Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie rezygnuję z pasji. Teatr i sport można połączyć z "burmistrzowaniem" [WIDEO]

Magdalena Balicka
Tomasz Siemek, burmistrz Alwerni daje czadu na scenie z grupą teatralną oraz jako spiker sportowy. Twierdzi, że pasje nie muszą kolidować z obowiązkami. A bez rozrywki życie jest nudne.

Autor: Magdalena Balicka/Gazeta Krakowska

Przyznam szczerze, że popłakałam się ze śmiechu, gdy podczas majówki u bernardynów w Alwerni zobaczyłam pana występ z grupą teatralną. To było nie tylko śmieszne, ale bardzo profesjonalne wystąpienie.
Wraz z około dwudziestką zapaleńców gramy tak od około pięciu lat. Może trudno uwierzyć, ale zaczęliśmy jako rodzice przedszkolaków, którzy chcieli zorganizować swym pociechom nieco inne Mikołajki niż zwykle. Tak się wkręciliśmy w te występy, że gramy do dzisiaj, choć nasze dzieci już dawno skończyły przedszkole. Przedstawienia robimy z okazji mikołajek i właśnie Majówki u Bernardynów. Zawsze staramy się, by scenariusz był śmieszny i trafiał do najmłodszych widzów.

Ale ta pasja do sceny nie wzięła się znikąd. Jest pan po szkole aktorskiej...
Wszystko zaczęło się w szkole podstawowej, gdy zawsze chętnie reprezentowałem klasę przy recytacji wierszyka. Nie miałem z tym problemów. Szybko uczyłem się tekstów, miałem niezłą dykcję i nie stresowała mnie "publiczność". Nauczyciele odkryli mój talent i to dzięki nim postanowiłem zdawać do XXI liceum w Krakowie. W tamtych czasach egzaminy były tak trudne, jak niemal na studia aktorskie. Pamiętam, że musiałem zagrać kolor czerwony. To było nie lada wyzwanie, ale podołałem.

Jak się gra kolor czerwony?
Dokładnie nie pamiętam, co wymyśliłem. Na pewno skojarzył mi się z ogniem, czymś gorącym. Ciałem, gestykulacją musiałem oddać te emocje.

Po szkole dostał się pan do Teatru KTO. Tam szlifował pan aktorski talent przez 12 lat...
Wiele się nauczyłem, ale też jako młody chłopak miałem okazję zwiedzić kawał świata: całą Europę, a nawet Brazylię. Robiłem to, co kocham, poznawałem świat i to za darmo. To były piękne czasy.

Co się więc stało, że pan odszedł z teatru?

Gdy poznałem moją przyszłą żonę, także aktorkę, i zacząłem poważnie myśleć o założeniu rodziny. Trzeba było poszukać bardziej stabilnej pracy. Teatr jeździł po świecie głównie w okresie wakacji. Ja potrzebowałem regularnych wynagrodzeń. Tak zacząłem swą karierę w banku.

Dość kontrastowa posada jak na aktora...
Wbrew pozorom tam umiejętności aktorskie także się przydały. Oczywiście nigdy nie kłamałem swych klientów, ale z premedytacją wykorzystywałem swój talent do przekonywania. W banku zaliczyłem niemal wszystkie szczeble kariery, od najniższego do najwyższego.

Wróćmy jeszcze do aktorstwa. Podobno na scenie pan dużo improwizuje...
Dzisiaj mam problem z zapamiętywaniem tekstu. Uczę się go przez skojarzenia. Najlepiej wychodzi mi to podczas prób, gdy dopasowuję daną kwestię do okoliczności. Nigdy jednak nie zawiodłem. Czasem zmieniam słowa, ale sens zawsze zostawiam na swoim miejscu.

Wasza drużyna aktorska z Alwerni ma dość nietypowy skład. Jest nie tylko burmistrz, ale też dyrektor domu kultury w Alwerni, przewodniczący rady miejskiej i radna.
Wszystkich nas połączyła jednak nie polityka, a dzieci. Każdy zaczynał jako rodzic. Mamy także małżeństwo profesjonalnych aktorów: Kasię i Andrzeja Kopczyków, którzy na co dzień pracują w teatrze Groteska. To oni są naszymi mentorami i to dzięki nim możemy się pochwalić profesjonalizmem.

A kiedy znajdujecie czas na próby?
Poświęcamy głównie weekendy, pracujemy po nocach. Fajne jest teraz to, że w wielu naszych przedstawieniach grają nasze dzieci. To motywuje jeszcze bardziej. Spędzamy razem czas, robimy coś dobrego, razem dzielimy się pasją...

Nie miał pan oporów, by po wygranych wyborach wejść na scenę?
Pierwsze pytanie moich przyjaciół, gdy zostałem burmistrzem brzmiało: co z Misteriami u bernardynów, w których grałem od lat, co z teatrem? Bez wahania odparłem, że brnę w to dalej. Fakt, jestem teraz burmistrzem, ale przede wszystkim jestem Tomkiem Siemkiem. Wchodząc na scenę nie robię nic złego. Staram się bawić publiczność. Chcę tylko, by postaci, w które się wcielam nie były specjalnie kontrowersyjne, by źle się nie kojarzyły.

Mimo wszystko zdarzały się słowa krytyki...
Głównie w internecie. Zaczęło się od haseł: "wybraliście sobie spikerka". Wszystkie wpisy są jednak anonimowe. Nie chcę wchodzić z internautami w polemikę. Poza tym tak naprawdę nie mam się o co obrażać, bo przecież jestem spikerem i do dziś zapowiadam mecze. Bardzo to lubię. To moja kolejna pasja. Jeśli ktoś mówi, że wygłupiam się na scenie także ma rację. Wygłupiam się, bo to lubię. Uśmiech dzieci czy starszej publiczności jest dla mnie nagrodą.

Jest pan wyluzowanym burmistrzem. Na co dzień, w urzędzie także jest pan cały czas na luzie i sypie żartami z rękawa?
Na początku tak było. Szybko zdałem sobie jednak sprawę, że nie każdy ma takie samo poczucie humoru i są sytuacje, kiedy moje żarty brane są bardzo na poważnie. To nie chodzi jednak o to, że tryskając dobrym humorem nie pracuję wydajnie i na serio. Jestem bowiem zdania, że jednym uśmiechem można czasem zdziałać wiele więcej niż setką poważnych słów, czy krzykiem. Ważne jest, żeby rozróżnić pracę od "wygłupów".

Można gdzieś zobaczyć przedstawienia, w których brał pan udział?
Wszystkie nagrywamy, ale do prywatnego użytku. Na pewno kilka jest dostępnych na kanale you tube w internecie. Musimy pomyśleć o zebraniu tych wszystkich nagrań w jedną całość. Być może nasz dorobek mógłby być produktem promocyjnym gminy.
Rozmawiała Magdalena Balicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska