Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O związkach psychologii i duchowości

Józef Augustyn SJ
archiwum
Jednym z zarzutów, jaki dzisiaj można postawić wielu szkołom psychoterapeutycznym, jest izolowanie sfery emocjonalnej od religijnej i duchowej.

Ciągle chorują one na lęk przed duszą nieśmiertelną i na "ucieczkę przed Bogiem". I choć w historii psychoterapii istniało wielu znakomitych autorów, na czele z C. G. Jungiem i V. E. Franklem, którzy usiłowali łączyć wymiar psychiczny i emocjonalny z duchowym i religijnym, to jednak główne nurty psychoterapii dzisiaj wydają się ciągle skażone obojętnym, by nie powiedzieć wrogim, podejściem do religii i duchowości. Nad psychoterapią ciągle ciąży dziewiętnastowieczny scjentyzm i psychologizm.

Niechęć psychoterapii do religii nie jest jedynie z jej własnej winy. Pewną odpowiedzialność ponosi także teologia duchowości, która przez dziesiątki lat z niechęcią odnosiła się do psychologii eksperymentalnej, psychoanalizy i psychoterapii. Gdy w XIX w. psychologia jako samodzielna nauka odłączyła się od filozofii, wówczas Kościół zignorował ją. Jeszcze w 1961 r.

Święte Oficjum wydało oświadczenie, iż osoby duchowne "nie mogą się radzić psychoanalityków bez pozwolenia ordynariusza i to tylko dla poważnej przyczyny". Dopiero Sobór Watykański II przełamał tę nieufność. Dziś duszpasterskie dokumenty Stolicy Apostolskiej nierzadko odwołują się do "zdrowej psychologii", zalecają korzystanie z psychoterapii, z zastrzeżeniem, by nie zastępowała ona spowiedzi i kierownictwa duchowego.

C. G. Jung pisał: "Jako lekarz muszę sobie stale zadawać pytanie, jakie przesłanie przynosi mi pacjent. Co to oznacza dla mnie? (…) Jeśli nie znaczy nic, nie mam punktu zaczepienia. Tylko wtedy, gdy sam lekarz czuje się dotknięty, może cokolwiek zdziałać. «Jedynie zraniony uzdrawia». Kiedy lekarz kryje się pod pancerzem persony, niczego nie wskóra". Słowa "jedynie zraniony uzdrawia" wskazują na ludzką i duchową głębię, do której może czuć się zaproszony zarówno terapeuta w swojej pracy z pacjentem, jak też duchowny w pracy z penitentem.

Zdaniem Junga, terapeuta jako pierwszy winien poczuć się zraniony. Może on pomóc pacjentowi o tyle, o ile choć trochę sam nauczył się cierpieć. Jung mówi o tak zwanym chorym i tak zwanym zdrowym człowieku. Granica pomiędzy chorobą i zdrowiem, jak wskazuje na to wiele ludzkich sytuacji, jest nieraz dość umowna. "Celem psychoterapii nie jest przeniesienie pacjenta w jakiś nieistniejący stan szczęśliwości, lecz umożliwienie mu zdobycia hartu i filozoficznej cierpliwości w znoszeniu cierpienia" (C. G. Jung).

Ostatecznie więc całą psychoterapię - upraszczając nieco zagadnienie - można sprowadzić do jednego: do dawania przez terapeutę świadectwa, w jaki sposób on sam radzi sobie z własnym cierpieniem i swoim życiem. Nie tylko jednak terapeuci winni być lojalni wobec religijności swoich pacjentów, ale i księża wobec penitentów korzystających z psychoterapii. "Ksiądz nie powinien być jednym z tych, którzy z zasady szydzą z psychoterapii i udają, że wszelkie emocjonalne problemy mogą być rozwiązane przy użyciu środków ascetycznych" (Thomas Merton).

Autor jest jezuitą, rekolekcjonistą, red. naczelnym "Życia Duchowego", autorem wielu książek o tematyce religijnej.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj za darmo

W szpitalu zlekceważono zgwałconą pacjentkę? Prokuratura sprawdza

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska