Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratujmy kobiety, zanim będzie za późno

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Wojciech Matusik
Jestem ojcem dwóch córek. Lubię myśleć, że wychowując je tak a nie inaczej, mam jakiś wpływ na ich przyszłość, choć dobrze wiem, że nie mam prawie żadnego. Ot, mogę je jedynie wyposażyć (to słowo pochodzi chyba od posagu, więc trafnie opisuje zjawisko) w takie psychofizyczne umiejętności, dzięki którym jakoś będą sobie ze światem - lepiej lub gorzej - radzić.

To wielka odpowiedzialność. Nie chodzi tylko o dylematy w rodzaju, na co w dzisiejszych czasach lepiej dziewczyny posłać: na balet i naukę gry na fortepianie czy na brazylijskie jiu-jitsu i surwiwal. Nawiasem mówiąc, odpowiedź jest bardzo prosta. Już wkrótce o wiele bardziej przydatne będą zdolności krzesania ognia i właściwego zakładania balachy niż perfekcyjne wykonanie adagio. Ale jako się rzekło, sprawa jest bardziej złożona niż zajęcia dodatkowe. Ujmując temat w dużym skrócie: chodzi o to, żeby kiedyś wypuścić z domowego doku pancernik, którego nie będą zatapiać niepowodzenia, ludzka głupota i agresja, a któremu równocześnie nie zabraknie wrażliwości i empatii. Uzbrojonego w pewność i wiarę w siebie, świadomego i mądrego - na tyle, na ile pozwala mu jego wiek - człowieka. Wiem, wiem, trochę górnolotnie, wręcz naiwnie to brzmi, dziecko i tak najwięcej nauczy się na własnych błędach, ale biorę to na klatę.

To budowa żmudna i trudna, często brakuje na nią czasu i cierpliwości, poza tym zawsze obarczona jest ryzykiem, że każda, nawet najtwardsza żelbetowa konstrukcja może się skruszyć i rozpaść. Umówmy się jednak, że niezłomna jest wiara każdego rodzica w jego własny „projekt dziecko”, a jedynie czasem rodzi się w nim niepokój, że nawet Superman miał swój kryptonit.

Każdy marzy, że jego dziecko będzie szczęśliwe. Takiej tragedii, że np. zostanie prawnikiem w Ordo Iuris albo kolejnym profesorem Chazanem nie zakłada nikt. Sęk w tym, że być może nasze córki będą musiały mocować się ze stanowionym przez nich diabelskim prawem. Kiedy widzę, co szykują, to zalewa mnie krew, gniew i wściekłość. Ale nie bezsilność.

Moje dziewczyny, daję wam zawczasu słowo: jeśli zajdzie taka konieczność i jeśli taki będzie wasz wybór, złamię dla was każde barbarzyńskie prawo odbierające wam godność, złamię każdą klauzulę sumienia u każdego lekarza i aptekarza, który nie będzie chciał wam dać tabletki „dzień po”, przeciwstawię się każdej chorej ideologii i obejdę każdy nawiedzony przepis.

Panowie, ratujmy kobiety i powstrzymajmy ten zalew szaleństwa. Zróbmy to choćby dla naszych córek (ale nie tylko dla nich). Od czego w końcu ma się ojca?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska