bezrobocie, zwłaszcza wśród ludzi młodych i tych z grupy 50+… Jak żyć, Panie Profesorze?Nie popadałbym w czarny pesymizm, chociaż istotnie nasza gospodarka spowalnia.

To już nie żyjemy na zielonej wyspie wolnej od wszelkich trosk?
Na naszej zielonej wyspie nastała już późna jesień, kolorystyka jest inna, a po niej pewnie przyjdzie zima…

Ostra?
Trzymając się klimatycznej terminologii - ostra i bardzo mroźna zima nam nie grozi, czyli katastrofa gospodarcza również nie. Porównując jednak wyniki kilku kwartałów minionego roku, widać że najtrudniejsze były dwa ostatnie - gorsze od 2011; rok 2013 również będzie słabszy. Poprawy sytuacji możemy się spodziewać dopiero w 2014 r., choć nie będzie to jeszcze tak dobry rok, jak 2011.

Długo poczekamy…
Mówimy oczywiście o tendencjach, prognozach, na które wpływa wiele czynników. Dziś trudna jest sytuacja np. w budownictwie czy niektórych gałęziach przemysłu - choćby w motoryzacji, siadła też konsumpcja. Do tego dochodzi swoisty "szok absorpcyjny". Przez kilka lat naszą gospodarkę pobudzał silny strumień środków unijnych, teraz już słabnie i minie trochę czasu, zanim zacznie do nas ponownie napływać w ramach nowej perspektywy budżetowej Unii na lata 2014-2020. Znacznie pogorszyła się też sytuacja na rynku pracy, bezrobocie rośnie i powstrzymanie tej tendencji to dziś główny cel polityki gospodarczej. Propozycje ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza wydają mi się stosowne, rzecz w tym, aby pilnie je wdrożyć.

Ale jak? Za co?
Blokowanie przez ministra Rostowskiego wielu miliardów zł z Funduszu Pracy uważam za niewłaściwe. To wyraz myślenia księgowego, a nie ekonomisty. Z drugiej strony środki te powinny służyć faktycznie aktywizacji zawodowej, a skuteczność większości urzędów pracy nie jest satysfakcjonująca. Uzasadnione jest zatem wyróżnianie tych najlepszych, przy jednoczesnym sięganiu do innych form pośrednictwa pracy - prywatnych i obywatelskich, społecznych.

Panie Profesorze, o tym mówi się od lat, a tymczasem upadło szkolnictwo zawodowe średniego szczebla, które teraz odbudowujemy w Małopolsce za unijne pieniądze; stworzony przez Pana 10 lat temu program dla młodych absolwentów "Pierwsza praca" odszedł do lamusa. Co więc robić?Program "Pierwsza praca" był konieczny w sytuacji dramatycznie wysokiego bezrobocia młodych i braku szans większości absolwentów na start zawodowy. Ale trzeba pamiętać, że to były działania łagodzące problem, a nie rozwiązujące go, działania doraźne, a nie strukturalne. Potrzebne są przede wszystkim te drugie. Powinniśmy m.in. zmieniać kompleksowo cały system edukacji, wspierać badania i rozwój nowoczesnych technologii, młodych uczyć nie tylko teorii, ale także praktycznych umiejętności: poszukiwania wiedzy i docierania do źródeł informacji oraz jej aktywnego przetwarzania, pracy w zespole, profesjonalnego komunikowania się z innymi, samodzielności oraz tworzyć warunki do samodzielnej kreatywnej aktywności. Płatne staże, choć ich nie neguję, problemu nie rozwiążą, z tego też względu młodzi muszą się oswoić z samozatrudnieniem.
Jeśli zaś chodzi o osoby powyżej pięćdziesiątki, to sprawa jest bardziej złożona zarówno społecznie, jak i kulturowo. Szefowie firm patrzą krótkowzrocznie na zysk i tnąc koszty, zwalniają starszych pracowników, nie stosując tak powszechnej w krajach skandynawskich strategii zarządzania wiekiem. W pogoni za zyskiem nie wystarczy zatrudnić tylko młodych, bo przecież im musi ktoś służyć radą i doświadczeniem, nie wolno zapominać o relacjach mistrz-uczeń, starszych pracowników należy wykorzystać w roli ekspertów, doradców, opiekunów. Właśnie takie podejście świadczy o wysokiej kulturze danej organizacji i zdolności do myślenia strategicznego.

Takie podejście należy niestety między bajki włożyć, bo - jak Pan powiedział - liczy się przede wszystkim zysk firmy, lepiej więc zatrudnić młodego, którego ukształtuje się na obraz i podobieństwo korporacji, a zwolnić starego… Mam nadzieję, że gdzie jak gdzie, ale na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie studentów kształci się stosownie do bieżących wymogów i potrzeb globalnej gospodarki?Pewnie, jak i w innych szkołach wyższych, jest pod tym względem różnie. Stale podkreślam, że nasze uczelnie, nawet te najlepsze, do których zaliczam i moją, stały się fabrykami dyplomów, działają jak kombinat, a nie uniwersytet, w którym bezpośredni, osobisty i częsty kontakt między kadrą naukową i dydaktyczną a studentami jest najważniejszy. Bez tego poziom funkcjonowania uczelni systematycznie się obniża, a wraz z tym nasz potencjał rozwojowy. Wspólnie ze swoim zespołem w katedrze staram się to odmienić, iść niejako pod prąd, pokazując, że studenci to nasz wielki kapitał i zwrócenie się do nich przynosi wszystkim korzyści. To fundament rozwijania kierunku studiów - Gospodarka i Administracja Publiczna (GAP) - za który odpowiadam na UEK.

Czy służą temu sympozja, które Pan organizuje dla swoich studentów?
Między innymi. To nasze "sztandarowe" przedsięwzięcie, właśnie dziś w Zawierciu rozpoczyna się 36.sympozjum. Organizujemy je dwa razy w roku akademickim, dzięki temu mamy możliwość wspólnego dyskutowania o ważkich kwestiach, spotkania się z wybitnymi ekspertami, ale także lepszego poznania się podczas uzupełniających debatę wydarzeń kulturalnych, turystycznych, sportowych czy towarzyskich.

Czego dotyczą debaty?
Jak zwykle mamy dwa bloki tematyczne, tym razem to: "Przyszłość Europy" oraz "Kim są Polacy?". Gospodarzem pierwszego dnia będzie senator dr Włodzimierz Cimoszewicz, a drugiego Jerzy Sadecki, znakomity dziennikarz w przeszłości także "Gazety Krakowskiej". Uzyskaliśmy też eseje siedmiu wybitnych osób, m.in. Adama Zagajewskiego i jesteśmy ich współwydawcą, sympozjum będzie zatem promocją ważnej publikacji.

Jeden z tematów dotyczy przyszłości Europy, zapewne będzie też mowa o przyszłości strefy euro. Czy Polska musi do niej wejść? Byłem i jestem przekonany, że strefa euro przetrwa; może będzie trochę mniejsza, ale będzie. Zarazem w ciągu paru lat ukształtuje się kilka kręgów integracji europejskiej - mówię tu o Europie wielu, a nie tylko dwóch prędkości, a to oznacza, że faktycznie stajemy ponownie przed wielkim strategicznym wyborem, co uzmysławia sobie na razie bardzo niewiele osób. Możemy dalej pozostawać poza strefą euro, nikt nas tam na siłę nie zaciągnie, a nawet nie jesteśmy w niej już specjalnie oczekiwani - to jednak skazuje nas na bycie krajem europejskim (unijnym) drugiej kategorii. Z kolei, aby znaleźć się w trzonie państw nowoczesnej Europy i sprostać związanym z tym wymaganiom, czyli nie skończyć jak Grecja, musielibyśmy podjąć ogromny wysiłek zmodernizowania naszej gospodarki i naszego państwa. Uważam, że nas na to stać i powinniśmy ten wysiłek podjąć. Niestety w całej tej wielkiej sprawie widzę po stronie rządzących tylko niepoważne żonglowanie datami.

Studniówki w Małopolsce 2013 [ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska