MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piękna, chodząca na wózku. Nie ma czasu, by użalać się nad sobą

Katarzyna Janiszewska
Katarzyna Wojtaszek jest kobietą aktywną. Nie rozczula się nad sobą, tylko idzie do przodu.
Katarzyna Wojtaszek jest kobietą aktywną. Nie rozczula się nad sobą, tylko idzie do przodu. fot. Archiwum
Po wypadku Katarzyna Wojtaszek walczy o siebie i innych niepełnosprawnych.

Ludzie chodzą różnie: jedni drobią małymi, nerwowymi kroczkami, inni powłóczą nogami anemicznie i bez polotu, jeszcze kolejni sadzą długie, niezgrabne susy. Mało kto przykłada się do chodzenia. Mało kto docenia tę oczywistość.

Po głosie Katarzyny Wojtaszek można poznać, że jej chód byłby sprężysty, energiczny i zdecydowany. Mocny. Jak i ona.

Koniec świata, gdy miała szesnaście lat
Zupełnie niepotrzebny był ten stres przed rozmową: jak tu pytać, żeby nie urazić, nie trącić czułej struny, nie wykopać na powierzchnię schowanych głęboko wspomnień?

Ale nie było się czym martwić. Kasia nie należy do osób, które się nad sobą użalają, rozpamietują, co było. W jej życiu nie ma na to czasu.

- Przed południem wypadł mi wyjazd do Torunia, a za chwilę syn wraca ze szkoły, musimy się pospieszyć - mówi mama 8-letniego Stasia.

Jest więc tak: Kasia chodziła przez połowę swojego życia. Teraz chodzi na wózku (mówi na przykład: idę do parku). Pochodzi z podwarszawskich Łomianek.

Miała 16 lat, gdy zdarzył się wypadek. Był chłodny, grudniowy poranek, a ona jechała do liceum. Zajęcia z przysposobienia obronnego mieli na strzelnicy. Zawsze w biegu i wtedy też spieszyła się, żeby się nie spóźnić.

Przy cmentarzu Lwowskim musiała się przesiąść. Wysiadła w zatoczce, do pasów był spory kawałek, zauważyła, że na przystanek po drugiej stronie ulicy podjeżdża tramwaj. Wbiegła prosto pod koła autobusu.

- Ledwie przeżyłam - mówi Katarzyna.

Długo była nieprzytomna. Miała tyle obrażeń wewnętrznych, że lekarze nie dawali jej większych szans. Kręgosłup zaczęli składać dopiero po trzech tygodniach. Wcześniej ratowali jej życie.

Na początku myślała, że wszystko będzie dobrze. Kręgosłup, jak każda kość, prędzej czy później się zrośnie.

Potrafiła sto razy dziennie pytać: to kiedy w końcu będę chodzić? Nikt nie miał serca powiedzieć jej prawdy.

Aż jedna z pielęgniarek nie wytrzymała: Nigdy nie będziesz chodzić, jesteś po urazie rdzenia kręgowego...

Pamięta siebie, ubraną w dres, gdy opuszcza szpital na wózku inwalidzkim. Najgorsze było zetknięcie z nową rzeczywistością. Nagle zdana na pomoc innych, kompletnie niesamodzielna w najprostszych nawet sprawach.

Nie mogła wrócić do swojego liceum, bo nie było przystosowane do potrzeb osób niepełnosprawnych. Nawet żeby wejść do domu, potrzebowała pomocy, ktoś ciągle musiał taszczyć po schodach jej wózek.

Zbuntowana, z żalem do całego świata
- Buntowałam się - przyznaje dziś. - Czułam, że nagle straciłam anonimowość, że wszyscy na mnie patrzą. Byłam młoda, pełna energii, nie mogłam usiedzieć na miejscu. Chodziłam na imprezy i dobrze pamiętałam, jak jeszcze niedawno się bawiłam. Nie stać mnie było na empatię, akceptację innych osób z niepełnosprawnością - dodaje.

Chcę po prostu żyć normalnie
Trafiła do Centrum Kształcenia i Rehabilitacji w Konstancinie. Tam poznała młodych ludzi, który pomogli jej na nowo odnaleźć radość życia. Pokazali, jak sprawnie poruszać się na wózku, jak przebrać się na pływalni czy przesiąść z wózka na łóżko.
Zapisała się na kurs prawa jazdy. Zaczęła grać w tenisa ziemnego.

Ukończyła studia: administrację publiczną.

- Życie płynie dalej - mówi. - I trzeba wziąć się w garść. Nikt z nas nie prosił się o niepełnosprawność. To nie jest tak, że po wypadku nagle przestawia się podejście do życia. Chcemy po prostu normalnie funkcjonować.

I dodaje: Osobom młodym łatwiej się przystosować do takiej sytuacji. Jest w nich ten pęd życia. Starsi dłużej byli na nogach, mają więcej przyzwyczajeń.

Osiem lat temu urodziła synka, Stasia. Była wtedy jeszcze na studiach, pisała pracę magisterską, zaliczała sesję.
Pierwsze trzy miesiące po porodzie były najtrudniejsze, szczególnie kąpiele małego. Kiedy wkładała go do wanienki, musiała przytrzymywać główkę i jednocześnie siebie, żeby nie stracić równowagi. Na spacer zawsze wychodziła z kimś, kto pomagał jej pchać wózek z dzieckiem.

- Staś to dobry piechur i szybko zrezygnował z wózka - mówi. - Dzieci są fajne, wszystko akceptują. Nie miałam z nim problemów. Kiedy byliśmy sami w domu, nie musiałam go podrzucać do góry, robić akrobacji. Nie oczekiwał tego ode mnie. Za to jak przychodził brat, od razu chciał, żeby go brać na ręce.

Kasia wymyśla wybory miss na wózku
Od czterech lat mieszka w Ciechocinku. Decyzję o przeprowadzce podjęła spontanicznie. Rozstała się z mężem i nie wiedziała, co dalej robić. Zaczęła działać dla innych w różnych stowarzyszeniach. A rok temu założyła Fundację "Jedyna Taka". Organizuje wybory miss na wózku. Do poprzedniej edycji konkursu zgłosiły się 72 panie.

- Bardzo liczę, że w tym roku zainteresowanie będzie podobne. Za niepełnosprawnością wcale nie idzie brak atrakcyjności. Te dziewczyny są aktywne, grają w rugby, prowadzą stowarzyszenia, mają mężów - podkreśla Kasia.

Kandydatki na miss biorą udział w siedmiodniowych warsztatach. Pracują z wizażystami, stylistami, choreografami. Spośród zgłoszonych pań finałową dziesiątkę wybierają internauci.

Kasia chce w ten sposób walczyć z barierami architektonicznymi - krawężnikami, wysokimi stopniami - które sprawiają, że osoby na wózkach czują się niepełnosprawne. Ona sama wcześniej nie zwracała na nie uwagi.

Ale przede wszystkim walczy ze stereotypami, z tym jak postrzegani są niepełnosprawni: z obrazem osoby słabej, wycofanej, pełnej obaw, kojarzonej raczej z niepowodzeniem niż z sukcesem, wymagającej pomocy, często roszczeniowej.

Kasia jest tego doskonałym zaprzeczeniem. Realizuje się w różnych dziedzinach życia. I nigdy nie czuła się od nikogo gorsza tylko z powodu wózka. Drażni ją trochę, kiedy ludzie mówią: ależ pani dzielna, pracuje pani, wychowuje dziecko. Bo przecież nie ma w tym nic nadzwyczajnego.

- Nie chcę, by mój syn był kiedyś wytykany w szkole palcami, że jego mama jest inna - tłumaczy. - W dużych miastach nie spotykamy się z dyskryminacją. Ale na studiach było dużo osób z terenów wiejskich. Czułam się przez niektórych wykluczona. Jestem kontaktową osobą, nie mam problemów z zawieraniem znajomości. A nie byłam zbyt popularna...

Pobiegną dla tych, którzy biegać nie mogą
W tym roku zaangażowała się w promowanie biegu organizowanego przez Fundację Wings for Life. Za cel swojej działalności stawia ona znalezienie metody leczenia przerwanego rdzenia kręgowego.

I na to właśnie zostaną przeznaczone zebrane podczas biegu pieniądze.

- Do tej pory nic się w tym kierunku nie robiło - ocenia Katarzyna. - Dobrze, że ktoś w końcu zajął się tym tematem. Tym bardziej że osób potrzebujących jest wiele. Mam nadzieję, że w Polsce znajdzie się klinika, która podejmie się takich badań - dodaje.

Pozostał już tylko miesiąc, by zapisać się na Wings for Life World Run (termin upływa 20 kwietnia). Bieg odbędzie się 4 maja 2014 roku równocześnie w 33 krajach.

W Polsce uczestnicy wystartują z Poznania o godzinie 12. Co ciekawe, nie ma tu linii mety. Każdy sam zadecyduje, jaki dystans chce pokonać, zanim dogoni go ruchoma meta. Będzie ją wyznaczać jadący za uczestnikami samochód, który wystartuje 30 minut po oficjalnym rozpoczęciu rywalizacji. Bieg wspierają m.in. dziennikarka telewizyjna Beata Sadowska, Adam Małysz, maratończyk Jerzy Skarżyński, którzy postanowili stworzyć swoje drużyny.

Wings for Life World Run zakończy się w momencie, kiedy ostatni zawodnik na świecie zostanie wyprzedzony przez samochód zamykający bieg.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska