Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Och Karol, czyli łebski dezerter

Artur Drożdżak
Wilhelma R. zdziwiła nocna wizyta żandarmerii wojskowej, która 27 kwietnia 1920 r. załomotała do drzwi jego mieszkania przy ul. Wrzesińskiej 6 w Krakowie. Szukano syna gospodarza, podporucznika i dezertera.

Patrol żandarmerii w składzie: porucznik Kazimierz Chodkiewicz i wachmistrz Kazimierz Zatorski zjawił się w mieszkaniu Wilhelma R. około 20 "celem odstawienia do przynależnego oddziału wojskowego syna gospodarza podporucznika Karola R". Z oświadczenia ojca mężczyzny wynikało, że Karol R. był w domu, ale 10 dni wcześniej odjechał do armii.

- Ponieważ tutejsze dowództwo otrzymało telegram, że podporucznik R. opuścił samowolnie swój oddział i do dnia dzisiejszego nie powrócił, przeto zachodzi podejrzenie, że tenże się ukrywa przed patrolem żandarmerii. Przeprowadzono rewizję mieszkania za zbiegiem, która dała ujemny wynik, ponieważ Karol R. bocznymi drzwiami zbiegł, przez co ojciec tegoż dopomógł w ułatwieniu mu ucieczki - raportowali funkcjonariusze z Dywizjonu Żandarmerii nr 5.

Dozorczyni domu Józefa T. podała patrolowi, że poprzedniej nocy około godziny 22.30 wpuszczała Karola R. do kamienicy i dobrze go poznała, gdyż był w wojskowym mundurze. Otrzymała od niego 50 halerzy wynagrodzenia. Na tej podstawie wszczęto dochodzenie i oskarżono Wilhelma R. o pomoc w ukrywaniu zbiega.

W czerwcu 1920 r. sprawa trafiła do krakowskiego sądu. Oskarżony, 50-letni kupiec wyznania mojżeszowego, żonaty, właściciel majątku szacowanego na około 50 tys. koron, do winy się nie poczuwał. Twierdził, że jego syn od przeszło czterech lat jest w wojsku, w czasie służby czasem zaglądał do domu, gdy przejeżdżał przez Kraków. Parę razy był tu na urlopie, dłużej przebywał, gdy trafił do szpitala wojskowego chory na tyfus plamisty.

- Stanowczo oświadczam, że go w domu nie było, gdy przyszedł patrol i bym synowi dopomógł w ucieczce bocznymi drzwiami. Nieprawdą jest, by stróżka puszczała syna, może chodziło o innego wojskowego? - mówił.

W sądzie Józefa T., lat 52, pochodząca z podkrakowskich Jurczyc, stanowczo podtrzymała swoje zeznania, że widziała Karola R. Na rozprawie porucznik Chodkiewicz dodał, że gdy wszedł do mieszkania przy ul. Wrzesińskiej widział w przedpokoju szablę i płaszcz wojskowy. On i jego kolega z patrolu zbiega na własne oczy nie dostrzegli.

Oskarżony Wilhelm R. zażądał, by pokazano sądowi dowód, że jego syn był ścigany lub karany za dezercję z 5 Lubelskiego Batalionu Etapowego. Podał też pięć nazwisk i adresów osób, które mogły zaświadczyć, że Karola R. w Krakowie nie było w połowie kwietnia 1920 r.

- A gdy się tu zjawiał, to zawsze na przepustce udzielonej mu przez władzę wojskową - podkreślał. W oczekiwaniu na dokumenty z jednostki wojskowej mijały miesiące. W końcu w październiku 1921 r. prokurator sam złożył wniosek, by sprawę umorzyć, bo weszła w życie ustawa amnestyjna. To sprytny wybieg durnych śledczych, bo pewnie się okazało, że nawet nie sprawdzili, czy jest podstawa do ścigania Karola R.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: 11 lat za próbę zabójstwa córki
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Skok do celu Adama Małysza: czytaj wszystko o ostatnim występie najlepszego polskiego skoczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska