MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Proces jak z nut

Artur Drożdżak
Jakie konsekwencje spotkały wiejskich grajków ze Spytkowic za to, że postanowili zalegalizować swoją działalność? Bardzo poważne, zamiast na festynie musieli wystąpić w sądzie. I to w charakterze obwinionych.

O wiejskiej orkiestrze ze Spytkowic było głośno jeszcze przed II wojną światową. Pojawiała się na wszystkich ważnych uroczystościach i jej radosne występy przyciągały uwagę okolicznych mieszkańców. Chwalono ją za dokonania muzyczne, humor i talent poszczególnych członków.

Jednak w 1935 r. wszczęto śledztwo, bo nagle zaczęto podejrzewać, że muzycy bez zgody władzy administracyjnej chcieli założyć nielegalne stowarzyszenie.

Jako świadka przesłuchano 43-letniego, byłego kapelmistrza w orkiestrze, Wincentego S. Potwierdził, że taką funkcję pełnił do 1926 r., do przewrotu majowego. Dodał, że potem niektórzy muzycy zajęli się polityką, zapisali się do partii ludowej, której kontynuacją jest dzisiejsze PSL.

- A potem mój brat Stanisław S. i Wincenty K. od 1933 r. zaczęli dążyć do organizowania stowarzyszenia z członków orkiestry, ale kryli się z tym przede mną. Ja im powiedziałem, że jak nie przestaną, to im nie będę pomagał w nauce grania, nawet im nuty schowałem, ale nic nie pomogło. Jak przyjechał do nas Wincenty Witos to chcieli iść mu grać na powitanie, ale ja się sprzeciwiłem. Wtedy mnie wyrzucili z orkiestry i kapelmistrzem został Wincenty K.- opowiedział świadek.

Mając takie zeznania w garści do akcji wkroczył Michał K., komendant posterunku w Jordanowie. Nie dość, że wykrył spisek, który miał na celu powołanie stowarzyszenia, to jeszcze siłą zdobył napisany ołówkiem projekt statutu nowej organizacji. Ustalił, że prowodyrami spisku są muzycy: 46-letni Stanisław S. i 44-letni Wincenty K.

W lutym 1936 r. w drodze postępowania administracyjnego starosta ukarał obu mężczyzn grzywną 15 zł z zamianą na 15 dni aresztu. Obaj przyznali się do założenia nielegalnego stowarzyszenia muzyków, ale tłumaczyli się zgodnie, "nieświadomością przepisów". Złożyli apelację, by sprawę rozpatrzył Sąd Okręgowy w Krakowie.
Z ich obszernych wyjaśnień wynikało, że orkiestra w Spytkowicach istniała od wielu lat. 18-stu chłopa miało swoje instrumenty, trąby i bębny, które zakupiono m.in. dzięki sponsorom z USA, którzy na apel księdza proboszcza wysłali na ten cel zza oceanu górę pieniędzy, bo aż 300 dolarów.

Orkiestra występowała zawsze na uroczystościach narodowych i to bezpłatnie, a nawet, co odnotowały kroniki, na festynie policyjnym w Jordanowie. W roku 1935, jak napisali obwinieni, zrodziła się w łonie orkiestry myśl prowadzenia jej zgodnie z obowiązującym prawem.

Tradycja tradycją, ale muzycy uznali, że dość wiejskiej anarchii i trzeba w końcu zaistnieć w sztywnych ramach przepisów. W tym celu postanowili ułożyć statut stowarzyszenia muzycznego i przystąpili do redagowania dokumentu, a po jego uchwaleniu miano go przesłać władzy administracyjnej.

Zanim to jednak nastąpiło wkroczyła policja, czyli czujny komendant Michał K., który bez zapowiedzi odwiedził w domu Stanisława S., wyrwał mu projekt statutu i zwyczajnie zwiał. W samym dokumencie nie było żadnych zdrożnych rzeczy, ale już samo jego tworzenie bez wiedzy urzędników było niedopuszczalne. Dlatego mężczyźni zostali ukarani grzywną .

- Wymiar kary jest dla nas szykaną. Pominięto przy tym zupełnie okólnik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w którym stało napisano, że każdy urzędnik musi ułatwić życie obywatelowi - żalili się muzykanci. Stanisław S., umiejący czytać i pisać, nie karany, właściciel 16 morgów pola bronił się i powoływał na długą tradycję istnienia orkiestry, która do tej pory nikomu nie wadziła.

Potwierdził, że muzycy zaczęli tworzyć stowarzyszenie, ustanowili zarząd, którego prezesem obwołano właśnie Stanisława S. i już byli gotowi zalegalizować istnienie nowej struktury m.in. w oparciu o nowy statut, gdy zaszły nieprzewidziane wypadki z udziałem komendanta policji z Jordanowa.

Krakowski sąd uniewinnił obu mężczyzn od zarzutu. Motywy rozstrzygnięcia nie są znane, ale zapewne uznał, że tradycja to rzecz święta i nie ma potrzeby karać muzyków za brak urzędniczego obycia. W końcu artyści przeważnie żyją w innym świecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska