MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oświecony mieszczuch

Artur Drożdżak
Podatki, opłaty, zbieranie psich kup, dbanie, by trawnik był przy- strzyżony, a na posesji panował ład - takie ciężary musi teraz znosić każdy po- rządny właściciel nieruchomości w Krakowie. W 1933 r. tak jak i dziś musiał dbać także o oświetlenie numeru domu. To się tak nie spodobało Józefowi C., że aż przed Sądem Najwyższym dochodził swoich racji. Niestety przegrał.

Z akt sądowych wynika, że naruszenie prawa stwierdził funkcjonariusz elektrowni miejskiej Władysław G. 9 lutego 1933 roku o godzinie 18.17. W raporcie napisał, że na posesji nie ma dozorcy, jest tylko właściciel Józef C., więc to na nim spoczywa obowiązek zapalenia lampki orientacyjnej. Sprawę skierowano do starosty, by ukarał mieszczucha.

Józef C., lat 56, rozwodnik, emerytowany kontroler pocztowy, właściciel realności przy ul. Bronisławy 19 nie poczuwał się do winy, ale uznano, że jednak złamał prawo, bo nie oświetlił latarni orientacyjnej własnym kosztem i wymierzono mu grzywę 2 zł z zamianą na dzień aresztu. Przeciwko emerytowi nie tylko urzędnicy wytoczyli armaty. Elektrownia wyszła z założenia, że nieważne czy oświetlał czy nie - im powinien płacić i zażądała 105 zł i 60 gr za zużyty prąd.

- Ależ ona nigdy się nie świeciła, więc nie poczuwam się do płacenia 4 zł 40 gr miesięcznie - wściekał się Józef C. Tak samo zachowałby się każdy obywatel, gdy urzędnicy nakazują mu płacić za ich widzimisię. Dla pewności emeryt wziął do pomocy adwokata i odwołał się do sądu od niekorzystnej decyzji starosty.
- Wysoki sądzie. Zmuszanie właścicieli realności do oświetlania własnym kosztem ulic Krakowa pod pokrywką latarni orientacyjnych nie tylko nie jest oparte na żadnym przepisie, ale jest wykroczeniem przeciwko mieniu obywateli. Gmina bierze wysokie podatki od nieruchomości. To jej obowiązek jest dbać o bezpieczeństwo - argumentował w piśmie do krakowskiego sądu.

Przyznał, że 9 lutego nie oświetlił domu, podając, że nie był do tego zobowiązany, bo stosowne rozporządzenie wydał magistrat, a nie sam prezydent Krakowa. Prosił też, by do akt dołączyć pisma jego sporu z elektrownią, bo tam znajdują się dokumenty wskazujące bezzasadność roszczeń magistratu.
- A z drugiej strony okaże się moja niewinność, gdyż działanie moje oparte jest na dobrej wierze i przeświadczeniu, że nie używając prądu elektrycznego nikogo tym nie krzywdzę - dodał. Wyliczył też akty prawne, w których nie było wzmianki o lampkach orientacyjnych.

- W ustawie austriackiej z 1869 r. było tylko o konieczności numerowania domów i że koszty tego ponosi ich właściciel. O lampach nic tam nie ma. Podobnie w statucie gminy oraz w przepisach o policji miejscowej - podkreślał.
Powołał się także na wyrok tutejszego sądu z 16 czerwca 1931 r. przeciwko Felicji K. oskarżonej, że nie świeciła w latach 1929-30 lampy orientacyjnej w jej domu przy ul. Siemiradzkiego 19. Kobietę uniewinniono. Chytrze zauważył, że magistrat nie umieścił dotąd takiej lampy przy Małym Rynku 2, gdzie mieszka dr Aleksander Bakałowicz, prezes towarzystwa katolickich właścicieli realności. Sąd Okręgowy w Krakowie nie przyznał jednak racji emerytowi i skazał go na karę 5 zł grzywny, a jego kasację przed Sądem Najwyższym oddalono.

W uzasadnieniu wyroków oświecono Józefa C., że w marcu 1931 r. weszło w życie rozporządzenie prezydenta Krakowa, w którym stwierdzono, że jest obowiązek oświetlenia latarniami elektrycznymi i to własnym kosztem, liczby domu oraz wejścia do sieni głównej lub bramy. I tak oto sięgnięto do kieszeni emeryta Józefa C.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska