Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polityka gminnych "fantów" prowadzi do kumoterstwa

Elżbieta Cegła
Andrzej Banaś
- W wyborach do samorządu terytorialnego nie chodzi o to, KTO będzie rządził w naszym imieniu: Kowalski czy Nowak, ale o to, JAK Kowalski lub Nowak będzie sprawował władzę w naszym imieniu - powiedział w rozmowie z Elżbietą Cegłą prof. Jerzy Hausner, kierowniki Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Radny w gminie często jest bezradny, ale mnie - obywatelkę - traktuje się co cztery lata jak maszynkę do głosowania, obiecując złote góry za poparcie. To nie ma sensu!
Nie możemy wierzyć w to, że jeśli przy urnie wyborczej oddamy swój głos na najlepszego, naszym zdaniem, kandydata, to wszystko od razu zmieni się na lepsze - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tak nie będzie i nasze głosy oddane na tych czy innych kandydatów do rady gminy lub na wójta, burmistrza czy prezydenta nie są drogą do poszukiwania zbawiciela świata. Nie znajdziemy go. W wyborach do samorządu terytorialnego nie chodzi o to, KTO będzie rządził w naszym imieniu: Kowalski czy Nowak, ale o to, JAK Kowalski lub Nowak będzie sprawował władzę w naszym imieniu. Czy tę władzę będzie sprawował dobrze, czyli z korzyścią dla nas obywateli-mieszkańców, tworzących lokalną społeczność.

Panie Profesorze, przecież Pan wie, że jeśli wybierze mnie wójtem gminy, to najpierw będę musiała dać posady "krewnym i znajomym Królika", czyli tym, którzy w wyjątkowy sposób poparli mnie wyborach, dali pieniądze na kampanię, a potem pomyślę o mieszkańcach, bo będę mieć na uwadze, by w kolejnej kadencji mnie poparli…
To prawda, że w każdej gminie zawsze są jakieś "fanty" do rozdania i jeśli są rozdawane po uznaniu, to w znaczący sposób osłabia to gminę. Prowadzi do patologicznych sytuacji; do kumoterstwa, klanowości. Mieszkańców traktuje się przedmiotowo - mają co cztery lata iść na wybory i głosować, natomiast samorząd jest traktowany podmiotowo: samorząd to właśnie ci, którzy na cztery lata zostali wybrani i mogą robić, co chcą. A przecież samorząd mam chronić obywatela przed samowolą administracji!

To może wprowadzić ograniczenie kadencji. Prezydent państwa może sprawować swą funkcję tylko przez dwie kadencje, czemu więc wójt nie miałby rządzić przez ograniczony czas?
Można się zastanowić nad wprowadzeniem dwukadencyjności samorządowych władz wykonawczych, ale czasowe ograniczenie sprawowania władzy w gminie nie rozwiąże w cudowny sposób problemów ani też nie uwolni przedstawicieli władzy od pokusy jej nadużycia. Można rozważać np. wydłużenie do pięciu lub sześciu lat kadencji prezydentów dużych miast, którzy w tym czasie nie myśleliby wyłącznie o utrzymaniu władzy na kolejną kadencję, ale o zostawieniu po sobie trwałego wkładu w rozwój miasta.

Żartuje Pan…

Nie, wystarczy przykład prezydentów demokratycznych państw, którzy po opuszczeniu urzędu nadal są aktywni na scenie politycznej, pomagają swemu państwu i swoim następcom.

Pod warunkiem, że będą "wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym", jak śpiewa Grzegorz Markowski z "Perfectu", bo wielu trudno zrezygnować z apanaży, jakie daje władza.
Cały czas uczymy się zasad demokracji oraz stylu zarządzania i sprawowania władzy. Musimy pamiętać o jednej zasadniczej sprawie po bardzo długim okresie fasadowości: samorząd terytorialny w Polsce powstał jako ustrojowa forma decentralizacji państwa, ale jego podstawową funkcją powinno być pobudzanie i kierunkowanie lokalnego i regionalnego rozwoju dla dobra mieszkańców. W Europie coraz więcej decyzji dotyczących regionów i wspólnot lokalnych podejmuje się właśnie w regionach i przez te wspólnoty. W ten sposób zwiększa się kompetencje samorządowe. W Polsce nadal dominują hierarchiczne układy resortowo-korporacyjne blokujące spójne podejście do rozwoju na poziomie lokalnym i regionalnym.

Ręczne sterowanie i centralne zarządzanie ma się dobrze jak za socjalizmu.
Może nie aż tak, ale istotnie przez 23 lata odrodzonego samorządu terytorialnego pojawiły się liczne dysfunkcje, które go mocno osłabiły i ubezwłasnowolniły. Nie może być, że 80 procent zadań stanowią te, które są ustalane centralnie. Tak naprawdę samorząd stał się częścią aparatu wykonawczego państwa i jak powiedziałem, jest następstwem decentralizacji zadań dokonanej przez państwo, a nie uznania istnienia wspólnoty terytorialnej. A przy tym decentralizuje się zadania a nie środki. Obecnie praktycznie decentralizuje się deficyt finansowy państwa. A to przecież wspólnota mieszkańców jest podstawową istotą samorządności. To my, mieszkańcy, mamy mieć realny wpływ na to, co dzieje się wokół nas, na jakość codziennego życia. Jeśli wybraliśmy radnych i wójta, i widzimy, że: dzieci mają miejsce w przedszkolu, szkoła jest dobra, dobrze funkcjonuje komunikacja, w szpitalu dbają o nasze zdrowie, to nawet jak radni podniosą opłatę za wodę lub śmieci, to zgodzimy się na podwyżkę, bo wiemy, że te pieniądze zostaną sensownie wydane.

Jako krakus, na pewno nie godzi się Pan na liczne haracze, nie mając żadnego wpływu na naprawę dziurawych dróg, więc jak tu mówić o realnym wpływie mieszkańców na to, co dzieje się w gminie?
Nie mówmy o Krakowie, który ma swoje problemy, czyli nasze. Chcę popatrzeć szerzej. Dosyć powszechnie w kraju nie odczuwamy więzi z radnymi ani z wójtem, burmistrzem czy prezydentem, bo i oni sami nam tego nie ułatwiają. Tymczasem gmina nie jest nam potrzebna do rozważań, czy Polska wejdzie do strefy euro lecz do tego, czy są dobre drogi, działa sieć wodociągowo-kanalizacyjna, jest czysto i bezpiecznie. Jeśli samorząd zaspokoi nasze podstawowe potrzeby i władza lokalna będzie nas szanować nie tylko przy okazji wyborów, wówczas będziemy się identyfikować z samorządem, odczuwać wspólnotę interesów.

Z opublikowanego właśnie raportu o stanie samorządności terytorialnej w Polsce, opracowanego przez naukowców pod Pana kierunkiem, wyłania się niepokojący obraz lokalnej władzy i lokalnej społeczności, mało aktywnej i zdegustowanej tym, co dzieje się wokół.

Nasz raport jest rzetelną diagnozą dokonań i słabości oraz wskazaniem sposobu korygowania systemu samorządowego. Odbywamy mnóstwo spotkań z samorządowcami, parlamentarzystami, przedstawicielami rządu i organizacji społecznych. W jednym panuje zgoda: potrzebujemy silnego samorządu, będącego podstawą ustrojową i sytuacja dojrzała do przeprowadzenia kolejnego etapu reformy. Znamy słabe i mocne strony, wiemy, co można i trzeba zmienić, a zmieniać trzeba, świat przecież nie stoi w miejscu, tymczasem Polska jest niczym łódź bez sternika i mapy akwenu, w czasie gdy wokół wody są bardzo wzburzone i końca sztormu nie widać. My proponujemy zmiany oparte na rzetelnej analizie: krytycznie odnosimy się do słabości, nie bagatelizując osiągnięć. Rzeczy używane mają jednak to do siebie, że z czasem się niszczą i trzeba je naprawiać. Chcemy naprawiać i zachęcamy do tej naprawy innych. Samorząd terytorialny wciąż jest i musi nadal być silnym filarem Rzeczypospolitej.

Rozmawiała Elżbieta Cegła

"Narastające dysfunkcje, zasadnicze dylematy, konieczne działania. Raport o stanie samorządności terytorialnej w Polsce" ukazał się nakładem Uniwersytetu Ekonomicznego i Małopolskiej Szkoły Administracji Publicznej w Krakowie, w partnerstwie z Fundacją Gospodarki i Administracji Publicznej. Publikacja znajduje się na stronie: www.stansamorzadu.pl.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska