MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Okiem Jerzego Stuhra. Festiwale, festiwale...

.
Wciąż jest Pan zapraszany na kolejny festiwal i na wszystkie się Pan zgadza. Czy kieruje Panem poczucie jakiejś specjalnej służby, czy też zawsze warto gdzieś jechać ze względów poznawczych?

Często jest to poczucie obowiązku, gdy prezentuje się swój film. A zawsze warto, przecież każdy festiwal, to jakieś doświadczenie. Nie zawsze przyjemne, ale to też się liczy. Musiałbym tu powrócić do jednego z ostatnich, do Rumunii, do Cluj Napoca, największego uniwersyteckiego miasta w tamtym kraju. Pięknie położone, „u wrót” Transylwanii, ale samo mało urodziwe, bo zniszczone socjalistycznym budownictwem. Mieszkałem w hotelu, takim postsocjalistycznym molochu, gdzie musiałem 10 minut iść na śniadanie. Przypomniałem sobie mniej więcej początek lat 90. w Polsce!

Ledwie przyjechałem, wprowadzono mnie na salę w jakimś wielkim multipleksie, bo już leciał mój film. Patrzę, sala ogromna, a na widowni - pewnie z 50 osób! Z tego połowa to Polacy tam pracujący. Niezbyt to dobrze odebrałem! Pomyślałem, że „tłukę się” dwoma samolotami, najpierw do Wiednia, potem z Wiednia do Rumunii, a tu tylko tyle?

Z tymi Polakami trochę posiedziałem… i powiedziałem organizatorom, że proszę w niedzielę rano taksówkę na lotnisko. Żeby tak nie umieć zorganizować spotkania z twórcą, którego się specjalnie z daleka sprowadza?

Więc zaczęli mnie błagać, że w niedzielę jest zakończenie festiwalu, to jest ważne… I dałem się ubłagać, ale w tzw. międzyczasie chodziłem po parku obrażony na organizatorów. Nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego.

Jest zakończenie festiwalu, zawieźli mnie tam, kino w centrum miasta, 1200 osób, cała śmietanka, posadzili mnie w sektorze dla uczestników festiwalu. Dyskretnie się rozejrzałem, sama młodzież, nie da się ukryć, że jestem najstarszy!

Pytam moją przewodniczkę, czy to jest młodzieżowy festiwal? A ona na to, że tutaj z całej Europy młodzi filmowcy przyjeżdżają, bo nasi, obsypywani nagrodami, słynni reżyserzy tu mają warsztaty! - I ta młodzież rokrocznie tu przyjeżdża. Irlandczycy, Anglicy, Belgowie, Holendrzy, Francuzi - wszyscy tam są.

Przedstawiają jury; trzech Anglików, jedna Holenderka i Rumun. Cały czas mam tę wątpliwość: co ja tutaj robię? Peter O’Toole ma pośmiertną nagrodę za całokształt - odbiera jego córka, też związana z filmem, producentka filmowa. Powiedziałem jej, że grałem z jej ojcem. Bardzo się zdziwiła, a tymczasem ja, jako bardzo młody człowiek, statystowałem w filmie „Noc generałów”, w którym on grał główną rolę, a rzecz kręcona była częściowo w Polsce. I taki zniechęcony siedzę i nagle słyszę: Najlepszy scenariusz - „Obywatel”. Więc wychodzę, dziękuję, a bardzo się ucieszyłem, bo scenariusz w moich filmach to fundament. Najbardziej mnie męczy, najdłużej nad nim pracuję, ale najwięcej mam satysfakcji.

Ledwie wróciłem na miejsce, „zapadłem” trochę w sen i nagle słyszę: Best Film… „Obywatel”. A zwyczaj tam jest taki, że natychmiast ze sceny schodzi się na konferencję prasową, razem z jurorami.

I tu się zaczyna skandal, bo nikt filmu nie widział! I nawet nie wiedzą o co pytać. Przewodniczący jury sam zagaił, że to nie tylko rzecz o historii Polski, ale ma w sobie wielką energię, świetnie zaplecione wątki, no i teraz pytania z sali...

Absolutne milczenie, jedna osoba nieśmiało zapytała o Kieślowskiego. Ja widzę, że nikt nie widział „Obywatela”. A potem jest bankiet, więc ja do organizatorów: Zróbcie coś, przecież tak nie można! A oni: Jutro będzie dodatkowa projekcja! Dziennikarze muszą zobaczyć, niech pan zostanie. Nie zostałem, ale projekcja była.

To, co się tam wydarzyło, jest typowe dla festiwali postkomunistycznych. Oni dostają granty na festiwal, ale wcale im nie zależy, by to się stało wydarzeniem kulturalnym. Byle wydać pieniądze i już! A żeby złowić jakiegoś artystę - wręczają mu wymyśloną naprędce nagrodę. A tych festiwali jest już tyle, że trudno się w tym połapać. Każde miasto chce mieć swój festiwal!

U nas takie imprezy są już zupełnie inne. Roman Gutek, Grażynka Torbicka i kilku innych… potrafili zmienić nasze myślenie o takich spotkaniach. U nas te festiwale zastępują dawne DeKaeFy. Są retrospektywy, Antonioni, Fellini i inni, dla młodych ludzi to edukacja. I na każdym naszym festiwalu są tłumy ludzi. I to właśnie w takich, mądrze ustawionych festiwalach warto zawsze uczestniczyć.

Notowała: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska