MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Okiem Jerzego Stuhra: Film w każdym mieście

Jerzy Stuhr
Marcin Makówka
Rośnie nam armia zdolnych scenarzystów. Czy to znaczy, że będziemy mieć gigantyczną kinematografię? Czy znajdą się fundusze? Uczestniczył Pan w pracach Małopolskiego Regionalnego Funduszu Filmowego. Czy coś ciekawego się szykuje?

Małopolski fundusz filmowy nie jest jedyny. Wszystkie fundusze regionalne: i w Gdyni, i w Lublinie, w Łodzi, w Poznaniu, w Warszawie przede wszystkim i pewnie jeszcze w kilku innych miastach powstały niemal w tym samym czasie, około 2009 roku. Ale jeszcze nie wyrosła nam z tego gigantyczna kinematografia, choć te fundusze wciąż są taką optymistyczną zapowiedzią i na pewno bardzo zaktywizowały twórcze środowiska.

Nasz fundusz, podobnie jak i wszystkie inne, wspiera projekty filmowe właśnie finansowo. I kilka tygodni temu byłem jedną z osób czytających i zatwierdzających różne nowości scenariuszowe.

Muszę przyznać, że niektóre projekty mnie zachwyciły. Zwłaszcza filmów dokumentalnych.
Bo pokazują mi Kraków od niezwyklej strony. Głównie od strony ludzi. Bardzo różnych! Na przykład historia domu Roztworowskich oglądana poprzez kolejne pokolenia znakomitych i zasłużonych członków tej rodziny. Albo scenariusz "Raj utracony", o bezdomnych, mieszkających w szałasie na ul. Królowej Jadwigi, kochających się, szczęśliwych ludziach.

Film, który kręci o nich ich sąsiadka, pokazuje nietypowy Kraków od strony ludzi bezdomnych. Zachwycają sprytem: na przykład u norbertanek biorą kotlet, bo dają tam dwa czy trzy kotlety, natychmiast Ukraince na placu Na Stawach sprzedają go za 5 zł i mają na piwko. I kręci się ich świat - tylko trzeba znać te miejsca! I nie chcieć 20 złotych, tylko piątkę!
Kraków zobaczony zupełnie innymi oczyma, reakcje, których my nigdy byśmy nie poznali! Ta komisja głównie apeluje o pieniądze. Może w tym miejscu startować film, który nawet jest już gotowy, ale wciąż potrzebny mu jest zastrzyk finansowy.
Dokumenty mają dużą przewagę nad fabułami. Przewagę tematyczną, dużą pomysłowość, ciekawość bohatera, którego się znalazło!

Każdy z nas wypełnia tam formularz i rejestruje: jak to jest związane z Małopolską, czy twórcami, czy miejscami, jaki jest rodzaj promocji naszego regionu.

Zachwycałem się głównie dokumentami, bo one w sposób naturalny bardziej są nasycone Krakowem.

Ale był jeden zaskakujący pomysł fabularny, nawiązujący do pamiętnego wydarzenia, gdy to ukradziono z Auschwitz napis: "Arbeit macht frei". Opowieść jest o tym, że złodzieje zgubili z tego napisu literę "i". I jakaś dziewczyna znalazła to "i" - i powstał problem, kogo tym zainteresować? Może przehandlować? Tymczasem w oryginale dawno już podrobiono to "i". Prawdziwe przestało być więc w ogóle potrzebne. Ani Amerykanom, ani muzeum, ani Izraelczykom, ani muzeum Shoah!
Tak oto w scenariuszu malutka, prawdziwa literka stała się znakiem niemal filozoficznej wątpliwości: czy sztuczność może być prawdą, gdy prawda staje się niepotrzebna? Bo teraz już nawet nie wiesz, co jest autentyczne, a co sztuczne. Bardzo ciekawy temat!

Takie czytanie różnych scenariuszy napawa rzeczywiście optymizmem. Widać, że jest tak wiele świetnych pomysłów, tyle świeżości spojrzenia, że trzeba tylko uważnie patrzeć.

"Za chwilę" zacznie się czytanie scenariuszy na krakowski konkurs "Trzy Korony".
Ja wiem, to wszystko jest uciążliwe, trzeba dużo czytać, trzeba się spieszyć, bo propozycji sporo, a termin ustalenia ocen raczej dosyć szybki. Ale nie narzekam, bo z tego wszystkiego płynie jakiś szczególny optymizm, z którego ja też w jakiś sposób korzystam.

Mimochodem badam bowiem, jakie trendy panują w scenariuszach, jaka estetyka najlepiej dociera, czy bym się w tym jeszcze zmieścił ze swoimi pomysłami? W teatrze np. są teraz takie formy, których ja bym się nawet nie tknął! Tak ode mnie odległe! A w kinie, czasem jeszcze mogę znaleźć swoją maleńką działkę.

To ciekawe widzieć, że młodzi inaczej reagują, niż ja. Ale warto wiedzieć, że w tych sztukach są takie, a nie inne tendencje. A czy to znaczy, że "za chwilę" będziemy mieć wielką kinematografię?

Wydaje mi się, że takiego zbyt prostego przełożenia nie ma. Jest natomiast coś innego: pobudzenie wyobraźni, wyostrzenie uwagi, zainteresowanie własną "małą ojczyzną". A to jest bardzo cenne. I wzajemnie się inspirujemy!

Notowała: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska