Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ANNA DEBIN. Czekała na Święto Dziękczynienia

Jerzy Filipiuk
Anna DeBinZ domu Pietkiewicz. Urodziła się 19 czerwca 1971 roku w Ełku. Gdy miała 14 lat, z częścią rodziny wyemigrowała za ocean. Przez kilka lat mieszkała w Brooklynie z ojcem i jego mamą, potem dołączyła do nich reszta rodziny. W lipcu 1993 roku dostała amerykańskie obywatelstwo, a dwa miesiące później wyszła za mąż za George’a DeBin. Osierociła dwuletniego wtedy syna Timothy’ego Josepha.
Anna DeBinZ domu Pietkiewicz. Urodziła się 19 czerwca 1971 roku w Ełku. Gdy miała 14 lat, z częścią rodziny wyemigrowała za ocean. Przez kilka lat mieszkała w Brooklynie z ojcem i jego mamą, potem dołączyła do nich reszta rodziny. W lipcu 1993 roku dostała amerykańskie obywatelstwo, a dwa miesiące później wyszła za mąż za George’a DeBin. Osierociła dwuletniego wtedy syna Timothy’ego Josepha.
W 1985 roku 14-letnia Anna Pietkiewicz wyemigrowała do USA. Zamieszkała z rodziną w Nowym Jorku. Tam wyszła za mąż i stała się panią DeBin. Dla męża nauczyła się gotować

Anna DeBin po przyjeździe z East Farmingdale na Long Island, gdzie mieszkała, jak co dzień rano zjawiła się w dziale prawnym firmy Cantor Fitzgerald na 103. piętrze wieży północnej WTC, gdzie pracowała jako sekretarka.

W tym czasie jej siostra Joanna, pracująca także w biurze, ale w innej firmie i w innym miejscu, usiadła przy komputerze z zamiarem napisania do niej e-maila.

Często kontaktowały się w ten sposób. Nagle Joannę zawołano do sali konferencyjnej. Zobaczyła dramatyczne sceny z WTC, w tym zawalenie się obu wież. Była wstrząśnięta, zszokowana. - Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Moja siostra umierała, a ja nie mogłam jej pomóc - wspominała.

***

Już jako nastolatka Anna uchodziła za dziewczynę bardzo lubianą, mającą wielu znajomych. Emanowały od niej ciepło i radość. Na Greenpoincie - polskiej dzielnicy w Nowym Jorku - brylowała w towarzystwie. Nie lubiła siedzieć w domu, wolała gdzieś wyjść, spotkać się z przyjaciółmi.

Chętnie doradzała innym w trudnych, życiowych sprawach, nic więc dziwnego, że rodzina nazywała ją „psychiatra”.

W Nowym Jorku brakowało jej polskiej przyrody. Gdy żyła w Polsce, w wakacje jeździła do swej babci, która mieszkała na wsi w północno-wschodniej części kraju. Jeziora, pola ze zbożem, konie, świnie, owce, gęsi...

Lubiła naturę i zwierzęta.

Za oceanem chętnie spacerowała po lesie. Zabierała tam swego syna Timothy’ego Josepha. Lubiła też wspinaczki górskie i wizyty na farmach, gdzie można było zobaczyć zwierzęta. Wokół domu miała budki dla ptaków zbudowane przez jej męża, które dekorowała barwnymi motywami.

***

Początkowo Anna nie umiała gotować. Postanowiła jednak, że się nauczy. I uczyła, z książką kucharską w ręce. W końcu dopięła swego. Gościom mogła zaserwować obiad w polskim stylu - zupę pomidorową oraz tłuczone ziemniaki i sztukę mięsa albo pierogi.

- Anna była niesamowicie oddana życiu rodzinnemu i głęboko zaangażowana w wychowywanie naszego syna. Poświęciła cały swój czas i wysiłek, aby stworzyć spokojne, ciepłe, rodzinne środowisko. Kochała życie. Przygotowywała rodzinne uroczystości, organizowała przyjęcia dla naszego syna i letnie spotkania przy basenie dla naszych przyjaciół - wspominał jej mąż George.

Wtedy, w 2001 roku, chciała w swoim domu przygotować obiad z okazji Święta Dziękczynienia, obchodzonego w USA zawsze w czwarty czwartek listopada. Niestety, zginęła w drugi wtorek września...

Jej rodzina postanowiła, że tego roku nie urządzi świątecznego spotkania.

***

- Odeszła z tego świata zdecydowanie za szybko, ale przyniosła wieczną radość wszystkim, którzy ją znali. Była piękną osobą z unikatowymi umiejętnościami i wyjątkowymi darami. Nigdy nie zapomnimy o niej. Anno, zawsze będziesz w naszych sercach - mówił George.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska