Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odkryli siebie dla innych

Redakcja
Joanna Misztal  była  korektorką, dziś prowadzi programy w  telewizji
Joanna Misztal była korektorką, dziś prowadzi programy w telewizji Jacek Kozioł/archiwum
Była to dla nich pierwsza tak wielka nagroda w życiu, pierwszy wygrany konkurs. Pieniądze się przydały, ale ważniejsze było uznanie wybitnych dziennikarzy. To pozwoliło im uwierzyć, że mogą zdziałać dużo więcej, że marzenia można spełnić. O laureatach naszego konkursu pisze Marek Bartosik

Na liście zwycięzców dotychcza-sowych edycji naszego konkursu na reportaż "Polska zza siódmej miedzy" im. Macieja Szumowskiego są już cztery nazwiska. Dwie kobiety, dwóch mężczyzn. To oni zdobywali Grand Prix w naszym konkursie na reportaż.
Mogę sporo zrobić

Kiedy Joanna Misztal w 2006 roku stała w krakowskim Pałacu Wielopolskich w świetle reflektorów telewizyjnych i odbierała główną nagrodę, uśmiechała się, choć była w trudnej sytuacji. Przed wyjazdem, jej pracodawca, wydawca lokalnej gazety w Koszalinie, wręczył jej wypowiedzenie. Straciła pracę korektorki. - Ta nagroda przyszła w samą porę, bym pomyślała, że nie ma co się łamać, bo jeszcze przecież mogę sporo zrobić - opowiada.

Studiowała wtedy na poznańskim uniwersytecie polonistykę ze specjalnością dziennikarską. O tym, by zacząć pisać teksty, a nie poprawiać błędy w cudzych, myślała wcześniej. Przyznaje, że kiedy odbierała nagrodę, niewiele wiedziała o jej patronie. Kiedy wróciła z Krakowa, zaczęła sszukać o nim informacji. Zainteresowała ją telewizyjna część dorobku M. Szumowskiego. - W ten sposób konkurs prasowy zwrócił moją uwagę na telewizję - uśmiecha się.

Dzisiaj ma już za sobą studia i pracuje w koszalińskiej telewizji kablowej "Max". Przygotowuje serwisy informacyjne, współprowadzi cykl wywiadów "Temat tygodnia", autorski program "Trudne rozmowy". Za pieniądze z nagrody, najpierw zadbała o swój dziennikarski warsztat, to znaczy kupiła laptop i rower, a za resztę zabrała męża w wymarzoną podróż do Egiptu i Izraela. Nadal ma kontakt z bohaterami swego reportażu, parą dojrzałych już ludzi, którzy jednego dnia podjęli decyzję o emigracji do Irlandii. Nadal tam mieszkają, a kiedy przyjeżdżają do Polski, kontaktują się z dziennikarką.

Dlaczego nie ja?

Kiedy Joanna Misztal odbierała swoje Grand Prix w pierwszej edycji konkursu, na widowni siedział Wojciech Harpula, reporter "Gazety Krakowskiej". - Przygotowałem relację z tej uroczystości. I pomyślałem: Dlaczego nie ja? Rok później wysłałem na konkurs swój tekst - opowiada Harpula.

Skończył politologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Z naszą gazetą współpracował od drugiego roku studiów, potem także z działem sportowym "Rzeczpospolitej". Wreszcie po okresie pracy w portalu onet.pl trafił do "Gazety Krakowskiej". Awansował szybko. Kiedy w 2008 r. został laureatem Grand Prix konkursu im. M. Szumowskiego, był już szefem działu wydarzenia.

- Kiedy odbierałem nagrodę, uświadomiłem sobie, że mój tekst spośród wielu innych wybrali wybitni dziennikarze, jacy wchodzą w skład jury konkursu. To było dla mnie bardzo ważne, bo potwierdziło wartość tego, co robię - mówi dzisiaj W. Harpula.

W nagrodzonym tekście opowiedział historię człowieka, który w 1981 roku uwikłał się w kontakty z SB, a po latach opowiedział o tym rodzinie i popadł w poważny konflikt z własnym synem. Ta frapująca historia stała się potem kanwą zrealizowanego przez TVN fabularyzowanego dokumentu "Godność".
Potem na kilka miesięcy W. Harpula trafił do warszawskiej redakcji dziennika "Polska. The Times". Potwierdzona nagrodą renoma reportażysty pomogła, kiedy przeszedł do onet.pl.

- To był ewenement w polskim internecie. Miałem za zadanie przygotowywać na główną stronę portalu reportaże i wywiady, ale o jakości przyjętej dotąd tylko w prasie. Eksperyment się powiódł, teksty były czytane przez setki tysięcy internautów, zbierały bardzo dobre opinie - tłumaczy W. Harpula.

Ale jego ciągnęło jednak do prasy. Wrócił więc do naszej gazety, lecz korzysta ze swoich doświadczeń w mediach internetowych. Jest zastępcą redaktora naczelnego i odpowiada za rozwój serwisów internetowych naszego wydawnictwa w Małopolsce. Nagroda w konkursie potwierdziła jego zawodowe kompetencje, a jej finansowy wymiar był też trudny do przecenienia, bo kilka miesięcy po jej odebraniu Wojtek został ojcem bliźniaków.

Nie byłem już anonimowy

- To była dobrze płatna, ale nudna robota. Dojrzałem do tego, by coś zmienić - tak socjolog z Sopotu Tomasz Słomczyński wspomina moment, gdy zdecydował się rzucić pracę w firmie konsultingowej i założył własne wydawnictwo. Pierwsza książka, jaką "rzucił" na rynek, była autorstwa Pawła Wróblewskiego. Opisywał on swoją wielką podróż po wstrząsanych konfliktami etnicznymi rejonach Afryki. Jego losy z kolei stały się treścią reportażu, jaki przyniósł Tomaszowi Słomczyńskiemu zwycięstwo w konkursie im. M. Szumowskiego w 2008 roku.

- To był mój pierwszy reportaż w życiu. Nagroda sprawiła, że przestałem być anonimowy. Zacząłem współpracę z "Dziennikiem Bałtyckim", ale żeby dostać tam stałą pracę, musiałem jeszcze wieloma tekstami udowodnić, że potrafię pisać - opowiada. Za chwilę wchodzi na salę rozpraw, by przygotować dla czytelników relację z procesu. Tomek jest już etatowym reporterem sądowym "Dziennika Bałtyckiego".

Zanim osiągnął ten cel, przydała się nagroda. Dzięki niej miał z czego żyć, kiedy walczył o status zawodowego dziennikarza. Teraz dużo pisze, jest mocno zabiegany, ale ma satysfakcję, że robi coś, co go interesuje. W dodatku ostatnio dostał nagrodę tygodnika "Angora".
Moje katharsis

Anna Majewska swoje 30 tysięcy złotych przywiezione za zwycięstwo w ostatniej z dotychczasowych edycji naszego konkursu złożyła w banku na lokacie. Pieniądze czekają na moment, kiedy mieszkanka Tychów podejmie decyzję co do swoich dalszych planów życiowych. Na razie kończy psychologię na Uniwersytecie Śląskim. Do wysłania na konkurs swojego reportażu skłaniał ją już od paru lat przykład jej starszej o 6 lat siostry. Ewelina w pierwszej jego edycji zdobyła jedną z nagród.

- Ale ten tekst zdecydowałam się napisać, po potrzebowałam jakiegoś katharsis, sposobu na zamknięcie trudnego etapu mojego życia - mówi. W nagrodzonym tekście opisała przegraną walkę własnego ojca z rakiem.

Przed kilkoma dniami wróciła z Metz we Francji. Był tam na stypendium z programu Erasmus. - Przywiozłam stamtąd fantastyczne doznania. To niesamowite jak w bezpośrednim kontakcie z ludźmi z Czadu, Wietnamu czy Kolumbii pozbywałam się stereotypów na temat innych narodów. Sama też wiele mówiłam im o Polsce i obalałam mit o krążących po naszych ulicach białych niedźwiedziach - śmieje się Anna.

Na razie skupiona jest na dokończeniu studiów. Wątpi, by została dziennikarką, ale reportaże nadal pisze. - Ale traktuję to jako odskocznię od codzienności i sposób na samorealizację - zaznacza Anna Majewska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska