Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie rzucim Anglii, gdzie nasz ród

Przemek Franczak
archiwum
Powolne kolonizowanie Anglii i Walii przez Polaków, mylnie zwane do tej pory masową emigracją, zaczyna obiecująco wyglądać w statystykach. "Guardian" podał właśnie, że polski jest tam najpopularniejszym językiem po - a to ci zaskoczenie - angielskim i walijskim.

Pozycja tego drugiego jest jednak mocno zagrożona - mówi nim 700 tysięcy osób, a po polsku pół miliona. A to i tak pewnie chodzi tylko o tych z naszych rodaków, którzy nie nauczyli się angielskiego.

I mieli rację - jeśli utrzymamy na Wyspach prokreacyjne tempo (nadwiślańska prawica z emfazą podkreśla, że jest ono ogromne, bo odpowiednio wspierane przez system Polki trzymają się z dala od feministycznych bzdetów i nie zajmują niczym innym poza rodzeniem małych Polaków; patriotki!), to już wkrótce Anglicy będą musieli uczyć się polskiego, a nie na odwrót.

Jeśli więc traktować Unię Europejską jako zaspokojoną przez Niemców żądzę władania kontynentem, to my też mamy całkiem niemałe udziały w jej bezkrwawym podboju. Dzięki swobodnemu przepływowi ludzi, towaru i usług zajęliśmy Anglię, co wcześniej w naszej ponadtysiącletniej historii było nie do pomyślenia. Tak więc potęgą jesteśmy, i basta, teraz z Anglii błyskawicznie uczynimy swoją kolonię i wszystkie londyńskie parki zamienimy w strzeżone osiedla. No i zostaje jeszcze pytanie, co na dalszy eksport legendarnej polskiej otwartości powie Elton John wraz z partnerem.

Nie martwcie się, to tylko niewinny żarcik, a nie pretekst do ubijania piany w sprawie związków partnerskich. Żal na to wszystko patrzeć, żal słuchać i o tym pisać. Hm, może jednak skuszę się na jedno zdanie: dobrze się stało, że front przeciwników ma teraz twarz posłanki Pawłowicz; może zobaczycie, jak jesteście groteskowi. A tym, którzy mi zarzucą, że ich obrażam i gwałcę wolność poglądów, odpowiadam, że myśleć mogą sobie, co chcą, ale muszą respektować zasadę równości wobec prawa. A teraz ta równość jest zachwiana. To proste jak drut, a przekonania, Bóg, wiara nie mają tu nic do rzeczy.

Ale mniejsza o to, jak zwykle z jednego zdania zrobiło się pięć, a o rodzącej się polskiej potędze miało być. Nie wiem, czy wiecie? Za chlebem zaczynają do nas przyjeżdżać Włosi, Francuzi i Hiszpanie. Nie najlepiej to świadczy o sytuacji w Europie, ale o nas - jak najbardziej, w pewnym sensie. Bo to znaczy, że mamy teraz wyższe pensje niż Włosi, Hiszpanie i Francuzi zasiłki dla bezrobotnych, co jeszcze niedawno nie było tak oczywiste.

Opowiadała mi osoba, która w Polsce prowadzi szkolenia w outsourcingowym call center (to takie nowe polskie słowa, może dlatego tak sobie dobrze radzimy w tej Anglii), że zatrudnia się u nich sporo ludzi z Europy Zachodniej. A przecież praca w call center uchodzi u nas raczej za podłą.

Polega to wszystko na tym, że mieszkaniec Paryża, który utknął na lotnisku w Kuala Lumpur, żeby uzyskać informację, przebukować bilet lub złożyć reklamację, dzwoni do Zabierzowa. To oznacza ni mniej, ni więcej, tylko tyle, że Zabierzów jest jednym z najważniejszych punktów na mapie świata, o czym nikt nie wie, bo przecież mieszkaniec Paryża nie zastanawia się, czy jego telefon odbierany jest w pobliżu lotniska Orly czy nieopodal Balic, gdzieś w ciemnym zaułku Europy. Wy zresztą też nie możecie mieć pewności, że kłócąc się z telefonicznym doradcą o dopisane z sufitu do rachunku 15 złotych, nie rozmawiacie przez przypadek z kimś, kto siedzi w Gruzji, tuż przy granicy z Armenią. To właśnie jest outsourcing. Za tym terminem kryje się wyprowadzenie części działalności - tej bardziej upierdliwej, jak właśnie obsługa telefoniczna klientów - tam, gdzie jest tania siła robocza.

Jak jednak widać, u nas przynajmniej jest praca, a w takiej Hiszpanii nie ma jej w ogóle. I ci Hiszpanie, Włosi, Francuzi, wynajmują tu wspólnie mieszkania, żyją na kupie, jak kiedyś my u nich. Brakuje jeszcze tylko Niemców handlujących u nas na ulicach dżinsami. Ale wszystko w swoim czasie. My w Anglii, Włosi u nas. Nowa wędrówka ludów. Zamawiam mieszkanie z widokiem na Tamizę.

Przedwojenne cukiernie Krakowa [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska