Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nauka na tropie urody królowej Elżbiety

prof. Ryszard Tadeusiewicz
Pisząc te felietony, chętnie nawiązuję do rocznic zbiegających się datą z publikacją. Dziś znowu mogę to zrobić, bo właśnie 10 lutego 1454 roku zawarte zostało jedno z najważniejszych małżeństw w historii Polski: króla Kazimierza Jagiellończyka z córką króla Niemiec i Węgier oraz (po kądzieli) wnuczką cesarza Austrii, Elżbietą Habsburżanką.

Dlaczego małżeństwo to było aż tak ważne? Niezależnie od korzyści politycznych, jakie przyniósł mariaż władcy Polski Jagiellonów, będącej wtedy jednym z największych i najbardziej wpływowych krajów Europy, z księżniczką austriacką (zapewniającą sojusz z przepotężnymi Habsburgami) - owoce tego związku były nad wyraz udane. Elżbieta nazywana bywa matką królów, bo większość z trzynaściorga (!) jej dzieci osiągnęła korony: czterech synów było królami, a pięć córek, które dożyły dorosłości (dwie zmarły w dzieciństwie) zostało żonami panujących książąt. Do kompletu dodajmy jednego syna, który został świętym oraz drugiego, który był kardynałem i arcybiskupem.

To wszystko zostało zapisane w średniowiecznych kronikach i wszyscy o tym wiedzą, bo uczyli się tego na lekcjach historii. A przynajmniej powinni wiedzieć. Ja jednak wiem o czymś, co dopiero współczesna nauka odkryła i z czym miałem osobisty kontakt.

Otóż w 1973 roku otwarto grób królowej w Kaplicy Świętokrzyskiej na Wawelu i znalezionymi w nim szczątkami zajęli się krakowscy uczeni. Najpierw specjaliści medycyny sądowej, bo grobowiec zawierał kości kilku ludzi i trzeba było zidentyfikować te należące do szkieletu królowej. Potem wkroczyli antropolodzy z UJ, z którymi wtedy blisko współpracowałem. Wprawdzie dopiero co skończyłem studia, ale dość biegle używałem komputera, dzięki czemu pomagałem w statystycznym opracowywaniu danych antropologicznych. Znałem więc wyniki badań szczątków królowej z pierwszej ręki i byłem jedną z pierwszych osób, która dowiedziała się, że Elżbieta była ... koszmarnie brzydka!

Badania nie pozostawiały cienia wątpliwości: na skutek gruźlicy, którą przeszła w dzieciństwie, królowa miała kręgosłup wykrzywiony w literę S i częściowo zrośnięty, co powodowało skrócenie sylwetki i stałe wykrzywienie głowy.

Twarz miała asymetryczną z wadą zgryzu powodującą, że górne, prawie płasko ustawione siekacze wystawały stale spomiędzy warg. Wyjaśniło się, co miał na myśli Marcin Bielski, którego król wysłał naprzeciw jadącej do Krakowa narzeczonej, gdy pisał: „Ni do kogo nie jest podobna z twarzy (...), a i postać ma różną niż wszyscy ludzie...”.

Król początkowo bardzo opierał się temu małżeństwu (chciał odesłać narzeczoną), ale 10 lutego uległ i ślub się odbył. Kazimierz przeżył z Elżbietą 38 lat zgodnego panowania na Wawelu i spłodził wspomnianych wyżej 13 potomków.

Dzielnych mieliśmy monarchów!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nauka na tropie urody królowej Elżbiety - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska