MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Poselska podnieta

Artur Drożdżak
Awantura, wyzwiska, straszenie bronią - to tylko skromny opis burdy, do której doszło 11 września 1919 r. w Wieliczce. Wszystko z powodu wizyty posła na Sejm RP z ramienia chrześcijańskiej demokracji.

Poseł Ludwik Gdyk przyjechał na poufne spotkanie zorganizowane w sali rady powiatu przez wielickie koło polskiego związku zawodowego chrześcijańskich górników, hutników i robotników salinarnych. Z doniesienia, jakie następnego dnia wpłynęło na policję, wynikało, że podczas wizyty doszło do napadu członków innej partii.

"Tamci spod znaku Polskiej Partii Socjalnej PPS poczęli napastować naszych członków, terroryzując ich krzykiem, wyzwiskami i groźbami. Nie mogąc się wedrzeć, przeraźliwymi krzykami, śpiewem, hałasem przeszkadzali toczącym się wewnątrz obradom" - żalił się poseł Gdyk. Z relacji samych zaatakowanych wynikało, że "po bezowocnym szturmowaniu drzwi sali obrad, niespodzianie zagroziwszy pilnującym nożami i rewolwerami, socjaliści wzięli pęk wytrychów i jednym z nich usiłowali drzwi otworzyć, a nie mogąc odemknąć, wyłamali je przemocą i całą hurmą ze strasznym wrzaskiem i krzykiem napadli na salę.

Zaczęli rzucać stołkami, uderzali laskami i kijami, lżąc wstrętnymi słowami szanownego posła Gdyka. Rozkazali brutalnie natychmiast opuścić salę, grożąc w razie oporu wyrzuceniem przez okno". Śledczy zatrzymali, a prokurator posadził na ławie oskarżonych sześciu najbardziej agresywnych. Żaden nie przyznał się do winy, ale krakowski sąd skazał dwóch górników: Antoniego K. z Wieliczki i Klemensa K. z Koźmic Małych na karę dwóch miesięcy więzienia. Pozostali, czyli Karol T., Franciszek S., Jan N. i Franciszek B., mieli trafić do paki na miesiąc. Sąd uznał ich za winnych tego, że "jako współsprawcy zbrojnie na dom rady powiatowej napadli i tam na domownikach tejże rady oraz na mieniu i rzeczach dla dogodzenia swej nienawiści gwałt wyrządzili".

- Tłumaczenie się oskarżonych, że zebranie nie było poufne, co było opublikowane na tablicy przy wejściu do kopalni, nie zasługuje na wiarę, bo jak wynika z zeznań świadków, sami oskarżeni w celach agitacyjnych napis ten prawdopodobnie umieścili, a zresztą stojąc w sieni u wejścia do sali posiedzenia, widzieli, że zarząd związku wpuszcza tylko swoich członków. I że wolą tegoż związku jest traktowanie posiedzenia jako poufnego - podkreślił sąd.

W imieniu górników odwołanie napisali adwokaci. Twierdzili, że sąd nie dopuścił wszystkich dowodów, oskarżeni byli bez kijów, a więc bez broni. Zachowywali się spokojnie, nikomu gwałtu ani krzywdy nie wyrządzili i "należeli do masy, która pchaną była w licznem i tłumnem zgromadzeniu tak, że czynności ich nie miały znamion karygodnego czynu przestępnego".

Sugerowali, że chadecy nie mieli pozwolenia na zgromadzenie, zatem nie przysługiwała im ochrona jako tak zwanym domownikom. Kwestionowali wyrok i ustalenia sądu, że "prawdopodobnie sami oskarżeni plakat o poufnym zgromadzeniu zdarli". Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał pewne racje skarżących i 11 kwietna 1921 r. uniewinnił trzech oskarżonych, ale wobec Antoniego K., Klemensa K. i Franciszka B. wyrok utrzymano w mocy. Za wiarygodną przyjęto relację świadka, który widział, kto z socjalistów co wyczyniał podczas burdy. Nie ma co kryć, że mężczyźni tracą rozum w seksualnym uniesieniu lub w politycznej awanturze. By sobie przedłużyć miłe doznania w pierwszym wypadku, wystarczy im viagra, w drugim widok posła znanego z ław sejmowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska