Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oświęcim. Kamienice w opłakanym stanie

Monika Pawłowska
- Za wynajem lokali potrafią brać pieniądze, ale inwestować w swoją własność, to już nie - denerwuje się Katarzyna Dobosz z Oświęcimia, przed którą około miesiąca temu z kamienicy na ul. Dąbrowskiego 1 spadł kawałek tynku.

W środę przed tygodniem znów tam doszło do podobnego zdarzenia. - Ktoś zadzwonił do nas, że leci tynk i gzyms - wyjaśnia Ryszard Dudek ze straży pożarnej. - Musieliśmy zabrać się do zabezpieczania, by nie sypało się ludziom na głowy - dodaje. Ulica godzinę była nieprzejezdna. Gdyby nie strażacy, trzeba by zamknąć ten fragment drogi całkiem i czekać, aż przyjedzie właściciel lub jego zarządca i zabezpieczą budynek. Właściciel mieszka w Izraelu, zarządca w Tarnowie. Ten drugi nie znalazł nawet czasu, by porozmawiać z dziennikarzami na temat kamienicy.
- Nikt nie egzekwuje w tym mieście obowiązków od kamieniczników, ale do czasu, aż nie będzie ofiar - dodaje z goryczą Katarzyna Dobosz.

Interwencji strażaków wymagała kolejna kamienica w centrum Starego Miasta, przy ul. Dąbrowskiego 1. Takich starych i zaniedbanych budynków, zagrażających najemcom i przechodniom w Oświęcimiu jest bardzo dużo.
- Jak długo jeszcze nie będzie „bata” na właścicieli, którzy zaniedbują swoje obowiązki? - pytają mieszkańcy, przechodząc w sąsiedztwie sypiących się obiektów. To samo pytanie zadają również kierowcy. Nie tylko w trosce o swoje życie i zdrowie, ale również o nerwy i czas, jaki tracą w objazdach.
Jeszcze w lutym informowaliśmy o kilkunastu, głównie prywatnych kamienicach w centrum Oświęcimia, które wymagają natychmiastowego remontu. Jak przewidywała wówczas straż pożarna, interweniująca w starym budynku przy Placu Kościuszki, po zimie stan wielu będzie jeszcze bardziej opłakany. I tak też się stało.

Tynk spadł przed pieszym
W minioną środę strażacy znowu musieli ratować przechodniów przed odpadającym gzymsem i tynkiem.
- Telefoniczne zgłoszenie dotyczyło odpadających fragmentów tynku z kościoła parafialnego - mówi Ryszard Dudek z Państwowej Straży Pożarnej w Oświęcimiu. - Po przyjeździe na miejsce okazało się, że odpadły, ale z kamienicy w sąsiedztwie świątyni - dodaje. Dzwoniła osoba, która sama omal nie dostała w głowę.

Dowodzący akcją brygadier Ryszard Szklarski mógł podjąć dwie decyzje - albo otaśmować kamienicę i wyłączyć z użytkowania biegnący tuż obok wąski chodnik oraz prawy pas ul. Dąbrowskiego, albo wziąć się do pracy i doraźnie zabezpieczyć budynek. Wybrał tę drugą opcję.
- Gdyby rzecz działa się od podwórza, wówczas do zabezpieczenia zostałby wezwany właściciel lub jego pełnomocnik, ale tynk spadał od frontu, zagrażając ludziom - wyjaśnia Ryszard Dudek. Na pytanie jak słony rachunek straż pożarna wystawiła właścicielowi odpowiada: - Działamy bez faktury.
Dwóch strażaków przy użyciu podnośnika, ostukało elewację powodując odpadnięcie wiszących resztek tynku. Zbito również ozdobne elementy nad oknami. Cała akcja trwała niemal godzinę. Na ten czas został wstrzymany ruch samochodowy i pieszy od skrzyżowania ul. Dąbrowskiego z ul. Zamkową, a z drugiej strony od skrzyżowania przy Placu Kościuszki.

- Staliśmy na przystanku. Zero informacji, gdzie są jakieś tymczasowe przystanki - denerwowali się pasażerowie miejskiej i podmiejskiej komunikacji. Niezadowoleni byli również kierowcy. - To jest jakaś chora sytuacja, że nikt nie panuje nad tymi właścicielami nieruchomości - podkreślał Marcin Moskal z Bierunia.
- Ja w ogrodzie muszę mieć wykoszoną trawę, bo inaczej dostanę karę. Tak samo jak za nieodśnieżony czy też niepozamiatany chodnik obok mojego kiosku - denerwuje się sprzedawczyni, która ze swojego sklepiku widziała strażacką akcję. - A tu nikt nikomu nawet mandatu nie wlepi. A przecież ktoś mógł zginąć - dodaje kobieta.

Kto i kiedy posprząta?
Wynajmujący lokale nie chcieli się wypowiadać na temat stanu kamienicy i kurateli zarządcy. Wizytówkę do zarządcy nieruchomości otrzymaliśmy w salonie ślubnym, który mieści się w budynku. Niestety, Włodzimierz Czochara nie znalazł czasu na rozmowę z nami. Nie dowiedzieliśmy się również niczego w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w Oświęcimiu. Władysław Samolewicz jest na urlopie i nikt kompetentny go nie zastępuje.
Czy musi dojść do katastrofy budowlanej, by ktoś pociągnął do odpowiedzialności za zły stan techniczny właściciela? Według prawa budowlanego kara za łamanie przepisów to grzywna, a nawet rok pozbawienia wolności. Za katastrofę budowlaną nawet 10 lat za kratkami.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 11

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska