MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent Jefferson pisał: "tym lepsze państwo, im go mniej!"

Jerzy Surdykowski
fot. archiwum
Kiedy spoglądamy ze stolicy USA, olbrzymia jest Rosja i okrąża Amerykę z trzech stron, zaś Polska jest odległa i malutka, a więc nieważna. Za to gdy patrzymy z Moskwy, to Polska znajduje się blisko, jest całkiem spora.

Piszę to z Ameryki. Ostatni raz byłem tu 6 lat temu. Dostatecznie dawno, by dostrzec zmiany, tym więcej że czas, kiedy tu pracowałem, oddalił się w niepamięć wraz z dramatycznymi latami 80. i pięknymi 90. Przypomniał sobie o mnie "Nowy Dziennik", największa polska gazeta poza granicami kraju i zaprosił na swoje 40-lecie.

Niegdyś serdecznie mi bliska, gdy żył i kierował nią mój znakomity przyjaciel Bolesław Wierzbiański. Tu pisałem, gdy stan wojenny pozbawił mnie zatrudnienia w Polsce, tu szmuglowano moje "Listy znad Wisły", gdy jeszcze ze wstrzymanym paszportem tkwiłem w PRL-u. Potem na życzliwość gazety mogłem liczyć przez długi okres (choć nie do końca) mojej pracy konsula generalnego RP w Nowym Jorku.

Dziś "Nowy Dziennik" jest soczewką, przez którą widać obumieranie polskiej społeczności w USA. Gdy u nas rządziła cenzura, miał do dyspozycji najlepsze polskie pióra. Dziś, kiedy o cenzurze i bezpiece pamiętają tylko historycy, został sprowadzony do roli gazetki słabnącej polskiej społeczności za oceanem. Bo komu dziś opłaca się daleka podróż do nielegalnej pracy, skoro legalną i lepiej płatną dostanie w Europie? A stara emigracja żołnierska - ci najlepsi i zawsze oddani czytelnicy polskiego słowa - definitywnie wymiera. Dlatego najżywotniejsze tytuły emigracyjne ukazują się dziś w Anglii i Irlandii, gdzie buzuje młodość.

Ale jest jeszcze gorzej: czterdzieści lat temu w obu izbach Kongresu USA było 30 deputowanych przyznających się do polskiego pochodzenia, dziś jest trzech. Nie ma następców takich ludzi jak Zbigniew Brzeziński, Edmund Muskie, Jan Nowak-Jeziorański, Clement Zabłocki. Coś złego stało się z olbrzymią grupą Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy nie mówią w ojczystym języku, ale nie wypierają się swoich korzeni. Może komunizm mobilizował ich do zwartości? Wolna Polska nie jest już ciekawa.

W chwilach przełomu, kiedy świat wstrzymywał oddech, pytając, czy sowieckie dywizje wtargną nad Wisłę, byliśmy na pierwszych stronach gazet i w czołówkach telewizyjnych wiadomości. Może stąd wzięło się przekonanie, że Ameryka jest głównym sojusznikiem Polski i gwarantem jej wolności. A może jeszcze od Kościuszki i Pułaskiego, którzy mają pomniki w pobliżu Białego Domu jako bohaterowie rewolucji sprzed prawie 240 lat? Może dzięki temu po obaleniu komunizmu w historycznym 1989 roku tak garnęliśmy się do Ameryki, marzyliśmy o amerykańskich inwestycjach jako o lekarstwie na polską biedę, o NATO jako tarczy przeciw rosyjskiemu zagrożeniu. Piękny nadwiślański mit, ale zupełnie fałszywy.

W nieco już zapomnianej książce Brzezińskiego "Wielka szachownica" jest mapa obrazująca świat widziany z Waszyngtonu i druga pokazująca świat widziany z Moskwy. Kiedy spoglądamy ze stolicy USA, olbrzymia jest Rosja i co więcej okrąża Amerykę z trzech stron, zaś Polska jest odległa i malutka, a więc nieważna. Za to gdy patrzymy z Moskwy, to Polska znajduje się blisko, jest całkiem spora, a Ameryka owszem do Rosji przylega, ale przez Alaskę. Te dwie mapy powinien mieć w gabinecie każdy polski polityk.

Może nie dawalibyśmy się tak łatwo wciągać w amerykańskie awantury, choćby w Iraku czy Afganistanie, za które płacimy krwią nic w zamian nie zyskując. A przecież nasz start w NATO zaczął się w chwili, gdy Amerykanie wzięli się za ochronę zbuntowanego Kosowa i bombardowanie Serbii, tylko po to, żeby powstało pierwsze w Europie państwo niezdolne do samodzielnego bytu i zawłaszczone przez gangsterów. Teraz w gronie członków NATO zastanawiamy się co z tym tworem zrobić? Czy dalej będziemy tak ufać naszym dziecinnym snom amerykańskim?

Ale jednak Ameryka to wspaniały kraj. Nie tylko dlatego, że to ojczyzna wolności, że jednym z pierwszych prezydentów USA był Tomasz Jefferson, który wprawdzie nigdy nie oddał Kościuszce pożyczonych odeń pieniędzy, ale pisał: "tym lepsze państwo, im go mniej!" Nie tylko dlatego, że sterczą tu w niebo nie same wieżowce, ale i wspaniałe góry. Ale również dlatego, że nikt tu nie wie o próbie reaktywacji starych układów na szczytach telewizji publicznej, ani o pośle Brudzińskim, który twierdzi, że wybory samorządowe w Polsce zostały sfałszowane, więc przy parlamentarnych potrzebni są obserwatorzy jak na Białorusi.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Ostry seks w Krakowie: szpital i więzienie
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Pawła Kołodzieja jeszcze nikt nie pokonał. Jak będzie teraz?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska