Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie kino, czyli filmy nasze i wasze

Przemek Franczak
Przemek Franczak
Przemek Franczak archiwum
Całkiem możliwe, że film "Układ zamknięty" otworzy nowy rozdział w historii polskiej kinematografii, która zachęcona sukcesem przejmie teraz prerogatywy czwartej władzy.

Nasi politycy uodpornili się już na media, niestraszna im krytyka i materiały interwencyjno-śledcze, tyłkiem są w stanie się wypiąć nawet na głośne akcje społeczne (vide: całkowite ignorowanie postulatów rodziców w kwestii posyłania do szkół sześciolatków), ale kino to chyba dla nich coś zupełnie nowego. Bulwersująca historia niesłusznie oskarżonych krakowskich biznesmenów i ciągnącego się przez lata śledztwa, w gazetach opisywana była przecież wielokrotnie, ale dopiero gdy powstał na ten temat film, ktoś ważny na serio się tą sprawą przejął.

Po premierze filmu minister sprawiedliwości Jarosław Gowin oświadczył, że jest wstrząśnięty i zapowiedział wyciąganie konsekwencji wobec śledczych, którzy niewinnym ludziom zniszczyli życie. Hm, rychło w czas. Od dobrze działającego państwa należałoby chyba oczekiwać, że taki dramat wstrząśnie urzędnikami przynajmniej na kilka lat przed powstaniem scenariusza. Pozostaje też ubolewać nad losem innych, którzy dostali się w łapska systemu - czy też, jak kto woli, jakiegoś układu (wiadomo, że ich nie brakuje, tworzymy je instynktownie, to nasz mentalny spadek po PRL) - ale ich przeżycia nie stały się kanwą filmowych hitów. Najwyraźniej jak się o nich kino nie upomni, to nikt się nie upomni.

To jest więc trop dla wszystkich, którzy chcą poruszyć niewzruszone zazwyczaj urzędnicze serca, zmienić bieg historii lub przeforsować własne pomysły. Tylko przez kinowy ekran. Taka na przykład inicjatywa rodzicielska walcząca z minister edukacji Krystyną Szumilas, miast pojedynkować się z nią na telewizyjne spoty (czy to nie jest aby marnowanie publicznych pieniędzy, pani minister?), powinna nakręcić dramat psychologiczny o sześciolatku, który idzie do nieprzygotowanej na reformę szkoły i doznaje despektu ze strony starszych kolegów. Szczęśliwy do tej pory chłopiec zamyka się w sobie, rodzice rujnują się na psychologa i z tych nerwów podupadają na zdrowiu. Chłopiec traci radość życia, edukację traktuje jak zło konieczne i na końcu zostaje posłem. Jest szansa, że minister Szumilas złapie ulotną metaforę, też poczuje się wstrząśnięta i wycofa z planów. Innej drogi nie widzę. No, chyba że wcześniej powstanie film, lekka komedia obyczajowa, o szczęśliwym sześciolatku, który idzie do szkoły, na studiach wyrywa najlepsze dziewczyny i kilka lat później dostaje Nobla z chemii - wtedy rząd nie będzie musiał bić się w piersi. Kto pierwszy, ten lepszy.

Nasze kino zresztą już staje się polem światopoglądowej wojny. Polskie filmy wkrótce nie będą dzielić się na dobre i złe, tylko na nasze i wasze, a kryterium oceny nie będzie wartość dzieła, lecz jego zawartość. Podział wygląda tak, że nasze filmy są najlepsze, jest w nich prawda i tylko prawda, a wasze to żałosna manipulacja i - modne pojęcie - inżynieria społeczna.

Przerabialiśmy na to przykładzie "Pokłosia" i teraz niezrealizowanego(!) jeszcze "Smoleńska", nie omija to nawet "Układu zamkniętego", choć opartego przecież na prawdziwej historii. "Newsweek" wytropił oto, że dwóch ze stu sponsorów filmu było zamieszanych w jakąś aferę, więc wspierając produkcję mogli działać z niskich pobudek i chęci odegrania się na aparacie państwowym. Razem dali oszałamiające 40 tysięcy złotych. Na gażę dla Janusza Gajosa z bidą chyba wystarczyło.

Producenci "Układu" rzeczywiście popełnili błąd. Gdyby szerzej reklamowali ideę nakręcenia filmu, którym chcą odpłacić polskim urzędnikom za krzywdy wszelakie, sponsorów nie byłoby stu, tylko - ostrożnie szacując - dwadzieścia milionów. Odliczam dzieci, ponad pół miliona urzędników i ich rodziny oraz rodaków programowo niechętnych do dorzucania się do czegokolwiek.
Aż dziw bierze, że "Newsweek" nie uderzył mniej subtelnie, bo przecież mecenasem filmu jest Kasa Stefczyka, firma sympatyzująca - a przynajmniej taką gębę jej przyprawiono - z PiS-em i Radiem Maryja. A te przecież żywo są zainteresowane wyświetlaniem patologii III RP, im bardziej przejaskrawionych, tym lepiej.

Jedno jest pewne - określenie "to tylko film" przestaje mieć u nas rację bytu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska