Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłsudski złagodził wyroki na buntowników

Artur Drożdżak
Sam naczelnik państwa Józef Piłsudski zabrał głos w sprawie robotniczego buntu w cementowni Górka koło Trzebini. Poszło o taczki dla dyrektora.

Do robotniczej rewolty w cementowni doszło, gdy w lipcu 1921 r. dyrektor, inżynier Ludwik B. zwolnił czterech pracowników. Z tego powodu wybuchł strajk w fabryce, domagano się by przyjął ich z powrotem. Pertraktacje pozostały bezskuteczne, Ludwik B. był nieugięty. Dlatego robotnicy postanowili działać w brutalniejszy sposób i 2 sierpnia zebrali się tłumnie przed jego biurem. Czterej delegaci wtargnęli do środka i postawili inżynierowi ultimatum.

- Albo nasi koledzy zostaną przywróceni do pracy, albo tu pan usiądzie - pokazali brudne budowlane taczki. Urażony Ludwik B. nie chciał pertraktować w takich warunkach, próbował się oddalić z godnością. Gdy dyskretnie chciał przejść nad taczkami, siłą został na nich posadzony. Doszło do szamotaniny, krzyków, polała się krew. Tłum robotników wywiózł dyrektora za bramę. Urażony, zawiadomił o incydencie policję. Prokurator postawił zarzuty w sumie sześciu robotnikom z cementowni. Nie przyznawali się do winy. Twierdzili, że działali w rozdrażnieniu, co powinno być okolicznością łagodzącą.

Krakowski sąd uniewinnił dwóch z nich. Uznał, że 43-letni Antoni Z. i 25-letni Władysław B. nie napadli na dyrektora "celem wymuszenia odwołania decyzji o zwolnieniu z pracy kolegów". Skazani zostali natomiast 28-letni Józef Ł., 37-letni Ferdynand P., 40-letni Zygmunt B. i 40-letni Roman S. Sąd nie miał wątpliwości, że dopuścili się zbrodni gwałtu publicznego przez przywiezienie taczek do biura inżyniera Ludwika B., przez co pośrednio grozili mu uszczerbkiem na wolności. Wszystko po to, by od zagrożonego wymusić cofnięcie wypowiedzenia z pracy ich towarzyszom. Ponadto "w używaniu osobistej wolności przeszkody mu czynili".

Dwaj pierwsi mężczyźni usłyszeli wyrok 3 miesięcy więzienia, dwaj kolejni mieli trafić za kratki na 2 miesiące. Sąd nie przyjął, by "złośliwie uszkodzili odzież dyrektora B.", choć nie dało się ukryć, że podczas szamotaniny pękły mu spodnie na tyłku. Rany jednak nie odniósł, a krew zauważono na podłodze biura, bo nos miał rozkwaszony podczas tumultu tylko robotnik Józef Ł.

Minister sprawiedliwości wstrzymał wykonanie kary dla skazanych, ale sąd nie zastosował się do zalecenia. Dostał za to potem wytyk z Sądu Najwyższego. Skazani dalej walczyli, by nie trafić za kratki. Napisali prośbę o łaskę do Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego.

- Czyn podpisanych nie płynął z pobudek osobistych i hańbiących, ale działaliśmy w interesie innych robotników. Kiedy prośby i perswazje nie pomogły, rozgoryczeni wsadziliśmy opornego Ludwika B. na taczki i wywieźliśmy z biura na korytarz, nie wyrządzając mu żadnej szkody - przekonywali. Przypomnieli, że w trudnym czasie "oddali państwu polskiemu niespożyte zasługi ratując kopalnie i bogactwa zagłębia".

Piłsudski ulitował się nad robotniczą bracią i wszystkim skazanym obniżył kary. Jednym z 3 miesięcy do 3 tygodni, drugim z 2 miesięcy do 2 tygodni.

Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!

Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail

Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska