18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni klezmer Galicji: grałem esesmanom i bandytom

Katarzyna Janiszewska
Leopold Kozłowski
Leopold Kozłowski fot. Robert Szwedowski
Leopold Kozłowski, "ostatni klezmer Galicji", kończy dziś 95 lat. Nie lubi wspominać. Ma życzenie - by muzyka nadal była obecna w jego życiu.

Wszystkiego najlepszego! Kończy Pan właśnie...
A możemy nie mówić o latach? Napiszmy po prostu, że obchodzę okrągły jubileusz. Pani się pewnie uśmiecha, że się kryguję jak panienka. Ja nie lubię tego, nie lubię mówić o wieku.

Człowiek ma tak naprawdę tyle lat, na ile się czuje.
O właśnie! Tak napiszmy.

A Pan jak się czuje?
Jestem troszeczkę zmęczony. Za dużo koncertowałem. I pomyślałem sobie, żeby pomalutku, pomalutku, ale jeszcze trochę pograć.

Będzie tort i prezenty?
Nie, nigdy tego nie robię. Spotykam się z najbliższą rodziną.

Nie urządza Pan urodzin, to nie dostaje Pan prezentów.
Sam sobie robię najlepsze prezenty, bo sam najlepiej wiem, co lubię. Do lustra mówię: masz Leopoldeńku prezent.

A co Pan lubi?
Kocham muzykę i kobiety. Mimo wieku kobiety mnie bardzo inspirują! Lubię te piękne i muzykalne. Nie musi być wyrafinowana. Ale powinna być kobietą nad kobietami.

Myśli Pan o przeszłości?
Przeszłość miałem okrutną. Choć i to małe słowo. Nie lubię wspomnień. Ale one same się pchają, nad ranem i we śnie. Wtedy przeżywam wszystko po raz drugi. To boli. Widać tak miało być, że przeżyłem. Bo czekało mnie duże wyzwanie - uratować muzykę klezmerską. Gdy jako żołnierz wróciłem z frontu do Krakowa, zagrałem głuchym, pustym kamieniom na Kazimierzu. Czułem, że odżyły. To były pierwsze dźwięki muzyki klezmerskiej po wojnie.

Muzyka w czasie wojny ratowała Panu życie.
Byłem ze swoją muzyką wszędzie. Grałem esesmanom, bandytom, mordercom, oprawcom. Grałem kolegom. Grałem żywym i umarłym.

Mówią o Panu "ostatni klezmer Galicji". Nadal nie ma godnego następcy?
Dużo jest klezmerskich zespołów, ładnie grają, ale to nie to. To inna muzyka, unowocześniona. Mnie nazywają ostatnim, bo jestem autentyczny. Gram tak, jak mój ojciec i dziadek, który miał kapelę słynną na całą Galicję - muzykował z tuzinem swoich synów. Grali u marszałka Piłsudskiego i na dworze cesarza Franciszka Józefa. Prawdziwy klezmer nie potrzebuje nut. Partytury są w aorcie. Gra tak, jak serce bije. Ten sam utwór nigdy nie jest taki sam.

Urodzinowe życzenie?
Zdrowie i muzyka. Chcę się nacieszyć, patrząc jak ludzie z entuzjazmem przyjmują moją muzykę. Gram dla dobrych ludzi. Samych takich mam wokół siebie.

Leopold Kozłowski
Ur. 26 listopada 1918 r. w Przemyślanach pod Lwowem. Pianista, kompozytor, dyrygent, klezmer. Podczas Holokaustu stracił rodziców. W obozie pracy w Kurowicach należał do obozowej orkiestry. Uciekł razem z bratem. Trafił do żydowskiego oddziału partyzanckiego. Po wojnie sprowadził się do Krakowa, gdzie mieszka do tej pory.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska