Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obniżyć agresję? To za mało

Tadeusz Pieronek
Po zabójstwie asystenta europosła w Łodzi wiele mówi się o agresji w polskiej debacie politycznej. O ile mnie pamięć nie myli, a sięga ona odległych lat tuż po zakończeniu II wojny światowej, nie przypominam sobie, by polityka była kiedykolwiek wolna od tego niepokojącego zjawiska, niezależnie od tego, z jakim mieliśmy do czynienia rządem i jakie partie polityczne, rządzące czy opozycyjne, istniały.

Co więcej, po wojnie wprowadzanie, a właściwie narzucanie innego porządku we wszystkich dziedzinach życia, i to porządku opartego o dogmatyczne zasady ideologii komunistycznej, nie ograniczało się do słownej agresji, ale tę agresję dopełniało zbrodniczymi działaniami - aresztowaniami, torturami, fingowanymi procesami, także publicznymi, pokazowymi, mordowaniem wszelkimi możliwymi sposobami każdego przeciwnika politycznego. Wówczas nie było możliwości przeciwstawienia się tej agresji poprzez krytykę, a nawet jakiekolwiek podważanie racji działania agresora. W fikcyjną opozycję polityczną nie wierzył nikt. Z większą lub mniejszą siłą agresja ta trwała przez cały okres Polski Ludowej, aż do pamiętnych dni "Solidarności".

W rodzącej się polskiej demokracji nigdy nie zabrakło ostrych sporów, agresywnych słów i zachowań, w których uczestniczyli rządzący, politycy różnych partii, a także media - tradycyjne i nowoczesne. W pewnym sensie, mówiąc z wielkim uproszczeniem i patrząc z przymrużeniem oka na nieodpowiadające już rzeczywistości słowa-klucze, walka toczyła się między odsuniętą od rządów lewicą, a zwycięską prawicą. W takim świetle można widzieć walkę o władzę we wszystkich wyborach parlamentarnych i prezydenckich po 1989 r., podobnie zresztą dotyczy to wszystkich wyborów samorządowych.

Szczególna sytuacja powstała w momencie, kiedy bliskie władzy były dwie partie o rodowodzie prawicowym (biorąc pod uwagę ułomność tego określenia), które dysponując mniej więcej tym samym potencjałem, z racji programowych, choć wielu mówi, że głównie ambicjonalnych, starły się z sobą na wiele lat, pogłębiając z roku na rok dystans do siebie i popełniając w tej walce szereg błędów, blokujących rozwiązania prawne, łącząc się w egzotyczne koalicje dla wygrania swego, ale także posługując się językiem często niekontrolowanym, obraźliwym, a nawet wulgarnym i agresywnym. Obydwie partie miały swoją wygraną. Elementem stabilizującym, lub jak inni mówią destabilizującym, była prezydentura pierwszych zwycięzców.

Momentem, który stał się katalizatorem istniejących od dawna procesów, była katastrofa prezydenckiego samolotu. Wywołała ogromne emocje, połączone z przedwczesnym wskazywaniem odpowiedzialnych za to, co się wydarzyło. Oliwy do ognia dolały wybory nowego prezydenta RP, z wynikiem trudnym do zaakceptowania przez opozycję. Potem pojawiła się sprawa krzyża przed Pałacem Prezydenckim, a także wypadki łódzkie, które wzbudziły refleksję o nadmiernej agresji w polskim dyskursie politycznym.

Jestem daleki od wskazywania winnych. Wszyscy jakoś w zaistniałej sytuacji za to odpowiadamy. Istnieje jednak potrzeba, by przebaczyć i zacząć wspólnie troszczyć się o dobro państwa i obywateli. Inaczej nigdy nie wyjdziemy z zaklętego kręgu oskarżeń, prawdziwych czy domniemanych win. Ojczyzna nie jest tylko moja. Jest moja i wszystkich innych obywateli, którzy mają prawo myśleć jak my, ale mają też prawo myśleć inaczej. Ta wielość poglądów nie burzy jedności, ona ją wzbogaca, jeżeli tylko wszyscy chcemy tworzyć wspólne dobro.

W tym kontekście wydaje się, że obniżenie poziomu agresji nie wystarcza, by społeczeństwo poczuło się bezpieczne i by było skłonne przyłączyć się do inicjatyw rządowych i społecznych, zmierzających do tworzenia dóbr służących wszystkim, a nie tylko poszczególnym grupom osób, partiom i przedsiębiorczym znawcom mnożenia własnego majątku. Trzeba też zadbać o to, by dorobek wspólnego dobra dotyczył nie tylko dóbr policzalnych, ale także i przede wszystkim tych, które budują nasze człowieczeństwo i zapewniają jego ostateczne spełnienie.

Drogą do takiego rozwiązania jest dalszy krok. Nie akceptujmy takich rozwiązań w polityce, które uznają agresję za jej trwały i uprawniony w niej element. Czy naprawdę w polityce nie można być w pełni człowiekiem? Przecież polityka to przede wszystkim roztropna troska o dobro wspólne. Skupmy się na tym, co możemy zrobić dla ludzi, dla obywateli, pozostawiając na boku, jako drugorzędny, cel partyjny i osobisty. Takiej polityki sobie życzymy, do takiej mamy prawo. Niech ona będzie sumiennym staraniem o wszystkich, którzy powierzyli nam stery państwa. Nie chcemy ugrząźć na mieliźnie, nie chcemy rozbić się o skały. Chcemy, by władze państwowe, ale także partie polityczne, pozwoliły nam żeglować ku lepszej przyszłości, która bez agresji wszystkich względem wszystkich byłaby łatwiej osiągalna.

A może to Ciebie szukamy? Zostań**miss internetu**województwa małopolskiego
Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Wejdź na**kryminalnamalopolska.pl60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na**www.szumowski.eu
Sportowetempo.pl**U nas wszystko gra.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska